Minister spraw zagranicznych, Þórdís Kolbrún Reykfjörð Gylfadóttir, powiedziała dla portalu mbl.is, że nie nadszedł jeszcze czas na tworzenie sił zbrojnych w Islandii i temat ten nie jest omawiany w rządzie. Rząd jednak wiele mówi o obronności, zwłaszcza po rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
W sobotnim wydaniu Morgunblaðið były szef biura obrony, Arnór Sigurjónsson, został zapytany o jego nowo wydaną książkę, której tytuł w wolnym tłumaczeniu brzmi „Islandzka armia, zmieniony świat – nowa rzeczywistość”. Uważa on, że należy o tym poważnie dyskutować i że armia islandzka powinna zostać utworzona, aby zapewnić bezpieczeństwo i obronę kraju na przyszłość.
„Bardzo cieszę się z każdej dyskusji na temat bezpieczeństwa i obronności. Często pytano mnie, czy zgadzam się na utworzenie islandzkiej armii. Nie mam trudności z odpowiedzią, ponieważ nie sądzę, aby to był nasz następny krok” – mówi Þórdís i dodaje, że nawet gdyby była tego zdania, to przed samym utworzeniem armii trzeba by wykonać jeszcze wiele kroków.
„Ważne jest, co definiuje się jako armię i czy trzeba wzmocnić elementy obrony cywilnej, które już mamy” – wyjaśnia Þórdís.
„Błogosławieństwem dla kraju i podstawą naszego bezpieczeństwa narodowego jest przynależność do NATO” – mówi minister, wspominając także o dwustronnej umowie Islandii ze Stanami Zjednoczonymi.
„Wszystkie państwa zwiększają swoje wydatki na obronność i my oczywiście też to robimy. Powinniśmy poważnie traktować potrzebę oceny naszych planów, pracy i koordynacji między ministerstwami, agencjami, aby zachować zgodność z agendą NATO. Musimy pracować nad relacjami i poprawić naszą pozycję w świecie. Bo żaden kraj nie jest wyspą, jeśli chodzi o obronę – Islandia także nie” – dodaje.
Friðrik Jónsson, ekspert ds. bezpieczeństwa i obrony, powiedział w wywiadzie dla Morgunblaðið, że dyskusja o islandzkim wojsku zawsze kończy się niczym z powodu emocji, które wywołuje.
Minister Gylfadóttir twierdzi, że nie wie, do czego odnosi się Jónsson, ale z pewnością kwestie obronności są dla wielu Islandczyków niezwykle drażliwym tematem.
„Wiem, że istnieją w Islandii poglądy, że Islandczycy mogli i powinni byli przez lata poważniej traktować kwestie obronności, ale trzeba też pamiętać, jak bardzo bezsensowna napaść Putina na suwerenne i niepodległe państwo zmieniła sytuację, nie tylko w Europie. Zmieniła też naszą filozofię i rzeczywistość naszego regionu” – mówi minister, twierdząc, że obecnie większość jej pracy koncentruje się na konsekwencjach wojny.
„Więc w pełni zgadzam się, że musimy właściwie zrozumieć, co się stało, jaka jest nasza sytuacja, jaką rolę mamy do odegrania, zarówno wewnątrz NATO, jak i przy zewnętrznej współpracy” – podkreśla minister, wskazując że Islandia zwiększa ostatnio udział, obecność i skalę zbierania informacji w dziedzinie obronności.
Czy możliwość utworzenia islandzkiej armii była na poważnie omawiana w rządzie?
„Nie” – mówi wprost minister Gylfadóttir. „Nie ma żadnej zewnętrznej presji na podjęcie takiej decyzji. „Chcemy być godnymi sojusznikami, na co zawsze kładliśmy duży nacisk. Powinniśmy poważnie potraktować naszą rolę, znaleźć swoją pozycję i robić to, co robimy dobrze. Pozostać w ścisłym partnerstwie i trzymać się go, bo nawet te kraje, które przeznaczają dodatkowe środki na wydatki związane z obronnością i te, które mają siły zbrojne, wszystkie polegają na tej współpracy” – podsumowuje minister spraw zagranicznych.
W temacie: