Dyrektor Islandzkiego Instytutu Genetyki mówi, że obecne infekcje w kraju są spowodowane przez koronawirusa, którego mutacja wskazuje, że może on pochodzić z Europy Wschodniej.
Wykluczył tym samym, że wirus trafił na Islandię z jednego z bezpiecznych krajów, które zostały zwolnione z badań przesiewowych na granicy.
Kári Stefánsson odpowiedział na wczorajsze zarzuty, jakie zostały wysunięte wobec jego firmy, że pandemia koronawirusa ponownie wybuchła w Islandii, ponieważ firma deCode zaprzestała badań przesiewowych na granicy. Według niego nie jest to przyczyną przedostania się wirusa do kraju.
Kári dodał też, że jego firma wypożyczyła szpitalowi Landspítali sprzęt i narzędzia oraz wyszkoliła personel. Powiedział on, że w związku z prowadzonymi badaniami nad koronawirusem i jego mutacją, jest przekonany, iż wirus nie pochodzi z żadnego z bezpiecznych krajów.
„Wygląda na to, że jest to wirus, który ma bardzo rzadką kombinację mutacji. Jest ona tak rzadka, że w międzynarodowej bazie danych zawierającej aż 80 000 mutacji wirusów jest tylko jeden wirus o takiej sekwencji” – komentował Kári.
Dodał także, że analiza została przeprowadzona w Szwajcarii. Według niego, jest całkowicie niemożliwe, aby ten wariant wirusa pochodził z jednego z sześciu bezpiecznych krajów.
„W większości tych krajów przeprowadza się wiele procesów sekwencjonowania wirusa i wiemy, jakie wzorce mutacji stamtąd pochodzą. Tak więc możemy wnioskować, że mutacja ta pochodzi z innego kraju i nie zdziwiłbym się, gdyby pochodziła z kraju Europy Wschodniej, w której nie przeprowadza się tak dokładnego i regularnego sekwencjonowania, jak w innych krajach”.
Powiedział także, że jest bardzo prawdopodobne, że wirus pochodzi z kraju, w którym epidemia trwa od dłuższego czasu i wirus zainfekował bardzo dużą grupę ludzi.
„W związku z tym, że istnieje dziewięć mutacji, które oddzielają tego wirusa od pierwotnej jego wersji, która pochodziła z Włoch, można wnioskować, że wirus przebywał w kraju swojego pochodzenia od dłuższego czasu, albo spowodował zarażenie bardzo dużej grupy ludzi”.
Marta M. Niebieszczanska