Trupa Trupa: Björk jest oczywiście punktem wspólnym

Dodane przez: INP Czas czytania: 5 min.
Koncert w Chamonix / fot. Adam Furtak

Przez prestiżowy magazyn The Rollling Stone po festiwalu SXSW w Teksasie nazwani jednym z najbardziej obiecujących zespołów, zbierający podobne pochwały i laury na właściwie każdym zagranicznym festiwalu, na którym się pojawiają. W listopadzie Trupa Trupa zagrają podczas Icelandic Airwaves i spodziewają się, że ich muzyka doskonale wpasuje się w klimat wyspiarskiej zimy. O Islandii, oczekiwaniach, marzeniach i tym, czego możemy spodziewać się na Airwaves, rozmawiam z Grzegorzem Kwiatkowskim, gitarzystą i współwokalistą zespołu.

Kaśka Paluch: Właściwie od początku związani jesteście głównie z zagranicznymi wytwórniami. Czym to jest podyktowane? Anglicy czy Francuzi lepiej rozumieją, chętniej przyjmują waszą muzykę? Łatwiej się z nimi współpracuje?

- REKLAMA -
Ad image

Grzegorz Kwiatkowski: Ostatnio nasza płyta ukazała się również w Japonii w wytwórni Moorworks. Myślę że nie chodzi o kwestie nacjonalizmów a po prostu oto że muzyka jaką gramy spodobała się tym konkretnym wytwórniom i ich słuchaczom. Zresztą słuchacze tych wytwórni pochodzą z różnych krajów. No i oczywiście to wszystko przede wszystkim kwestia szczęśliwego trafu i przypadku. A zaczęło się od tego, że trzy lata temu angielska wytwórnia Blue Tapes zaproponowała nam wydanie płyty i dalej to się jakoś potoczyło i do dzisiaj prowadzi nas w nowe rejony. Muzyka jaką gramy nie ma wielu odbiorców zatem tworzenie takich ambasad i konsulatów Trupa Trupa to chyba dobry pomysł i do tej pory dobrze się sprawdza.

fot. Rafał Wojczal

Często też gracie za granicą. Zalet występowania przed „obcą” publicznością jest wiele, ale co dla Was jest najważniejsze w występowaniu na zagranicznych imprezach?

Myślę, że to zależy od typu festiwalu, na przykład festiwale showcasowe to ogromne ryzyko i przypadek natomiast inne bardziej tradycyjne w formule festiwale na przykład te francuskie, na których występowaliśmy to oaza spokoju i łagodności. Najważniejsze jest aby być dobrze przygotowanym do każdego występu i dać z siebie wszystko. Raz się udaje innym razem nie. Chociaż od zeszłorocznego SXSW udaje się nam po prawie każdym festiwalu lądować na listach najlepszych występów w recenzenckich podsumowaniach.

Pojawicie się na islandzkim Airwaves. Macie już jakieś oczekiwania czy wyobrażenia względem tej imprezy, publiczności?

Grzegorz Kwiatkowski: Myślę, że skoro jest to showcase to warunki mogą być dość trudne i przypadkowe zatem przygotowujemy się na najgorsze licząc odrobinę na to że spotka nas najlepsze. Na ogół sytuacje kryzysowe działają na nas pozytywnie. Najgorszy technicznie występ w naszym życiu był na festiwalu SXSW w Teksasie. Nic się nie zgadzało. Piec basowy się spalił, pic gitarowy się spalił. A jednak dzięki temu byliśmy tak wściekli że zagraliśmy bardzo agresywny beznadziejny gig a jego beznadzieja i agresja okazały się jego mocą.

W Paryżu/ fot Frédéric Lemaître

Skaliste i górzyste motywy z okładki Waszej ostatniej płyty przywołują skojarzenia z islandzkim surowym pejzażem. Czy kiedykolwiek, w jakikolwiek sposób Islandia – islandzkie zespoły, filmy, cokolwiek związanego z tym miejscem – zainspirowała któregoś z was?

Myślę że każdy z nas ma jakieś doświadczenia a Björk jest oczywiście punktem wspólnym.

Byliście już na Islandii?

To będzie nasz debiut.

Ktoś ostrzegał was albo mówił, czego możecie się tu spodziewać?

Mówiono nam, że będzie wspaniale i przepięknie i jednocześnie bardzo drogo.

I zimno. Przylatujecie w listopadzie, a to środek islandzkiej zimy. (Śmiech)

Nasza muzyka chyba ładnie zgrywa się z mrokiem szarością i jakąś zimową beznadzieją zatem to chyba idealny czas na nasz występ.

Śledzicie islandzką scenę? Czy któryś z artystów/zespołów z wyspy działa na Was jakoś szczególnie?

Wydaje mi się, że jest to znowu Björk i pod kątem muzycznym i pod kątem sztuk wizualnych i pod kątem filmowym.

A propos wielkich nazwisk, otwieraliście niedawno koncert Jacka White’a. To na pewno jedno z takich marzeń, których spełnienia chciałoby wielu muzyków. Co jeszcze było dla was takim spełnieniem, a przede wszystkim – jakie muzyczne marzenia macie?

Dla nas najważniejsze jest zawsze to samo mianowicie staranie się by nagrać dobrą płytę z dobrymi piosenkami i utrzymać przyjacielską rodzinną atmosferę w zespole. Jesteśmy zadowoleni z dwóch ostatnich płyt czyli „Headache” i „Jolly New Songs”. Na dwa dni przed wylotem na Islandię skończymy nagrania kolejnej płyty. Atmosfera przyjacielsko rodzinna trwa. Oby i płyta się udała.

Udostępnij ten artykuł