„Nie nazywam się Björk ani Angelina Jolie, jestem tylko zwykłą aktorką mieszkającą w Hafnarfjörður. Ale to właśnie dlatego chcę się publicznie wypowiedzieć w kwestii Weinsteina, która wypłynęła w tym tygodniu” – stwierdziła Birna Rún Eiríksdóttir w swoim publicznym poście w serwisie Facebook.
Eiríksdóttir napisała, że ma 24 lata, a jej kariera dopiero się rozpoczyna. Niedawno została uhonorowana nagrodą Edda za najlepszą rolę drugoplanową w islandzkim dramacie sądowym pt.: Réttur.
„To, czego doświadczyłam, miało wiele form. Niektóre przypadki miały związek z tym, jak wyglądam. Reżyserzy chcą, żebym wyglądała seksownie lub pokazywała więcej ciała, nawet wtedy, gdy nie ma to logicznego związku z filmowaną sceną”.
Wspomniała również, że reżyserzy posuwają się do psychicznego nękania, jeśli się im przeciwstawia.
„Pokochanie siebie za to, jaka jestem, wypracowanie sposobu na obronę własnego zdania i wiara, że jestem dobrą aktorką niezależnie od tego, jak wygląda moje ciało, zajęło mi sporo czasu” – wyznała Birna.
Obecnie islandzkie media społecznościowe są zalewane wpisami z hasztagiem #metoo, ale posty o tej samej tematyce pojawiają się równie często w innych portalach.
Birna chce podkreślić, że problem ma znacznie większy zasięg, niż „tylko Weinstein w Hollywood… To zjawisko jest powszechne i przybiera wiele różnych postaci. Dzieje się tak nawet w miejscach, gdzie ludzie są absolutnie profesjonalni i mają szeroką wiedzą, a przynajmniej można by tak sądzić”.
Grupa GMT/Krzysztof Grabowski