„Podczas weekendu pogoda była szalona. Wczoraj było nieco lepiej, ale nadal panowało przenikliwe zimno” – mówi Sigurður Árni Vilhjálmsson, przewodniczący zespołu ratunkowego Dagrenning z Hólmavíku. Policja z Fiordów Zachodnich otrzymała wczoraj po południu wezwanie o pomoc. Młodzi ludzie, którzy podróżowali po Fiordach Zachodnich, nie dawali znaku życia od dwóch dni.
„Rozpoczęliśmy poszukiwania i zaalarmowano także Straż Przybrzeżną, która wysłała helikopter. Helikopter latał nad wszystkimi drogami w okolicy, a także do Patreksfjörður” – mówił Vilhjálmsson. Do pomocy w poszukiwaniach zostały wezwane wszystkie dostępne zespoły ratownicze z Fiordów Zachodnich.
Kiedy wczoraj wieczorem około godziny 21:00 na drodze F66 (Kollafjarðarheiði) zauważono samochód, okazało się, że są w nim ludzie, których szukano. Samochód utknął, a ludzie czekali w nim na ratunek ponad 50 godzin. Okno w samochodzie było wybite, więc w środku było bardzo zimno. Mieli też mało żywności. Zostali zabrani bezpośrednio do Hólmavíku, gdzie zostali nakarmieni i zbadał ich lekarz.
W tej okolicy nie ma dobrego zasięgu sieci komórkowej. Droga jest w zasadzie przejezdna tylko latem. Ponieważ ci młodzi ludzie używali mapy Google, która wskazywała najkrótszą trasę, to niestety wpadli w pułapkę.
„Zapamiętają tę podróż na długo” – powiedział Vilhjálmsson. „Jednak absolutnie słusznie postąpili, czekając czekanie w samochodzie, a nie próbując iść do najbliższej wioski. Bardzo trudno jest znaleźć ludzi idących pieszo, łatwiej jest znaleźć samochód”.