Lotniczy kod koloru wydawany przez Islandzki Instytut Meteorologii dla systemu wulkanicznego w północnej części półwyspu Reykjanes został zmieniony z pomarańczowego na żółty. Pomarańczowy kod oznacza rosnące prawdopodobieństwo erupcji. Obowiązuje również, gdy erupcja wulkanu jest w toku, jeśli emisja popiołu jest niewielka lub nie ma jej wcale.
Kolor żółty oznacza, że wulkan wykazuje oznaki aktywności powyżej normalnego poziomu. Aktywność jest nadal ściśle monitorowana.
Większa część magmy w kanale magmowym w Svartsengi uległa solidyfikacji. Prawdopodobieństwo erupcji wulkanu maleje, a podnoszenie się gruntu w obszarze Svartsengi uległo spowolnieniu. Magnús Tumi Guðmundsson, profesor geofizyki na Uniwersytecie Islandzkim, wyjaśnił, że magma, gdy przedostaje się do skorupy ziemskiej, jest o tysiąc stopni gorętsza niż otaczająca ją skała. Różnica temperatur jest tak duża, że magma niezwykle szybko schładza się na krawędziach kanału magmowego.
Sądzi się, że w większości miejsc zewnętrza warstwa kanału ma około dwóch metrów grubości, w innych miejscach jest nieco szersza. Po dwóch tygodniach od uformowania się kanału, około 90% magmy uległo zestaleniu.
„Nie wyklucza to, że nadal istnieje otwarta droga, którą magma może się przemieszczać w górę, jeśli nagromadzi się jej więcej” – mówi. „Ale między innymi z tego powodu prawdopodobieństwo erupcji stało się znacznie mniejsze”.
Według geofizyka prawdopodobieństwo erupcji jest mniejsze również ze względu na spadek aktywności sejsmicznej w okolicy i mniejszy ruch płyt tektonicznych.
„Nie można jednak całkiem wykluczyć, że nie dojdzie do erupcji. Najbardziej prawdopodobnym obszarem jest środek tunelu, na wschód od góry Sýlingarfell” – mówi Magnús Tumi.
„Dotyczy to tylko obecnej sytuacji, gdyż nowy proces może rozpocząć się w niedalekiej przyszłości” – dodaje, wskazując, że magma nadal napływa do komory położonej na głębokości 5–6 km pod Svartsengi. Jednak naprężenia skorupy ziemskiej zostały rozładowane we wstrząsach i aktywność sejsmiczna jest tam teraz niewielka.
Wcześniej sądzono, że erupcja może nastąpić w Grindavíku lub w jego pobliżu, w szczelinie, która powstała tam po dużym trzęsieniu ziemi w nocy 10 listopada. Magnús Tumi twierdzi jednak, że nie ma już żadnych oznak możliwości erupcji w tej szczelinie.
Dodaje jeszcze, że podnoszenie się poziomu gruntu w Svartsengi nieco zwolniło i uważa za mało prawdopodobne, aby do końca miesiąca grunt osiągnął ten sam poziom, co 10 listopada.
„Istnieje kilka scenariuszy. Jeden z nich jest taki, że wypiętrzenie pod Svartsengi będzie rosło w znacznym tempie i za kilka tygodni sytuacja stanie się podobna do wcześniejszej” – mówi Magnús Tumi. W miejscu, w którym znajduje się tunel, jest teraz słaby punkt skorupy ziemskiej. I chociaż magma jest tam w dużej mierze zestalona, najprawdopodobniej nadal istnieje możliwa droga, którą może się ona wydostać na powierzchnię.
Geofizyk twierdzi, że nie ma gwarancji, że wały obronne uratują wszystko, ale mogą one ochronić wiele domów i mienia. Może to też oznaczać uratowanie jednego obszaru kosztem drugiego.
„Radzenie sobie z siłami natury nie jest prostą rzeczą” – mówi i zwraca uwagę, że istnieją pewne zagrożenia związane z wykorzystywaniem energii geotermalnej na Islandii.
„Żyjemy w miejscu, w którym dochodzi do erupcji wulkanicznych. Podczas erupcji zagrożone są niektóre elementy infrastruktury. A kiedy patrzymy na nasze elektrownie geotermalne, to przecież znajdują się one na aktywnych wulkanach. Ponieważ właśnie tam jest dostępne ciepło geotermalne” – wyjaśnia.
Guðmundsson wskazuje, że ważne może być połączenie umożliwiające dostarczanie ciepłej wody ze stolicy do regionu Suðurnes. Jeśli elektrownia Svartsengi przestałaby działać, wówczas rurociąg z regionu Reykjaviku mógłby zaopatrywać region Suðurnes, lotnisko Keflavík i okoliczne obszary.
„Miasto takie jak Reykjanes polega na energii elektrycznej i cieplnej z elektrowni stojącej na wulkanie. Jeśli zostałaby ona zniszczona lub uszkodzona w wyniku erupcji wulkanu, to tego rodzaju połączenie uratowałoby sytuację” – podsumowuje.
Páll Einarsson, emerytowany profesor na Wydziale Nauk o Ziemi Uniwersytetu Islandzkiego, twierdzi, że na półwyspie Reykjanes prawdopodobnie tworzy się nowy kanał magmowy, o czym świadczy wzrost poziomu gruntu w Svartsengi. Cała sprawa jest dość skomplikowana i ma wiele aspektów. Wszystkie możliwości muszą zostać uwzględnione, aby nic nie mogło zaskoczyć ludzi” – powiedział dla Morgunblaðið.
Minęły dwa tygodnie od serii trzęsień ziemi, które spowodowały rozległe szkody w Grindavíku. Mieszkańcy gmina zostali ewakuowani. W tej chwili geolodzy z Islandzkiego Instytutu Meteorologii uważają, że istnieje niewielka szansa na nagłą erupcję w granicach miasta Grindavík. Mieszkańcy otrzymali od władz pozwolenie na wjazd do miasta większymi samochodami o masie całkowitej do 3,5 tony. Dozwolone będą również przyczepy samochodowe.