W Islandii sytuacja wygląda tak, że pracodawcy, którzy naruszają umowy o pracę, nie muszą płacić za to żadnych kar. Nawet jeśli związek zawodowy zaangażuje się w sprawę i uda się udowodnić, że doszło do bezwzględnej kradzieży płac, pracodawca nie musi płacić nic ponad niewypłacone wynagrodzenie – i to bez odsetek.
Wiem o tym dobrze, ponieważ pomogłem kilkudziesięciu osobom, relacjonując ich sprawy jako dziennikarz The Reykjavík Grapevine i Stundinn , a kolejnym kilkudziesięciu członkom społeczności Efling jako przedstawiciel tego związku ds. odszkodowań. Osobiście odzyskałem miliony koron dla pracowników o niskich zarobkach w ciągu dziewięciu miesięcy i wysłałem kolejne żądania zapłaty na kolejne miliony koron do odebrania od prawników związków.
Jeśli pracodawca przez dekadę nie wypłacał prawidłowych wynagrodzeń, to i tak roszczenie o wynagrodzenie może dotyczyć tylko ostatnich czterech lat. Do tego roszczenia nie są doliczane odsetki za zwłokę. Jedyną karą, jeśli można to nazwać karą, są koszty adwokackie doliczone do roszczenia.
Otoczenie prawne powoduje, że pracodawcom opłaca się w ten sposób „obniżać koszty pracy”, a później ewentualnie wypłacić korekty, gdy pracownik będzie dochodził swoich praw, co rzadko się zdarza. A z tymi podmiotami konkurują pracodawcy, którzy starają się zgodnie z prawem i etycznie traktować pracowników.
To jest jeden z dużych problemów, które chcę rozwiązać, i dlatego kandyduję do zarządu VR.
Islandzkie motto „jakoś to będzie” działa na naszą niekorzyść, bo sytuacja w tych sprawach sama się nie poprawi. Z mojego doświadczenia wynika, że większość przestrzega zasad społecznych i wkłada wiele wysiłku w to, aby nie krzywdzić innych, bezpośrednio lub pośrednio. Ludzie ci przestrzegają przepisów ruchu drogowego, sumiennie płacą podatki i troszczą się o dobro i samopoczucie innych osób ze swojego otoczenia.
Jako przedstawiciel odszkodowawczy byłem w stanie rozwiązać większość spraw za pomocą telefonu lub e-maila. Jeśli nie było zgody co do sposobu płacenia za nadgodziny lub kwestii urlopu, mogłem zadzwonić, wyjaśnić te kwestie, a ludzie przyjmowali moje wyjaśnienia jako przedstawiciela związku. To samo dotyczy wielu roszczeń płacowych, gdzie korekty były wypłacane bez opóźnień i stosunek pracy nie był rozwiązywany.
Ale niestety są i tacy, którzy uważają, że mogą zyskać na naruszaniu umów o pracę, i sądzą, że może im to ujść na sucho. Wydaje się, że pytanie dotyczy raczej ryzyka i spodziewanego zysku, niż prawidłowego i uczciwego rozliczenia. A pozycja prawna do zajmowania się takimi przypadkami jest niestety wyjątkowo słaba. A im słabsza jest pozycja pracownika na rynku pracy i im łatwiejsze wydaje się zastąpienie go grupą nowych ofiar, tym większa perspektywa zysku dla pracodawcy.
To społeczne zło często nazywane jest dumpingiem socjalnym lub kradzieżą płac, ale mimo nawiązania do przestępstwa kradzieży, reakcje na takie postępowanie są zupełnie inne. Jeśli pracownik zabierze z kasy 50 000 ISK, pracodawca może pójść na policję i zgłosić kradzież. Nawet jeśli pracownik zwróci pieniądze już następnego dnia, dzięki czemu firma nie poniesie realnych strat. Przestępstwem w rozumieniu prawa jest zabranie środków firmy bez pozwolenia. Jeśli natomiast pracodawca nie wypłaci pracownikowi jego wynagrodzenia, niezależnie od tego, czy brakuje mu 50 000 czy 500 000 ISK, policja poinformuje jedynie pracownika, aby skontaktował się ze swoim związkiem zawodowym. Powodem takiego stanu rzeczy jest brak zainteresowania ze strony władz, ponieważ są to głównie zagraniczni pracownicy, którzy nie mają prawa głosu, są najbardziej narażeni na to wykroczenie.
W raporcie ASÍ z 2019 r. pt.: „Islandzki rynek pracy 2019 – Pracownicy zagraniczni i działalność przestępcza na rynku pracy”, stwierdzono, że w ciągu jednego roku cztery związki zawodowe złożyły roszczenia płacowe na 450 milionów ISK. Ale uważano wtedy, że to tylko kropla w morzu i że rzeczywista kradzież płac może rocznie sięgać miliardów ISK i dotykać tysięcy osób. Marginalizowane grupy są szczególnie narażone na kradzież płac. Pomimo tego, że pracownicy zagraniczni stanowili tylko 19% islandzkiego rynku pracy w tamtym czasie, ponad połowa wspomnianych roszczeń płacowych pochodziła właśnie od nich.
Statystyki te zgadzają się z danymi z ostatniego raportu rocznego VR, w którym czytamy, że pomimo tego, że członkowie VR z obcym obywatelstwem stanowili tylko 11% ogólnej liczby członków to 40% spraw prowadzonych przez dział odszkodowań dotyczyło osób z obcym obywatelstwem. Odsetek ten wzrasta od lat i jest oczywiste, że należy zadbać o tę i inne wrażliwe grupy.
Rozwiązaniem tego problemu jest umożliwienie związkom zawodowym nakładania kar pieniężnych na pracodawców, u których stwierdzono naruszanie obowiązków pracodawcy, oraz na tych, którzy odmawiają przekazywania związkowi w określonych terminach list płac, ewidencji czasu pracy i innych dokumentów. W ten sposób można by wywierać presję na pracodawców, aby wypłacali uzasadnione roszczenia płacowe i sprawnie przekazywali dane.
Różne strony próbowały wywrzeć presję na rząd i ustawodawcę, aby nałożyć taką grzywnę, i pomimo tego, że bardzo chcę tego dopiąć, nie jestem w stanie obiecać, że zrobię to, co innym się nie udało. Czekając na ten oczywisty środek prawny, proponuję inną formę kary dla nieuczciwych pracodawców – chcę stworzyć ich czarną listę. Taka lista byłaby żywym tworem i musiałaby uwzględniać wiele kwestii. Na listę trafialiby ci, którzy nie odpowiadają na słuszne żądania członków i związku lub przenoszą koszty pracy do sektora publicznego.
W ten sposób związek VR informowałby członków i społeczność o firmach, które naruszają swoje etyczne i prawne zobowiązania. Taki środek zaradczy wymaga współpracy między zarządem, prawnikami i działem odszkodowań firmy i musi być stale weryfikowany, ale byłby świetnym środkiem prawnym dla ofiar i miałby duży wpływ odstraszający na pracodawców, którzy ulegają pokusie oszustw. Natomiast poprawa sytuacji pracowników, zwłaszcza jeśli inne związki przyjęłyby także taki środek zaradczy na wzór VR, byłaby niezaprzeczalna w trakcie oczekiwania na zmiany prawne.
Jest to kwestia, którą chciałbym się zająć w zarządzie VR i realizować żądania członków. Wybory trwają do południa 15 marca. Głosować można na stronie VR. Jednak do wczoraj rano zagłosowało tylko 14,6% członków. Dlatego zachęcam wszystkich, którzy mają prawo głosu, aby poświęcili kilka minut na zapoznanie się z kandydatami i skorzystali ze swojego prawa do głosowania.