Rolnik z Suðursveit proponuje zwiększenie odstrzału reniferów na wschód od Jökulsárlón. Zwierzęta gromadzą się tam z powodu naturalnych barier. Tereny górskie są przez nie nadmiernie eksploatowane, zagrożona jest brzozowa tundra, a jagnięta nie mają co jeść.
Według doniesień, liczebność populacji reniferów w Suðursveit znacznie wzrosła, a miejscowi rolnicy twierdzą, że zwierzęta niszczą naturalne lasy brzozowe i nadmiernie wyjadają roślinność górską. Hodowcy obserwują spadek wagi jagniąt i obwiniają o to renifery.
Renifery zamieszkują obszar na wschodzie Islandii, ograniczony dwoma lodowcowymi rzekami – Jökulsá á Fjöllum na północy i Jökulsá á Breiðamerkursandi na południu. Na południowym wschodzie zwierzęta mogą przemieszczać się na zachód, ale mają trudności z przekroczeniem jeziora Jökulsárlón i kanału łączącego go z morzem. Arnór Már Fjölnisson, rolnik z Suðursveit, mówi, że duża grupa reniferów zgromadziła się w tym rejonie i trudno jest kontrolować ich liczebność.
„Zaczynają poważnie niszczyć pastwiska, a skutki są już widoczne. Tereny górskie są przetrzebione, co widać po wadze jagniąt. Gwałtowny spadek był obserwowany w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Zwierzęta schodzą też do lasów, naturalnych zagajników brzozowych. Drzewa, które nasi przodkowie chronili, są teraz zjadane i po prostu znikają w dolinach z powodu reniferów” – twierdzi Arnór.
Hodowcy naciskają, aby zwiększyć odstrzał w tzw. łowieckiej strefie 9, zwłaszcza w jej zachodniej części. Ogólnie, limity odstrzału reniferów zostały zmniejszone, aby odbudować populację, ale w strefie 9 kwoty zostały tymczasowo podwyższone. W zachodniej części tego obszaru trudno jest jednak prowadzić polowania. Szacuje się, że latem może tam przebywać ok. 150 reniferów i dyskutuje się o znacznym zmniejszeniu ich liczby.
Arnór twierdzi, że rekompensaty dla rolników nie wystarczają, a natura będzie potrzebowała wiele czasu, aby zregenerować się po zniszczeniu . Krytykuje też fakt, że ustalanie kwot reniferów nie opierało się na naukowej ocenie zasobności pastwisk. Takich danych brakuje, nawet tam, gdzie widoczne są oznaki nadmiernego wypasu.
Renifery mogą potencjalnie przedostać się przez rzekę Jökulsá á Breiðamerkursandi, dlatego ważne jest zmniejszenie ich liczby przed dotarciem do tego obszaru – zwłaszcza że rzeka stanowi naturalną barierę chroniącą przed rozprzestrzenianiem się chorób owiec.
„Nikt nie chce, aby te zwierzęta dostały się do Öræfahólf, jednego z najczystszych obszarów hodowli owiec w kraju. Dlatego chcemy utrzymać ich populację w ryzach” – tłumaczy rolnik.
W innych obszarach Islandii hodowcy chcą zwiększenia populacji reniferów. Polowania na nie generują 300–400 mln koron rocznie dla gospodarki wschodniej Islandii, ale całkowity limit odstrzału drastycznie spada z roku na rok. Þórhallur Borgarsson, przewodniczący Rady ds. Reniferów i przewodnik myśliwski, mówi, że ostatnie dane sugerują, że szacunki populacji mogły być zawyżone, co teraz odbija się na branży.
Tego lata można będzie upolować tylko 665 reniferów (ok. 16% szacowanej populacji). Podjęto decyzję o zmniejszeniu limitów, przez co obecny poziom kwot jest o połowę niższy od tego sprzed 10 lat. Przewodnicy od lat krytykowali zawyżone limity, twierdząc, że odstrzał był zbyt duży w stosunku do rzeczywistej liczby zwierząt.
„Dane pokazują, że prawdopodobnie przeszacowaliśmy populację i ustaliliśmy zbyt wysokie limity. Teraz sytuacja się stabilizuje i liczebność powinna stopniowo rosnąć. Stan populacji jest zadowalający, ale zarządzanie nią wiąże się z koniecznością szukania odpowiedzi na trudne pytanie – ile reniferów i gdzie powinny być” – mówi Þórhallur.
Myśliwi skarżą się na duży wzrost opłat za licencje na nadchodzący sezon. Pozwolenie na odstrzał byka kosztuje teraz ponad 230 tys. ISK, a krowy – ponad 130 tys. ISK.
Środki z opłat są przeznaczane na badania i monitoring, ale ponieważ odstrzał jest mniejszy, mniej pieniędzy trafia też na rekompensaty dla rolników. Gdyby nie podwyżka, nie starczyłoby funduszy na wypłaty. Zdecydowano też o zwiększeniu wypłat dla właścicieli ziemi za każde upolowane zwierzę.
„To swego rodzaju czynsz za korzystanie z terenów prywatnych. Dotąd właściciele otrzymywali niewiele, mimo że myśliwi przemieszczają się po ich ziemi” – twierdzi Þórhallur.
Dodaje, że bez dobrej woli właścicieli gruntów polowania byłyby niemożliwe. „Większość polowań odbywa się na terenach prywatnych. Dlatego współpraca z rolnikami jest kluczowa” – podkreśla.




