Już jutro (wtorek, 16 października) Islandia zmierzy się z reprezentacją Szwajcarii w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w 2014 roku. Specjalnie z tej okazji przygotowaliśmy dla Was obszerniejsze podsumowanie i zapowiedź nadchodzącego meczu. Spotkanie będzie szczególnie ważne dla Islandczyków, gdyż stoją przed szansą ugrania bardzo cennych punktów i zakończenia roku 2012 w grupie E na pierwszym miejscu. Nie jest to oczywiście finisz eliminacji, bo w przyszłym roku Islandia rozegra jeszcze siedem spotkań eliminacyjnych, ale już dotychczasowa ich postawa jest zaskakująco dobra.
Zacznijmy jednak od początku. Islandia rozpoczęła swoją przygodę w grupie H udanym występem przeciwko Norwegii. Większość fanów piłki nożnej w Europie skazywało wyspiarzy na porażkę. Remis miał być sporym sukcesem. Stało się zupełnie inaczej – Islandia wygrała. Całe spotkanie stało na wysokim poziomie i to nie „fart” pomógł wygrać gospodarzom na stadionie Laugardalsvöllur, lecz umiejętności i całkiem dobry styl. Zwieńczeniem sukcesu tamtego meczu była finezyjna akcja Islandii, zaczynająca się od połowy boiska, gdzie już po chwili czujny Alfreð Finnbogason po błędzie rywala popędził sam na sam pod bramkę Pettersena i bez większych problemów pokonał go wbijając piłkę do bramki na 2:0. Po zwycięstwie nad Norwegią – przyszedł czas na Cypr. Tym razem o wiele bardziej optymistycznie patrzyli na to spotkanie kibice z Islandii. W rezultacie podopieczni Larsa Lagerbacka zawiedli jednak swoich kibiców i przegrali 0:1. Było to słabsze spotkanie od tego poprzedniego. Oba zespoły nie pokazały fascynującej piłki, ale to południowcy mieli więcej szczęścia. Piłkarze Islandii grali chaotycznie i ciężko się im konstruowało groźniejsze akcje. Często popełniali za to podstawowe błędy. Pojedynek dwóch wysp zakończył się dla Islandczyków źle. Szansa na rewanż u siebie dokładnie za rok – 15 października w Reykjaviku. Po tej porażce nastroje fanów wróciły do normy – czyli Islandia znowu traci w głupi sposób cenne punkty. Część kibiców z pewnością mogło stracić nadzieję, że szwedzka myśl szkoleniowa nie zadziała nawet teraz. Całe szczęście jest mądre powiedzenie – pierwsze koty za płoty. I tak też się stało, bo już po kolejnym bardzo ciężkim meczu wyjazdowym w dalekiej Albanii – Islandia wygrała 2:1. Kolejne trzy punkty dają nadzieję na walkę wyspiarzy o awans do piłkarskich Mistrzostw Świata w Brazylii. Spotkanie między Albanią a Islandią w Tiranie stanęło pod znakiem zapytania, gdyż przez cały wieczór miała miejsce straszna ulewa. Pierwszą połowę udało się rozegrać. W przerwie zaczęły się jednak problemy, gdyż zalegająca woda na murawie nie pozwalała na kontynuację meczu. W końcu organizatorzy uporali się z męczącym deszczem i piłkarze przystąpili do gry. Jeśli chodzi o poziom spotkania, to zdecydowanie nie zachwycał. Ciężko jednak jest rozegrać dobry mecz w tak fatalnych warunkach atmosferycznych. Islandczycy ruszyli śmiało do ofensywy od początku potyczki. „Wikingowie” słyną już z wykonywania długich wyrzutów z autu. Tym razem przyniosło im to sporo powodzenia, gdyż w 18 minucie po długim wyrzucie z bocznej linii boiska udało się rozegrać górą kilka dobrych piłek. Ostatecznie w polu karnym do piłki doskoczył Bjarnason, który głową skierował piłkę w stronę bramkarza gospodarzy. Ten jednak nie zdołał jej schwytać i bezpańska piłka znowu wróciła do Bjarnasona, który tym razem pewnie umieścił ją w bramce. Przy bramce asystował Árnason – również głową. Islandczycy cieszyli się po tym golu jak dzieci. Najcięższe było jednak dopiero przed nimi, bowiem przez kolejne 10 minut Albania przystąpiła do zmasowanej ofensywy. W 28 minucie meczu po bardzo ładnie rozegranej akcji gola dla gospodarzy strzelił Edgar Çani, który występuje na co dzień w Polonii Warszawa. W dalszej części meczu przewagę miała Albania. Bardzo dobrze interweniował kilkakrotnie bramkarz gości – Halldórsson, który zebrał najlepsze noty za to spotkanie. Golkiper KR Reykjaviku w 56 minucie uratował Islandię przed stratą bramki, wyciągając swoje ciało na maksymalną długość i wybijając piłkę rękoma poza bramkę. Była to bardzo dobra interwencja, zaś sam Halldórsson wylądował szczęśliwie na błocie w swoim polu karnym. Losy meczu rozstrzygnęły się dopiero w 80 minucie po stałym fragmencie gry. Rzut wolny z odległości około 13 metrów pewnie wykonał Gylfi Þór Sigurðsson. Ta bramka dała Islandii cenne 3 punkty. Warto wspomnieć, że podopieczni Larsa Lagerbacka otrzymali w tym spotkaniu aż pięć żółtych kartoników – wszystkie w bardzo mokrej drugiej połowie.
Po tym meczu Islandia zajmuje drugie miejsce w grupie E z dorobkiem 6 punktów. Pierwsza jest Szwajcaria, która ma jeden punkt więcej. To właśnie liderów będzie podejmował zespół Lagerbacka w kolejnym meczu grupowym, który odbędzie się już we wtorek w Reykjaviku. Trzecie miejsce w grupie zajmuje Norwegia (4 punkty), a za nią Albania, Cypr oraz Słowenia (po 3 punkty). Zapowiada się więc bardzo ciężkie, ale i ciekawe spotkanie w którym Islandczycy będą mieli szansę utrwalić lub polepszyć swoją pozycję w grupie. Czy będziemy świadkami kolejnej niespodzianki? O tym dowiemy się wieczorem 16 października. W swojej historii Islandia mierzyła się ze Szwajcarią cztery razy. Niestety wszystkie mecze zakończyły się porażką. Bilans bramkowy wygląda równie fatalnie – 1:7.
Jakie są szanse Islandii ?
Wyłączając wariant optymistyczny, to Islandia ma średnie szanse na zwycięstwo w tym arcyważnym spotkaniu. Szwajcarzy są w dobrej formie, lecz ostatni mecz z Norwegią zaledwie udało im się zremisować. Kolejnym faktem jest to, że to Szwajcaria była gospodarzem tego meczu. Patrząc jednak w tył – na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy, wtorkowi rywale Islandii są niezwyciężeni. Mecz towarzyski, a więc ostatni sprawdzian przed eliminacjami zakończył się dla nich zwycięstwem 4:2 nad Chorwacją (wyjazd). W grupie wygrali pierwszy swój mecz ze Słowenią (2:0, wyjazd) oraz u siebie z Albanią – również 2:0. Szwajcaria lubi zagrać ofensywną piłką przez większą część meczu, więc będzie to spore wyzwanie dla Islandii. Włączając wariant optymistyczny, to Szwajcaria może mieć spore problemy w swojej defensywie, jeśli gospodarze ruszą od pierwszych minut do ataku. W żadnym wypadku obie drużyny nie mogą zlekceważyć swojego przeciwnika. W przypadku Szwajcarii jest to mimo wszystko bardziej prawdopodobne. Czy Lars Lagerback znajdzie przepis na pokonanie Szwajcarii? Jakim składem i formacją posłuży się w tym celu? Tego dowiemy się jutro i to prawdopodobnie na minuty przed meczem, a nie jak to bywało ostatnio – o wiele wcześniej. Jeśli Islandia wyjdzie na to spotkanie w pełni przygotowana i zmobilizowana, z wiarą w zwycięstwo – możemy obejrzeć kawał dobrego footballu i kolejny sukces „wikingów”. Wszak dobry będzie nawet remis, bo kolejny punkt przypisany po meczu z najtrudniejszym zespołem w grupie – a takim bezdyskusyjnie jest właśnie Szwajcaria, będzie dużym sukcesem. Minimalnie większym faworytem wtorkowej potyczki jest Szwajcaria. Tylko minimalnie, gdyż Islandię realnie stać na sprawienie niespodzianki. Dodatkowym atutem gospodarzy będą z pewnością kibice, a tych ma być na Laugardalsvöll ponad 10 tysięcy, a więc prawie komplet. Szwajcaria była goszczona w Reykjaviku ostatni raz 17 lat temu. Tym samym była to ostatnia potyczka obu ekip przeciwko sobie. Goście wygrali 2:0.
16.10.2012, grupa H :
20:00, Cypr – Norwegia, Stadio Antonis Papadopoulos – Laranka.
20:30, Islandia – Szwajcaria, Laugardalsvöllur – Reykjavik.
20:45, Albania – Słowenia, Stadiumi Kombëtar Qemal Stafa – Tirana.
A jak Wy przewidujecie ten mecz? Piszcie, typujcie wynik. Trzymajmy kciuki za Islandczyków!