Nie możemy liczyć na pomoc ubezpieczalni…

Dodane przez: INP Czas czytania: 3 min.
fot. Sæunn Káradóttir

Sæunn Káradóttir i Þormar Ellert Jóhansson nadal oceniają szkody spowodowane tornadem, które w piątkowe popołudnie przetoczyło się przez ich farmę. Mimo że Islandia jest znana z występowania silnych wiatrów i ekstremalnych warunków pogodowych, tornada zdarzają się w tym kraju bardzo rzadko.

Na szczęście, gdy tornado uderzyło, mieszkańców nie było w domu. Zerwało dachy z budynków gospodarczych i zepchnęło duży samochód typu SUV wraz z przyczepą do rowu.

- REKLAMA -
Ad image

„Teraz chodzimy wokół budynków i zbieramy wszystkie śmieci, które leżą nawet 500–600 metrów od zabudowań gospodarczych”. Sæunn mówi, że gruz, fragmenty drewnianych elementów i dachówki leżą na rozległym obszarze wokół farmy.

„Skontaktowała się z nami nasza firma ubezpieczeniowa i w trybie online zgłosiliśmy szkodę” – powiedziała Sæunn Káradóttir, rolnik z Norðurhjáleiga w południowej Islandii. Farma Hers została w piątek zniszczona przez tornado. „Ponieważ nie mamy tzw. ubezpieczenia od burz, ubezpieczalnia nic dla nas nie zrobi”.

Tornado zniszczyło siedem budynków i zepchnęło duży samochód terenowy z napędem na cztery koła do rowu. Nie ucierpiało żadne inne gospodarstwo, a w pobliskich gospodarstwach wiatr nie wiał.

Zgodnie z definicją przekazaną przez towarzystwo ubezpieczeniowe rolnicy sami ponoszą koszty takich szkód, co Sæunn uważa za szokujące.

„Oczywiście zdarza się, że mamy złą pogodę i zawsze staraliśmy się mieć pewność, że nic nam nie zagrozi – do tej pory to działało. Z drugiej strony przed taką nawałnicą nie można się zabezpieczyć”.

Sæunn twierdzi, że nie wiedzą jeszcze z mężem, jak duże są szkody finansowe. Do zimy trzeba będzie naprawić budynki dla zwierząt gospodarskich.,

Zdjęcie 1 z 2 Terenówka 4×4 wrzucona do rowu.
Fot. Sæunn Káradóttir

Oczekuje się, że meteorolog oceni szkody, oszacuje prędkość wiatru i nie inne okoliczności. Właściciele farmy skontaktują się również z islandzkim zakładem ubezpieczeń od klęsk żywiołowych. „Uważamy, że [to ubezpieczenie] musi mieć zastosowanie w tej sprawie, chociaż nic na ten temat nie ma w prawodawstwie. Takie zjawisko pogodowe nigdy nie występowało w tym kraju i nie da się ubezpieczyć od czegoś, co nie istnieje”.

Od soboty para zajmuje się naprawą ogrodzeń i zbieraniem luźnych przedmiotów. Samochód nadal leży w rowie. „Meteorolog, z którym rozmawialiśmy, powiedział, że do przepchnięcia takiego pojazdu potrzebna jest prędkość wiatru wynosząca co najmniej 50 m/s” – mówi Sæunn.

Grupa GMT/Monika Szewczuk

Udostępnij ten artykuł