„Przede wszystkim bardzo mi przykro i nie rozumiem tego. Kierujemy się zasadą, że zamykamy, gdy wieje silny wiatr. Zamek nie mógł podnieść się wraz z podmuchem wiatru” – mówi Gunnar Gunnarsson, dyrektor generalny Perlan, który zarządza obiektem.
Wczoraj po południu jeden z rogów ogromnego dmuchanego zamku wzniósł się w powietrze. Zamek działał w Akureyri od 17 czerwca, po tym, jak przy Perlanie postawiono inny, większy park rozrywki z dmuchanymi obiektami. Według Gunnara, kiedy doszło do incydentu, w zamku znajdowało się 63 dzieci, tę liczbę pokazał elektroniczny system zakupu biletów, a nie 108 jak na początku sądzono. Na miejscu zdarzenia panowała atmosfera paniki. Aktywowano plan wypadku grupowego obrony cywilnej i wszystkie dostępne oddziały straży pożarnej i policji w Eyjafjörður, zostały wysłane na miejsce incydentu. Obecnie w Akureyri przebywa wielu przyjezdnych z całego kraju z powodu rozpoczętego w środę turnieju piłkarskiego dla dzieci i dorosłych. Stosunkowo niewiele dzieci zostało rannych i nie są to poważne obrażenia. W oświadczeniu policji wystosowanego około godziny 16:00 stwierdzono, że siedmioro dzieci zostało zabranych do szpitala na badania. Jedno z nich zostało przewiezione lotniczym pogotowiem ratunkowym do Reykjaviku.
Trzeba było sprawdzić elementy służące przymocowaniu
Podobny dmuchany zamek znajduje się obok Perlana od prawie trzech miesięcy i według Gunnara działa bez żadnych problemów. Wyraźnie podkreśla, że jeśli wiatr przekroczy 10 m/s, park rozrywki jest zamykany dla gości.
„Nie ma mnie teraz w Akureyri, ale według tych opinii, które usłyszałem na miejscu, przyszedł silny podmuch wiatru i podniósł jeden róg zamku” – mówi Gunnar. Ponieważ jest nieobecny, sytuacja na miejscu pozostaje niewyjaśniona.
„Zamek jest przymocowywany zgodnie z zaleceniami producenta. Kiedy jest napompowany, jest zablokowany. Było tam naprawdę spokojnie, podmuch wiatru dostał się pod jeden róg i nie wiem, co się stało z elementami złącznymi. Zapięcie musiało się odpiąć” – mówi Gunnar i dodaje, że jest w kompletnym szoku. „Nie rozumiem jak to się mogło stać”.
Z obserwacji meteorologicznych na stronie internetowej Veðurstofa Íslands wynika, że prędkość wiatru w Akureyri wynosiła wczoraj rano co najwyżej 6 m/s, przy czym silne podmuchy dochodziły do 11 m/s. Przedwczoraj wiało zdecydowanie mocniej, o czym wspomniała burmistrz Akureyri, Ásthildur Sturludóttir. Gunnar mówi, że zamek był przedwczoraj otwarty. Musi zbadać, jaka była w rzeczywistości sytuacja na miejscu. „Zakładamy, że jeśli jest poniżej 10 m/s, otwieramy. To jest standard” – mówi Gunnar. „Przymocowania zamku powinny jednak wytrzymać znacznie więcej niż taki wiatr”.
Jak podaje agencja Vísir, personel obsługujący zamek był bardzo młody. Jeden z rodziców powiedział, że jest zaskoczony, że na miejscu nie było żadnej odpowiedzialnej dorosłej osoby, i twierdzi, że jedynymi pracownikami na miejscu zdarzenia byli chłopcy w wieku około 15 lat.
„Staramy się wybierać do pracy najlepszą możliwą kadrę. W przypadku takich nieszczęśliwych wypadków ludzie nie wiedzą, co robić. Nikt się tego nie spodziewał. Nie ma informacji na ten temat w żadnym opisie stanowiska. Nikt nie jest przygotowany, że coś takiego może się wydarzyć” – mówi Gunnar. Dyrektor Perlana oświadczył, że tylko i wyłącznie on ponosi odpowiedzialność za to, co się stało i podjął decyzję, że zamek w Akureyri nie będzie ponownie otwarty. Podczas akcji ratunkowej został pocięty w celu ułatwienia dotarcia służbom ratunkowym do dzieci. Według relacji jednego z rodziców, na miejscu zdarzenia panował duży chaos, zarówno wśród rodziców, jak i początkowo wśród służb.
W temacie: