Lodowiec Dyngjujökull, położony na północno-zachodnim skraju Vatnajökull, wszedł w fazę tzw. „szarży lodowcowej” (framhlaup) – doszło do gwałtownego przyspieszenia jego tempa przesuwania się. Zjawisko to wystąpiło ostatnio w latach 1998–2000. Naukowcy podkreślają, że obecne przyspieszenie nie ma związku z aktywnością wulkaniczną, lecz jest naturalnym procesem charakterystycznym dla lodowców szarżujących.
Dyngjujökull to jęzor lodowcowy położony na zachód od pasma Kverkfjöll, na islandzkich wyżynach. Swoje źródła ma w nim jedna z największych islandzkich rzek – Jökulsá á Fjöllum. Jak wyjaśnia glacjolog Eyjólfur Magnússon z Instytutu Nauk o Ziemi Uniwersytetu Islandzkiego, Dyngjujökull porusza się nieregularnie – przechodzi długie okresy spowolnienia, przerywane gwałtownymi przyspieszeniami.
„Zauważyliśmy, że stacja GPS zainstalowana na lodowcu nagle przyspieszyła. Osiągnęła prędkość porównywalną z tą, jaką obserwowaliśmy podczas poprzedniej szarży lodowca w latach 1998–2000” – powiedział Eyjólfur.
Zwykle stacja przesuwa się o 50–80 metrów rocznie, ale obecnie jej ruch odpowiada 150 metrom na rok. Naukowiec przewiduje, że w najbliższym czasie tempo przesuwania się lodowca może wzrosnąć do kilku metrów dziennie, a proces ten może potrwać nawet dwa lata.
Choć podczas erupcji w Holuhraun magma przemieszczała się z systemu Bárðarbunga właśnie pod Dyngjujökull, obecne zjawisko – jak podkreśla glacjolog – nie ma z tym związku. „To po prostu naturalne zachowanie tego lodowca” – wyjaśnił.
Na czołowej części Dyngjujökull na razie nie widać wyraźnych oznak ruchu, jednak mogą pojawiać się nowe szczeliny i pęknięcia w wyższych partiach lodowca, dotąd uznawanych za bezpieczne i łatwe do pokonania. „Dlatego obecnie odradza się wędrówki przez Dyngjujökull – zwłaszcza na trasie między Grímsvötn a Kverkfjöll. Lodowiec może być miejscami bardzo niebezpieczny” – ostrzegł Eyjólfur Magnússon.




