Wypływ lawy z erupcji, która rozpoczęła się wczoraj wieczorem na półwyspie Reykjanes w południowo-zachodniej Islandii, zaczyna zwalniać, ale pojawiły się nowe zagrożenia.
Przepływ w kierunku zachodnim został prawie zatrzymany, ale lawa nadal płynie, choć powoli, na południe. Strumień lawy został odprowadzony od miasta Grindavík dzięki ziemnym wałom ochronnym, jednak lawa płynie również w kierunku farmy o nazwie Hraun, znajdującej się w pobliżu południowego wybrzeża Reykjanes.
Hörður Sigurðsson, który mieszka w Hraun, powiedział dziennikarzom, że był bardzo zaskoczony, gdy rozpoczęła się erupcja. Są oni w trakcie usypywania zapory chroniącej farmę. Martwią się, co stanie się z ich farmą, ponieważ znajduje się na drodze lawy.
Vísir donosi, że lawa płynie z prędkością około 20 metrów na godzinę i znajduje się około 400 metrów od Suðurstrandarvegur, drogi biegnącej wzdłuż południowego wybrzeża Reykjanes.
Można śmiało powiedzieć, że fortyfikacje na wschód od Grindavíku udowodniły swoją przydatność. Jak widać na zdjęciach z drona, wykonanych dziś po południu przez fotografa z newsroomu Ragnara Visage, wały ochronne zatrzymały lawę, która popłynęła wzdłuż nich, nie przedostając się do miasta.
„Gdyby nie było wałów, lawa popłynęłaby w bardziej niefortunnym kierunku” – mówi Úlfar Lúðvíksson, komendant policji w Suðurnes.
Premier Katrín Jakobsdóttir jasno stwierdza, że środki podjęte w celu ochrony infrastruktury na półwyspie Reykjanes okazały się skuteczne.
„Widzimy, że obrona działa. Działania podjęte w celu ochrony infrastruktury również przynoszą rezultaty. Ale oczywiście uważnie śledzimy sytuację i można powiedzieć, że stale wyciągamy nowe wnioski z każdego kolejnego incydentu” – mówi Katrín.
Zapytana, czy są przygotowywane dalsze środki obronne, Katrín mówi, że po każdej erupcji należy sprawdzić zabezpieczenia i symulować nowe modele przepływu lawy. „Na tej podstawie wprowadzać dodatkowe zabezpieczenia i dostosowywać je do sytuacji”.