Minister Infrastruktury zaproponował nałożenie dodatkowej opłaty lotniskowej, w wysokości 200 isk na każdego pasażera. Projekt wprowadzenia opłaty został przedstawiony w tym tygodniu komisji parlamentarnej. Opierając się na sześciu milionach pasażerów, dochody skarbu państwa mogłyby wynieść nawet półtora miliarda koron. Isavia i Icelandair sprzeciwiły się wprowadzaniu opłaty.
Nowy projekt ustawy dotyczy rozwoju i funkcjonowania portów lotniczych i służb ruchu lotniczego, ale wraz z projektem proponuje się aby ustawa zastąpiła niejasne i rozproszone przepisy prawne, które obowiązują obecnie. Ustawa została pierwotnie zaproponowana w 2021 roku, ale nie została wówczas przyjęta.
W propozycji jest mowa o tym, że wprowadza się alternatywną opłatę lotniskową, ale głównym celem jest przygotowanie zapasowego lotniska, które będzie spełniało ważną bramę wjazdową do kraju.
„Dodatkowa opłata musi zostać uiszczona za każdego pasażera na pokładzie samolotu, zarówno podczas lotu do lub z Islandii, jak i lotu krajowego i trafia ona do skarbu państwa. Opłata ta wynosiłaby 200 koron za każdego pasażera. Opłata za lotnisko zastępcze musi być wliczona w cenę biletu” – czytamy w komunikacie.
Przychody skarbu państwa mogą wynieść około 1,2 do 1,5 miliarda koron, jeśli założy się, że opłatę uiszcza sześć milionów pasażerów, czyli podobna liczba, jaka ma przewinąć się przez lotnisko Keflavik w tym roku. Jednak zgodnie z prognozą Isavia, liczba pasażerów w 2024 roku korzystających z lotniska Keflavik, może osiągnąć nawet osiem milionów pasażerów.
Islandia jest jednym z nielicznych krajów, które nie nakładają żadnego podatku na podróże lotnicze.
Wprowadzenie lotnisk zapasowych oznaczałoby, że przewoźnicy lotniczy mogliby wymieniać te porty lotnicze w lotach międzynarodowych. Jednak aby można je było uznać za odpowiednie dla lotów międzynarodowych, musiałyby zostać wprowadzone w nich znaczne zmiany.
Można przyjąć, że roczne koszty na potrzeby lotów międzynarodowych wyniosą około 608 mln koron na lotnisku Egilsstaðir i 345 mln koron rocznie na lotnisku Akureyri. Pobieranie alternatywnej opłaty lotniskowej zapewniłoby finansowanie krajowych portów lotniczych.
Zgodnie z projektem jest to podatek zbliżony do wymaganego i znanego w większości krajów EOG. Islandia jest jednym z nielicznych krajów, które nie nakładają żadnego podatku na podróże lotnicze.
Przedstawiając plan transportowy na lata 2020-2034, położono nacisk na budowę zapasowego lotniska. Wspomniano także, że istnieje poważna potrzeba wsparcia rozwoju portów lotniczych Akureyri i Egilsstaðir, jako dodatkowych portów dla lotów międzynarodowych.
„Oczywiste jest, że rozwój alternatywnych portów lotniczych w Islandii w ostatnich latach nie był zgodny z rozwojem lotnictwa międzynarodowego. Z punktu widzenia bezpieczeństwa ważne jest, aby samoloty w drodze do Keflaviku mogły lądować na innych lotniskach w tym kraju, gdyby z jakiegoś powodu zostało ono zamknięte” – czytamy w projekcie ustawy o przyczynie i konieczności wprowadzenia zmian.
Protestują przeciwko opłacie
Jak stwierdzono w programie Innherja, który ukazał się na stronie Vísir w zeszłym miesiącu, zarówno Icelandair, jak i Isavia w komentarzu do propozycji przyszłorocznego budżetu, sprzeciwiły się wprowadzaniu opłaty. Według nich zmniejszyłaby ona konkurencyjność islandzkich linii lotniczych oferujących loty przez Atlantyk.
Bogi Nils Bogason, dyrektor generalny Icelandair, ostro skrytykował pobieranie opłat już w 2019 roku, kiedy to pojawił się projekt planu transportowego i pomysł pobierania dodatkowej opłaty.
Taka opłata byłaby nakładana głównie na islandzkich przewoźników lotniczych, ponieważ są oni najbardziej rozbudowani w przypadku lotów do i z Islandii, a także lotów krajowych. Zwrócił uwagę, że takie opłaty mogą być również niezgodne z prawem, i że islandzcy przewoźnicy lotniczy nie mają możliwości radzenia sobie z podwyższonymi opłatami.