Zawsze, kiedy patrzę na mapę Islandii, widzę wielopalczastą dłoń wysuwającą się ku Grenlandii. Ta „dłoń” to Fiordy Zachodnie, niezwykły region Islandii niegdyś tętniący życiem, dziś pustawy, ale godzien najwyższego uznania ze względu swoją klimatyczność i urodę. A jeśli staniecie na krawędzi Hornstrandir, to odległość w linii prostej do Grenlandii wyniesie już tylko około 300 km.
Ale zacznijmy od początku…
Wjeżdżając na Fiordy Zachodnie od Hólmaviku, natkniecie się na muzeum czarownictwa.

Nie dziwi, że takim zakątku świata, gdzie mieszkają różne nadprzyrodzone istoty, nie brakuje też czarownic, a przede wszystkim czarowników, gdyż w Islandii czarami w większości zajmowali się mężczyźni.

Muzeum w sezonie letnim od 15 maja do 30 września jest czynne w godzinach od 10:00 do 18:00, a w sezonie zimowym od 1 października do 14 maja – od poniedziałku do piątku w godzinach od 12:00 do 18:00, w weekendy od 13:00 do 18:00. Do muzeum można wejść do godziny 17:30.
Jadąc dalej w kierunku Ísafjörður, warto zajrzeć w Súðavíku do „Centrum lisa polarnego”, jedynego lądowego drapieżnika Islandii.

Jak podaje serwis newscientist.com, według najnowszych badań lisy polarne migrowały z Grenlandii na Islandię przez most lodowy utworzony podczas małej epoki lodowcowej. Wnioski oparto na analizie genetycznej lisów.
Greger Larson z Uniwersytetu w Durham w Wielkiej Brytanii wraz ze swoim zespołem przeanalizował DNA znalezione w tysiącletnich kościach pochodzących ze stanowisk archeologicznych na Islandii. Odkryli, że wszystkie lisy należały do jednego haplotypu z występujących pięciu.

Według Larsona lisy polarne są znane z tego, że przemierzają setki kilometrów po lodzie morskim.
Centrum lisa arktycznego jest ośrodkiem badawczym realizującym duże projekty monitorujące populację lisów w rezerwacie przyrody Hornstrandir. W centrum znajduje się również kilka wystaw edukacyjnych, obejmujących biologię i historię naturalną lisa polarnego, w tym jego rozmieszczenie, genetykę i dietę. Ciekawostką są informacje na temat lisich zachowań oraz różnic między lisami polarnymi o umaszczeniu „białym” i „niebieskim”. Odmiana biała zimą jest śnieżnobiała, a latem szarobrązowa. Odmiana niebieska zaś przez cały rok ma futro od ciemnoszarego do grafitowego, które latem może stać się jaśniejsze, ale nigdy nie śnieżnobiałe.
W centrum przedstawiono również złożoną historię społeczną Islandii w odniesieniu do lisów polarnych, sięgającą czasów osadnictwa. Ta część wystawy poświęcona jest islandzkiej tradycji polowań na lisy, która nadal trwa.
Od czerwca do sierpnia muzeum jest otwarte w godzinach od 9:00 do 18:00, we wrześniu od 9:00 do 16:00, a od października do maja jest otwierane na życzenie.
Zanim dotrzemy do Ísafjörður, które jest stolicą tego regionu, zapoznajmy się z mniej znaną historią tego miejsca. Najciekawiej o tym zakątku świata pisze bloger i pasjonat Islandii – Szymon Sulima – na swoim blogu Sheep Trails Adventure:
„Ísafjörður – port, w którym wszystko się zaczęło
Korzystając z faktu, że statek wycieczkowy przypłynie dopiero po południu, wybrałem się do lokalnego muzeum. W powietrzu wciąż unosi się zapach ryb i wilgotnego drewna – pozornie wieczny, podobnie jak historia tego niezwykłego miasta, w którym niegdyś znajdował się pierwszy oficjalnie licencjonowany port handlowy na Islandii.
Wędrując wśród XVIII-wiecznych drewnianych domów, można zapomnieć, że poza fiordem istnieje reszta świata. Tutaj, w cieniu gór i wśród szumu morskiej bryzy, rozpoczęła się historia, która wciąż kształtuje serce islandzkiego handlu i tożsamości.
Korzenie handlu w cieniu fiordów
Już w XVI wieku miejsce to – znane wówczas jako Eyri – przyciągało zagranicznych kupców. Niemcy i Anglicy przypływali tu po ryby, cenny towar w ich rodzimych portach. W zamian zostawiali sól, tekstylia i zboże. Te wczesne transakcje były technicznie nielegalne, ale położyły podwaliny pod coś znacznie większego.
W 1786 r. Ísafjörður stało się jedną z pierwszych osad na Islandii, która otrzymała zarówno prawa miejskie, jak i oficjalną licencję portową. Stało się to w momencie, gdy duński monopol handlowy, który ograniczał handel międzynarodowy przez prawie dwa stulecia, został ostatecznie zniesiony.
Miasto, które zyskało wolność handlową
Licencja portowa dała Ísafjörður prawne upoważnienie do przyjmowania zagranicznych statków, rozwoju infrastruktury portowej i lokalnego przemysłu. Zbudowano magazyny, flota rybacka rozrosła się, a przemysł przetwórstwa rybnego zaczął kwitnąć.
W XIX wieku Ísafjörður stało się gospodarczym sercem islandzkich zachodnich fiordów. Było to nie tylko centrum handlu i rybołówstwa, ale także rozwijające się centrum edukacji morskiej i innowacji. Choć miasto nigdy nie miało dużej populacji, jego wpływy wykraczały daleko poza jego rozmiar.
Żywa historia na krańcu świata
Dziś, spacerując po centrum Ísafjörður, jasne jest, że wiele z tej historii wciąż żyje. Stare domy kupieckie, takie jak Turnhúsið, w którym obecnie mieści się muzeum regionalne, są cichymi świadkami czasów, gdy sól i dorsz były walutą, a licencja portowa paszportem do przyszłości.
Z okien muzeum można zobaczyć tę samą zatokę, którą niegdyś przemierzały statki handlowe. Teraz to statki wycieczkowe i łodzie rybackie suną po wodach – inne statki, ale wciąż niosące echa miasta, które kiedyś otworzyło Islandię na świat.
Miasto z duszą i przywilejami
Historia Ísafjörður to odważny pierwszy krok w kierunku wolności handlu – i społeczności gotowej go wykonać. To właśnie tutaj, w 1786 roku, Islandia zyskała jeden z pierwszych oficjalnie licencjonowanych portów handlowych. To nie był Reykjavík. To nie było południowe wybrzeże. Było to Ísafjörður – port, który otworzył wyspę na świat.
Muzeum, w którym przeszłość wciąż oddycha
Muzeum Dziedzictwa Fiordów Zachodnich, mieszczące się w jednym z najstarszych budynków w Ísafjörður, to nie tylko wystawa przeszłości – to wrażenie zatrzymania się w czasie. Sam budynek, Turnhúsið, pochodzi z XVIII wieku i niegdyś służył jako magazyn handlowy, kiedy ryby były prawdziwą walutą wyspy.
Wewnątrz czuć zapach starego drewna i soli. Sieci zwisają z krokwi, zużyte narzędzia leżą na półkach, a wystawy map i ksiąg marynarzy przypominają odwiedzającym o kupieckich korzeniach miasta. Jest to miejsce, które opowiada historię Ísafjörður nie poprzez wielkie deklaracje, ale poprzez ciche przedmioty i szeptane szczegóły.
Są tu łodzie, które nigdy nie miały do czynienia z olejem silnikowym, a jedynie z wiosłami i wodą morską. Są opowieści o kobietach, które patroszyły ryby przy silnym wietrze i o kapitanach, którzy czytali fale jak Pismo Święte. W jednym z rogów, na drewnianym biurku wciąż widnieją plamy atramentu z umów spisanych ponad sto lat temu.
Muzeum nie tylko zachowuje dziedzictwo rybackie miasta – celebruje odporność mieszkańców wybrzeża, którzy na długo przed turystyką i nowoczesną infrastrukturą budowali swoje życie na zimnych wodach i niepewnych przypływach.
Spędzenie godziny w środku jest jak wejście na pokład statku zacumowanego w historii. A kiedy wyjdziesz z powrotem na ciche nabrzeże, z górami wciąż wyłaniającymi się na horyzoncie, trudno nie poczuć ciężaru i godności tego, co było wcześniej”.
Podczas spaceru po Ísafjörður otoczą nas zapachy słonej wody, minerałów i często ryb z przetwórni.
Gdy pojedziemy dalej wzdłuż fiordu drogą 61, dotrzemy do Bolungarviku, a stamtąd drogą 630 na górę zwaną Bolafjall.
Istniejąca tam stacja radarowa została zbudowana przez Amerykanów w styczniu 1992 r., a koszty budowy pokrył Fundusz Infrastrukturalny NATO. Koszty eksploatacji pokrywały Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych, ale stacja była obsługiwana przez Ratsjárstofnun (Agencję Radarową), zatrudniającą personel cywilny. Zadaniem stacji było przechwytywanie i śledzenie wszystkich radzieckich samolotów przelatujących przez lukę GIUK (Grenlandia-Islandia-Wielka Brytania), które znajdowały się w zasięgu jej radarów, oraz przekazywanie informacji do Centrum Kontroli Operacyjnej Radarowej (ROCC) w bazie lotniczej Keflavik.

W 2006 r. Stany Zjednoczone wycofały swoje jednostki wojskowe z Islandii, pozostawiając stację radarową całkowicie w rękach islandzkich. W 2008 r. Agencja Radarowa została zamknięta, a jej misja została przeniesiona do nowo utworzonej Islandzkiej Agencji Obrony (Varnarmálastofnun Íslands), a po jej zamknięciu operacje zostały przeniesione do Islandzkiej Straży Przybrzeżnej.
1 września 2022 roku na górze Bolafjall oddano do użytku platformę widokową. Nie, nie widać stąd Grenlandii, a to ze względu na krzywiznę Ziemi, ale w linii prostej odległość stąd do grenlandzkiego wybrzeża jest mniej więcej taka, jak z Wrocławia do Warszawy. Zdecydowanie można tu odetchnąć grenlandzkim powietrzem.

Platforma widokowa wykonana ze stali i szkła została skonstruowana w Polsce. Ma długość 55 metrów i jest zawieszona na wysokości ponad 600 metrów nad poziomem morza. Szacuje się, że w ciągu jednego roku miejsce to odwiedza około 100 000 osób.

Nasyceni widokami, ale głodni, wracamy do Ísafjörður, gdzie w centrum przy Hrannargata 2 stoi skromny dom, mieszczący restaurację Husið słynącą z pysznego jedzenia. Można tam znaleźć tradycyjne islandzkie smaki – zupę rybną, rybę dnia, jagnięcinę. Często goszczą tam również muzycy, wykonujący muzykę na żywo.

A jeśli będziecie mieć szczęście, obsłuży Was przemiła para z Polski – Sandra i Janek – nawet nie znając islandzkiego, dogadacie się tu z pewnością!

Będąc Ísafjörður, trzeba spojrzeć w górę. Na zboczach górujących nad miastem można zaobserwować bariery przeciwlawinowe.

Na Fiordach Zachodnich mieszka się w cieniu lawin. Obfite opady śniegu w połączeniu ze stromizną gór tworzą warunki lawinowe. Stąd system ostrzeżeń, blokady dróg zimą i czasem huk schodzącej lawiny:
Teraz skierujemy się na południe. Tunel za miastem rozwidla się i warto w nim skręcić w drogę 65, prowadzącą w kierunku Suðureyri. Po wyjechaniu z tunelu w dolinie Vatnadalur znajdziecie skansen, w którym stoi chata rybacka Ársól, zrekonstruowana na wzór tradycyjnych verbúðir – sezonowych chat rybackich budowanych na Fiordach Zachodnich. Można tu chociaż trochę poznać sposób życia dawnych islandzkich rybaków. Chata ta pozwala, zarówno w historycznym kontekście, jak i współczesnej rekonstrukcji, lepiej zrozumieć codzienność ludzi morza w XIX wieku.

Tradycyjna chata verbúð, taka jak Ársól, była konstruowana z materiałów dostępnych w najbliższym otoczeniu. Głównym budulcem były kamienie oraz darń – dwa kluczowe surowce, które umożliwiały budowę wytrzymałych i stosunkowo dobrze izolowanych budynków. Ściany budowano z kamienia układanego warstwowo, z wypełnieniem z mniejszych kamieni i ziemi. Kamień był łatwo dostępny na islandzkim wybrzeżu i zapewniał solidność konstrukcji. Dach wykonywano z darni ułożonej na drewnianych belkach. Darń była kluczowym elementem, ponieważ zapewniała izolację cieplną i ochronę przed wiatrem. Podłoga to zazwyczaj było klepisko, choć w niektórych przypadkach kładziono na niej drewniane deski lub kamienie.
W finalnej wersji Ársól znalazły się cztery posłania wykonane z kamienia i darni. Były one wbudowane w strukturę budynku, co pozwalało na ograniczenie strat ciepła.
Budowa takiej chaty mogła trwać kilka tygodni, a jej utrzymanie wymagało regularnych napraw – szczególnie w miejscach, gdzie silne wiatry i sztormy mogły osłabiać dach pokryty darnią.
Chata rybacka Ársól została zaprojektowana przez Valdimara Össurarsona, inspirowanego dawnymi chatami w Kollsvík, a jej budowa była nadzorowana przez Eyþóra Eðvarðssona w ramach inicjatywy Fornminjafélag Súgandafjarðar. Dzięki dokładnym badaniom archiwów i analizie dawnych planów budowlanych udało się stworzyć wierną rekonstrukcję.

Rekonstrukcja Ársól, ukończona w 2021 roku, jest jednym z najbardziej autentycznych przykładów odtworzenia warunków bytowych dawnych islandzkich rybaków. W jej wnętrzu znajdują się prymitywne drewniane elementy, kamienne legowiska i miejsce do przechowywania narzędzi.
Powoli wynurzamy się z przeszłości i tunelem wracamy na drogę nr 60, żeby dotrzeć do niezwykłego wodospadu – Dynjandi. Wodospad ten, znany również jako Fjallfoss, spada kaskadowo z siedmiu poziomów, z których największy ma około 100 metrów i tworzy wodny welon.

Łączna wysokość wszystkich stopni wynosi około 150 metrów. Dynjandi w języku islandzkim oznacza „grzmiący”, co jest trafną nazwą, biorąc pod uwagę jego potężny i majestatyczny przepływ. Źródłem wodospadu jest rzeka Dynjandisá, która płynie z klifów powyżej do fiordu poniżej, tworząc spektakularny naturalny amfiteatr dźwięków i widoków. Usiądźmy tam i patrzmy. Patrzmy i słuchajmy.




