Według prezesa Stowarzyszenia Lokatorów w Islandii szykuje się na wyspie społeczna katastrofa. Twierdzi, że bardziej prawdopodobne jest wyleczenie niektórych z wirusa eboli niż wyjście z rynku wynajmu. Według nowego raportu stowarzyszenia tylko jedna osoba na dziesięć naprawdę chce wynajmować lokum, a inwestorzy masowo wykupują nieruchomości, co wiąże się z ogromnymi konsekwencjami. Należy podjąć realne działania.
O trudnej sytuacji na rynku najmu mówi się już od dawna. Stowarzyszenie Lokatorów w Islandii podsumowuje sytuację w nowym obszernym raporcie, który dziś trafi do parlamentarzystów i instytucji. Przedstawia fakty dotyczące islandzkiego rynku najmu, które należy wziąć pod uwagę przy podejmowaniu decyzji dotyczących interesów i statusu najemców.
„Sednem sprawy jest pazerność, jaka dominuje na rynku wynajmu. Ceny wynajmu wzrosły o 50 procent w porównaniu z cenami z ostatniej dekady i naturalnie ludzie na tym rynku utknęli. Podaż jest niewielka, produkcja mieszkań spada, więc szykuje się nam społeczna katastrofa” – mówi Guðmundur Hrafn Arngrímsson, przewodniczący stowarzyszenia.
Inwestorzy zgarniają aktywa
Mówi, że ostatnie spostrzeżenia, że rynek wynajmu skurczył się, nie idzie w parze, gdy patrzy się na liczby dotyczące posiadania domów i wzrostu populacji. Wręcz przeciwnie, z biegiem czasu sytuacja się pogarsza. Stowarzyszenie wylicza, że rynek najmu to ok. 27 do 29 proc. całego rynku mieszkaniowego w tym kraju, czyli do 47 tys. gospodarstw domowych.
Raport zwraca uwagę m.in. na wzmożoną aktywność inwestorów na rynku najmu w ostatnich latach. Z około 40 000 mieszkań, które zostały wybudowane od 2005 roku, inwestorzy i firmy kupili większość z nich, ponad 26 000, czyli około dwie trzecie. To całkowite odwrócenie sytuacji, która jest ewenementem w Europie.
W 2022 roku 56 proc. wszystkich nowych budynków trafiło do inwestorów i firm, a odsetek tych, którzy posiadają tylko jedno mieszkanie, wciąż spada. Prawdopodobieństwo posiadania jednego mieszkania spadło o 71 proc. w porównaniu z okresem 1994-2004.
„Podczas gdy mamy do czynienia z tego rodzaju sytuacją, w której inwestorzy zgarniają aktywa mając całkowicie wolną rękę, a najemcy żyją na nieuregulowanym rynku wynajmu, gdzie brakuje jakiejś ochrony, naturalnie stwarza to niezwykle niebezpieczne i poważne konsekwencje, które codziennie powodują osobiste i społeczne traumy każdego dnia” – mówi Guðmundur Hrafn Arngrímsson, przewodniczący Stowarzyszenia Lokatorów.
Nie pozostają rynku wynajmu z własnej woli
Z raportu wynika również, że zdecydowana większość nie chce być na rynku wynajmu, wszystkie badania z ostatniej dekady pokazały, że tylko co dziesiąta osoba jest tam dobrowolnie. Tylko jedna czwarta najemców uważa, że w pewnym momencie będzie możliwe wyjście z rynku najmu.
„To rodzaj przymusowego zatrzymania, a przymusowe zatrzymanie to nic innego jak kara lub przemoc, trzeba użyć takich słów” – mówi Guðmundur Hrafn. Najgorzej sytuacja wygląda wśród osób w wieku 34 lat i więcej. Tylko od 0,5 do 2,4 proc. z tej grupy udało się wyjść z rynku najmu w ostatnich latach.
„Wszystkie ruchy na rynku pokazują, że najemcy po trzydziestce nie mają prawie żadnych szans”. Prawdę mówiąc, mają większe szanse na wyleczenie z eboli niż wydostanie się z islandzkiego rynku wynajmu, który jest najgorszą plagą na świecie” – mówi.
Inne czynniki, takie jak obciążenie płacy minimalnej czynszem, również zostały przeanalizowane w raporcie i umieszczone w kontekście. Odsetek czynszu od płacy minimalnej za mieszkanie o powierzchni od 80 do 100 metrów kwadratowych w stolicy wzrósł zatem od 2011 roku z 19 procent, do 69 procent. W krajach skandynawskich odsetek ten wynosi średnio 48 proc. Badana jest również korelacja z ceną rynkową nieruchomości.
„Obserwujemy, że wynajem domów na Islandii rozwinął się w bardzo nienormalnej korelacji z cenami rynkowymi i to w znacznie większym stopniu niż gdziekolwiek indziej w Europie”, mówi Guðmundur. W latach 2011-2022 korelacja wynosiła na Islandii 61,2 proc., w tym samym okresie wynosiła ona 35,3 procent w Europie. W latach 2018-2020 różnica była największa, 25,8 proc. na kontynencie europejskim, ale aż 193,5 proc. na Islandii, gdzie czynsze wzrosły bardziej niż cena rynkowa nieruchomości.
Niecierpiące zwłoki zadanie naszych czasów
Trzeba działać, można to zrobić różnymi środkami, ale Islandia ma czwartą najsłabszą regulację na rynku najmu ze wszystkich krajów OECD.
Można by na przykład rozważyć ustanowienie zasad ograniczających wykupy na rynku nieruchomości, co już uczyniło wiele krajów, które ułatwiają ludziom wejście na rynek. Potem trzeba wprowadzić pułap czynszowy, a przynajmniej hamulec czynszowy i ustalić zasady indeksacji umów najmu, które nie mają mocy prawnej.
„To jest naprawdę najpilniejsze zadanie naszych czasów. Nie ma znaczenia, jakie zasoby socjalne oferują władze, nie ma to sensu, jeśli nie ma mieszkań i rządzi niepewność mieszkaniowa” – mówi Guðmundur Hrafn.