Ambasador Polski w Islandii mówi, że „Polska jest i będzie suwerenna”
[Na podstawie artykułu w mbl.is – „Pólland er og verður fullvalda”]
Relacje między Islandią a Polską zacieśniły się w ostatnich dziesięcioleciach, głównie ze względu na dużą liczbę Polaków, którzy osiedlili się na Islandii na dłużej lub krócej. Ze swojej strony Islandczycy otrzymali potwierdzenie przyjaźni w trakcie krachu bankowego, kiedy Polacy oraz Farerczycy, byli jedynymi narodami, które wyciągnęły pomocną dłoń do Islandii, gdy inni sąsiedzi i sojusznicy odwrócili się od niej plecami.
W ostatnich tygodniach jednak państwo polskie popadło w konflikt z Unią Europejską, który pozornie dotyczy uprawnień państwa i praw jego obywateli. Z kolei rząd polski jest zaniepokojony suwerennością państwa, ważnością polskiej konstytucji i charakterem członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Z tej okazji Morgunblaðið rozmawiał z ambasadorem RP w Islandii Gerardem Pokruszyńskim.
Ambasador Gerard Pokruszyński: My, Polacy, jesteśmy ważnymi Europejczykami, a poparcie dla członkostwa w UE prawie nigdzie nie jest równie wysokie i wynosi około 85%. To więcej niż we Francji czy Niemczech. Ale 78% Polaków uważa też, że polska Konstytucja jest nadrzędna w stosunku do prawa europejskiego. Polska skorzystała z członkostwa w Unii Europejskiej w niezliczonych obszarach. Unia umożliwiła nam szybki postęp gospodarczy, odkąd kraj odzyskał wolność po 1989 roku [po zakończeniu zimnej wojny], otworzyła naszych sąsiadów i otworzyła Polskę – rynek 40 milionów ludzi – dla firm z innych krajów Unii Europejskiej. I to nie tylko z Unii Europejskiej, ale także z innych krajów, takich jak Islandia, bo Islandczycy mają m.in. zakłady przetwórstwa rybnego w Polsce. Dała nam swobodny przepływ kapitału, towarów, usług i ludzi. Przed 1989 rokiem mówiliśmy, że Polakom, którzy przekroczyli zachodnią granicę, udało się uciec. Teraz stało się powszechne, że Polacy wyjeżdżają do innych krajów, aby pracować przez 5–10 lat, może dłużej, a potem wracać do domu.
Morgunblaðið: Dotyczy to również Islandii.
Ambasador Gerard Pokruszyński: Tak, Polacy są zdecydowanie największą mniejszością narodową na Islandii. Można ich znaleźć w całym kraju, pracujących w różnych zawodach. W całym kraju istnieją zakłady przetwórstwa rybnego, a w niektórych fabrykach rybnych pracują prawie wyłącznie Polacy. Wielu zapuściło w Islandii korzenie, ich dzieci są w islandzkich szkołach i mówią po islandzku. W kilku miejscach zorganizowaliśmy polskie szkoły w soboty, aby uczyć języka polskiego, polskiej historii itp. Warto też wspomnieć o tym, że w Polsce jest kilka tysięcy młodych Polaków, którzy ponownie przeprowadzili się tam z rodzicami, ale znają islandzki i niektórzy nadal go używają między sobą, przyjęli islandzką kulturę i utrzymują kontakt z przyjaciółmi w Islandii. Wielu z tych młodych ludzi wróciło na Islandię po osiągnięciu dorosłości. Mają więc dwa kraje ojczyste i oba kraje powinny kultywować tę szczególną relację.
Morgunblaðið: Wysoko cenicie niezależność.
Ambasador Gerard Pokruszyński: Tak i właśnie dlatego ten spór z Unią Europejską jest tak trudny. Po tym wszystkim, co wydarzyło się w historii kraju, suwerenność traktujemy niezwykle poważnie. Jesteśmy w Unii Europejskiej całym sercem i pozostawiamy jej i jej instytucjom różnorakie uprawnienia. Ale suwerenność obejmuje również różne uprawnienia, których nie chcemy i których nie możemy oddać.
Morgunblaðið: Czy premier RP Mateusz Morawiecki nie rzuca wyzwania UE?
Ambasador Gerard Pokruszyński: Nie. Jeśli chodzi o orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego o tym, gdzie znajduje się władza sądownicza, nie ma on wyboru. Nie wolno nam jednak zapominać, że inne europejskie trybunały konstytucyjne doszły już wcześniej do podobnych wniosków. Niemiecki Trybunał Konstytucyjny robił to wielokrotnie, podobnie jak we Francji, Włoszech, Hiszpanii, Danii i tak dalej.
Morgunblaðið: A więc gdzie leży problem?
Ambasador Gerard Pokruszyński: Ten spór zaczął się od orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji dokładnie sprzed roku. Są różne poglądy w tej sprawie, ale wyrok odniósł się do jednoznacznych przepisów konstytucyjnych dotyczących nienaruszalności życia ludzkiego. Wówczas pojawia się spór o to, kiedy życie ludzkie się zaczyna i tu sprawa staje się bardziej złożona, ponieważ Polska jest w dużej mierze krajem katolickim i ignorowanie tego jest błędem.
Morgunblaðið: Krytycy zwracają uwagę, że partia rządząca powołała stronniczych sędziów.
Ambasador Gerard Pokruszyński: Sędziowie są wybierani dokładnie tak samo, jak miało to miejsce cały czas od 1989 roku, wybiera ich parlament. Dlatego często zdarzają się sędziowie, którzy mają taką czy inną opinię, ale osądzają zgodnie z Konstytucją i nie jest to kwestionowane. Jest jednak kwestią sporną, czy w Polsce panuje polskie sądownictwo i polska Konstytucja, czy też prawo europejskie jest nad nimi nadrzędne. To nie pierwszy raz, kiedy takie sprawy trafiają do sądu, stało się to również w 2005 roku i ponownie w 2010 roku, kiedy orzekali zupełnie inni sędziowie, ale ich wniosek był taki sam co do ważności Konstytucji.
Morgunblaðið: Jaka jest więc różnica?
Ambasador Gerard Pokruszyński: Różnica polega na tym, że teraz Unia Europejska chce postawić się ponad suwerennością Polski, a tego nie można zaakceptować.
Morgunblaðið: Są także inne sprawy, które wywołały poruszenie w Brukseli i innych miejscach, np. prawa osób homoseksualnych, wolność słowa i inne. Czy Polska była zaangażowana w wojnę kulturową z innymi krajami UE?
Ambasador Gerard Pokruszyński: Możliwe, niemniej jednak w Brukseli ludzie muszą zaakceptować, że poglądy Polaków są takie, jakie są. Mogą się zmieniać z czasem, ale tacy jesteśmy tu i teraz.
Morgunblaðið: Nie opuszczacie UE, skoro 85% popiera członkostwo?
Ambasador Gerard Pokruszyński: Nie, bynajmniej. Przynależymy do Unii Europejskiej i chcemy tam być.
JP