„Chcesz, żebym mówiła do ciebie po islandzku? To pytanie, którego nie powinniśmy bać się zadać, jeśli ktoś, kto z nami pracuje, jest obcokrajowcem. Rozpoczęcie nowej pracy, poznanie współpracowników, nauka języka mogą być trudne i może się to skończyć tym, że nie będziesz z nikim rozmawiać, ponieważ będziesz całkowicie zdezorientowany, gdy wszyscy będą mówić do ciebie po islandzku” – mówi Adriana Karolina Pétursdóttir, nowa przewodnicząca Mannauð, stowarzyszenia zajmującego się zasobami ludzkimi w Islandii.
Zachęcam ludzi i firmy do nieszablonowego myślenia i otwartości w komunikacji, jeśli chodzi o pracowników obcego pochodzenia.
„Faktem jest, że potrzeba tutaj więcej wykwalifikowanych ludzi do pracy. We wszystkich branżach. Aby pomóc ludziom przystosować się do islandzkiego społeczeństwa lub naszych miejsc pracy, często dobrze jest po prostu zapytać: Co najbardziej ci odpowiada? I nie należy się tego wstydzić”.
Ponad 20% siły roboczej w Islandii to pracownicy zagraniczni. Oczekuje się, że w nadchodzących latach do obsadzenia wszystkich miejsc pracy w Islandii będzie potrzebnych więcej osób z zewnątrz. W kolumnie Życie i Praca/ Atvinnulíf na stronie Vísir, w ciągu najbliższych dni będziemy rozmawiać o stanie i rozwoju wielokulturowych miejsc pracy.
Inżynier mechanik w przetwórstwie rybnym
Adriana jest Polką i przeprowadziła się tutaj w 1992 roku, kiedy miała dwanaście lat. Jej mama, która z wykształcenia jest inżynierem mechanikiem, była tu wtedy od około roku.
„Moja mama była z wykształcenia inżynierem mechanikiem, ale wtedy było w Polsce duże bezrobocie, więc utrzymywała nas, pracując jako nauczycielka matematyki i fizyki. Zarobki miała niewiarygodnie niskie i nie wystarczały na utrzymanie” – mówi Adriana.
Jedna z sąsiadek w Polsce powiedziała jej, że można pojechać na Islandię i znaleźć pracę w rybołówstwie za tysiąc dolarów miesięcznie. Co nie było małą kwotą!
„Mama przyjechała tutaj w 1991 roku, od razu zafascynowała się krajem i życiem tutaj i wkrótce poznała wspaniałego człowieka. Kiedy przyjechałam tu jakiś rok później, zamieszkałam z nimi w Grundarfjörður”.
Adriana mówi, że miała szczęście, bo w Grundarfjörður szybko znalazła dobrych przyjaciół, którzy bardzo pomogli jej stać się częścią społeczeństwa i życia towarzyskiego.
Jednak nie zdała wówczas testów z języka islandzkiego i duńskiego, ponieważ nie było żadnej technologii, która by wspierała naukę języka, a musiała przystąpić do testów bez tłumacza lub pomocy.
„Nie tylko standaryzowane testy z języka islandzkiego, ale także z języka duńskiego!” – śmieje się Adriana. Mówi, że kiedy przyjechała tutaj mając 12 lat słabo znała angielski. Wtedy nauka języka rosyjskiego była w Polsce obowiązkowa. Angielskiego zaczęła się uczyć na około rok przed przyjazdem do Islandii. Matematyka okazała się dla niej najłatwiejsza, ale testy językowe były najtrudniejsze.
Później Adriana wyjechała do FSU w Selfoss, gdzie studiowała biznes i administrację. Biznes bardzo ją fascynował i po kilkuletniej przerwie w nauce rozpoczęła studia biznesowe na Uniwersytecie w Bifröst, które ukończyła w 2012 roku.
W 2015 roku ukończyła MIB na kierunku biznes międzynarodowy. Od 2016 roku Adriana pracuje jako lider usług personalnych i zastępca kierownika działu personalnego w Rio Tinto na Islandii.
Adriana mówi, że od czasu jej przyjazdu do kraju wiele się zmieniło w szkolnictwie. Ale trzeba się przyjrzeć wszystkim aspektom społecznym, jeśli chodzi o przyjmowanie osób, które tu przyjeżdżają i pomaganie im.
Kiedy język islandzki musi stać się całkowicie islandzki?
Adriana opowiada się za tym, aby lekcje islandzkiego były dostępne dla każdego, kto przyjeżdża tu pracować i mieszkać, najlepiej w godzinach pracy, jeśli godziny pracy są takie, że można te kursy zorganizować.
„Chciałabym, aby wprowadzono nauczanie w godzinach pracy lub dano inną możliwość, w zależności od tego, jakie są tradycyjne godziny pracy personelu. Nie tylko świat biznesu powinien to wspierać. Rząd może również przyjrzeć się sposobom radzenia sobie z tymi problemami. Ponieważ wiele dobrych rzeczy wynika z pomagania ludziom w nauce języka”.
Adriana dodała również, że ważne jest, aby nie demonizować zbytnio konieczności nauki islandzkiego.
Faktem jest, że nie wszystkie zawody wymagają od nas znajomości islandzkiego. Często po prostu nie jest to potrzebne lub po prostu nie jest uważane za najważniejsze, w porównaniu z kwalifikacjami lub wykształceniem. Jednak jakiś czas temu w mediach społecznościowych zawrzało, kiedy minister Áslaug Arna zamieściła ogłoszenie o pracę, bez pytania o znajomość języka islandzkiego. Niewielu zastanawiało się, nad tym dlaczego znajomość islandzkiego jest potrzebna w tej pracy.
Adriana mówi również, że ważne jest, aby ludzie rozumieli, czym jest społeczeństwo wielokulturowe.
„Zawsze zalecam, aby ludzie starali się jak najlepiej dostosować do społeczeństwa, w którym chcą żyć. Gdziekolwiek są na świecie. Ale czy to oznacza, że trzeba zmuszać przybywających tu ludzi do życia zgodnie z islandzkimi zwyczajami? Czy pozwolić im zachować swoje zwyczaje i tradycje?” – pyta Adriana i dodaje:
„Wielokulturowe społeczeństwo daje ludziom swobodę praktykowania swojej religii i tradycji, i wcale nie jest tak, że jedno wyklucza drugie. Jako przykład podam rodzinę, która zgodnie z wyznawaną religią nie obchodzi Bożego Narodzenia. Jednak zawsze celebrują małą uroczystość w domu podczas świąt Bożego Narodzenia, gdyż się angażują i chcą być częścią społeczności oraz aby dzieci były uczestnikami atmosfery, która panuje tutaj na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem”.
Edukacja jest ważna dla wszystkich, czy to w firmach, czy w szkołach.
„Nie tak dawno słyszałam o młodym mężczyźnie, który jest muzułmaninem. I powiedział, że wciąż czasami słyszy, że jest terrorystą. Ukryte uprzedzenia można znaleźć w wielu miejscach. Dlatego edukacja jest bardzo ważna”.
Dobra rada: kapitał ludzki, a nie goście
Adriana zachęca firmy i rząd do nieszablonowego myślenia i próby znalezienia sposobów na przyspieszenie integracji osób obcego pochodzenia ze społeczeństwem islandzkim.
„Słyszałam o wspaniałym pomyśle w jednej z firm, która oferowała swoim pracownikom lekcje języka islandzkiego w godzinach pracy. Pracownik mógł zaprosić do nauki przyjaciela. Uważam, że to jest świetny pomysł. Bo pracownik może w tym samym czasie zaprosić do nauki islandzkiego np. swoją partnerkę. Firma już zapłaciła za lekcje. W takim przypadku zaangażowanie danej osoby w naukę może być znacznie większe. To przynosi korzyści firmie i społeczeństwu”.
Adriana dodaje też, że możemy obserwować, jak świat biznesu i rząd zacieśniają współpracę w sprawie nauki języka islandzkiego.
,,Nauczania islandzkiego nie powinno się wymagać tylko od firm i to najlepiej w godzinach pracy. Można się zastanawiać nad zaangażowaniem rządu w tę sprawę, ponieważ nauka języka islandzkiego jest korzystna dla całego społeczeństwa”.
Adriana mówi też, że dobrze jest przyjrzeć się wartościom i standardom, których wymaga dyskusja o różnorodności.
„Jako przykład można podać Certyfikat Równości Płac. Trzeba zapobiegać dyskryminacji ze względu na płeć. Nie chcemy nikogo dyskryminować ze względu na narodowość, religię czy cokolwiek innego. Warto się zastanowić, czy ta certyfikacja nie powinna zostać wdrożona, aby generalnie zapobiegać jakiejkolwiek dyskryminacji”.
Potrzebna jest też zmiana nastawienia, które wciąż widać w wielu miejscach pracy wobec pracowników obcego pochodzenia.
Ponad 20% siły roboczej w Islandii pochodzi z zagranicy i potrzebujemy więcej osób, aby tu przyjechały. Dlatego ważne jest, aby ludzie przestali patrzeć na pracowników, którzy przyjeżdżają z innych miejsc, jak na gości, którzy przybyli tu tymczasowo, aby na chwilę popracować. W interesie nas wszystkich leży to by pomoc jak największej liczbie osób, w jak najlepszym przystosowaniu się do tutejszego społeczeństwa i zapewnienie, że ludzie zdecydują się tu zostać, ponieważ potrzebujemy ich do pracy.