Wczoraj widziano kilka osób próbujących pływać na plaży Reynisfjara, gdzie silne prądy oceaniczne zdążyły już zagrozić życiu wielu zagranicznych turystów. Mężczyźni nie ucierpieli podczas swojego wyczynu, ale w ciągu ostatnich sześciu lat na plaży zginęło pięć osób.
Według naocznego świadka było to czterech młodych mężczyzn, którzy nie zważali na ostrzeżenia świadków. W okolicy nie ma żadnego patrolu, a regionalne służby policyjne i ratownicze nie otrzymały zawiadomienia o incydencie.
Íris Guðnadóttir, która jest jednym z właścicieli gruntów w okolicy plaży Reynisfjara, nie słyszała o tym incydencie, kiedy skontaktowała się z nią agencja informacyjna, ale wyjaśniła, że pływanie na plaży jest zabronione. Informacja o tym widnieje się na znakach ostrzegawczych.
Próbowano zwiększyć bezpieczeństwo w okolicy
Grupa właścicieli gruntów prowadziła rozmowy z rządem na temat zwiększenia bezpieczeństwa turystów w tym popularnym miejscu turystycznym. Utworzono specjalną grupę konsultacyjną, która ma pracować właśnie w tym celu.
Íris mówi, że efektem prac jest m.in. nowy system prognozowania fal, coraz lepsze znaki z mapą pokazującą, gdzie znajdują się strefy zagrożenia, światła ostrzegawcze i strona internetowa. Współpraca właścicieli gruntów z Urzędem Turystycznym, ministerstwem turystyki, grupy ratowniczej Landsbjörg i Zarządem Dróg Krajowych (Vegagerðin) układa się pomyślnie, ale w planach nie ma utworzenia na miejscu patrolu.
„Ciągle myślimy nad tym, jak ulepszyć środki bezpieczeństwa na plaży, ale nie zawsze da się zapobiec lekkomyślnym zachowaniom. Oczywiście Islandia to wolny kraj i wszystko, co możemy zrobić, to informować i dawać wskazówki”.