W ubiegłym tygodniu świętowaliśmy tradycyjny polski Tłusty Czwartek, a dziś w Islandii obchodzony jest dzień słodkiej bułeczki, czyli Bolludagur.
Tego dnia mieszkańcy Islandii zjadają tysiące słodkich ciastek z kremem, z których większość przypomina polskie ptysie i jest polana polewą czekoladową lub karmelową, chociaż dostępne są również inne odmiany.
Dla piekarzy jest to bez wątpienia najbardziej ruchliwy dzień w roku, a dziś przed każdą piekarnią można się spodziewać kolejek.
Cukiernicy przyznają, że wielu wielbicieli słodkości zakupiło swoje ptysie lub puste ciastka już w weekend, bo nie chcieli czekać do dziś. Zamiast kupować ptysie lub bułeczki z nadzieniem, można kupić samo ciasto i samodzielnie wypełnić je bitą śmietaną, dżemem oraz polać rozpuszczoną czekoladą.
„Pieczemy dziesiątki tysięcy słodkich ptysi” – mówił Vilhjálmur Þorláksson, dyrektor zarządzający w rozmowie z Morgunblaðið.
„Zaczęliśmy już w zeszłym tygodniu, ponieważ ludzie mają tendencję do przedłużania uroczystości i zaczynają świętować wcześniej. Weekend był bardzo pracowity i wszystko idzie naprawdę dobrze”.
Dystrybucja do piekarni i miejsc pracy, które tradycyjnie w tym dniu zamawiają słodkości dla swoich pracowników, wymaga planowania i dodatkowego personelu.
Uważa się, że zwyczaj obchodzenia Bolludagur został przywieziony na Islandię przez duńskich i norweskich piekarzy, którzy osiedlili się tu pod koniec XIX wieku.
Bolludagur to pierwszy z trzech dni obchodzonych w tym tygodniu. Jutro, we wtorek, jest Sprengidagur czyli „ dzień wybuchowy”, podczas którego należy się objadać słonymi przysmakami. Zgodnie z tradycją w Sprengidagur na obiad je się zupę grochową na solonej jagnięcinie. Środa to Öskudagur, czyli Środa Popielcowa, w tym dniu dzieci zwykle przebierają się w kostiumy i odwiedzają firmy i sklepy w nadziei, że dostaną słodycze.