W sądzie odbyło się dziś kolejne przesłuchanie w sprawie islandzkiego rządu przeciwko brytyjskiej sieci sklepów Iceland. Sklep stara się odwołać od decyzji ogłoszonej w 2019 roku w sprawie znaku towarowego nazwy kraju.
Rząd Islandii wygrał w 2019 roku orzeczenie Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO), w którym stwierdzono częściowo, że islandzkie firmy mają pełne prawo do używania słowa dołączonego do ich towarów i usług, a sieć supermarketów nie może rozsądnie przypisać sobie nazwy kraju, który istnieje od IX wieku.
Jednak islandzka sieć sklepów odwołała się od tej decyzji do komisji odwoławczej EUIPO, a stawka jest wysoka.
„Oznaczałoby to, że islandzkie firmy prawdopodobnie nie mogłyby używać słowa „Iceland” w swoich znakach towarowych do oznaczania produktów, które sprzedają” – powiedziała dziennikarzom adwokat Margrét Hjálmarsdóttir, zapytana, co by to oznaczało, gdyby Islandia jako kraj, nie wygrała tej apelacji.
Choć może to brzmieć zaskakująco i trudno w to uwierzyć, ale kraje Jamajka i Szwajcaria miały podobne trudności, a słowo „Islandzki” jest zarejestrowanym znakiem towarowym w Stanach Zjednoczonych.
Orzeczenia w tej sprawie należy się spodziewać dopiero na początku przyszłego roku, a mimo to sprawa może trafić do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.