W nadchodzących latach Islandczycy muszą podjąć decyzję, czy w kwestiach handlu i spraw międzynarodowych podążać za Chinami, czy Stanami Zjednoczonymi. Jest to pogląd Marca Lanteigne’a, profesora nadzwyczajnego nauk politycznych na Uniwersytecie w Tromsö w Norwegii, który niedawno wygłosił wykład na Uniwersytecie Islandzkim.
Lanteigne wskazał, że sytuacja Islandii jest szczególna, zarówno pod względem gospodarczym, jak i politycznym. Że ten mały kraj ma znaczne powiązania z Chinami, a także z USA. Nazwał tę sytuację podręcznikowym przykładem kraju, który stara się jak najwięcej zyskać na relacjach z dwoma supermocarstwami.
Umowa o wolnym handlu między Islandią a Chinami weszła w życie 1 lipca 2014 roku. Ostatnio Stany Zjednoczone zwiększyły swoją obecność wojskową w regionie arktycznym. Lanteigne wspomniał o zwiększonym wykorzystaniu Międzynarodowego Portu Lotniczego Keflavík i zainteresowaniu uniemożliwieniem Islandii udziału w programie „Belt and Road” w Chinach. Program ten służył do finansowania kolei, dróg i portów w wielu krajach, a niektórzy postrzegają go jako sposób na uzyskanie wpływów geopolitycznych.
Lanteigne stwierdził, że presja na Islandię znacznie wzrosła z obu stron. Podczas swojej wrześniowej wizyty w Islandii wiceprezydent USA Mike Pence podkreślił znaczenie powstrzymywania się Islandczyków od przyjmowania technologii 5G od chińskiego giganta telekomunikacyjnego Huawei. Lanteigne wskazał, że w Pekinie firma Huawei jest uważana za symbol chińskiej gospodarki, więc „wybierając Huawei, wybierasz Chiny”.
Lanteigne stwierdził, że dopiero okaże się, w jaki sposób kraje europejskie zareagują na tę presję supermocarstw. Nie jest jeszcze jasne, czy mogą one opracować własną politykę gospodarczą i czy Islandia mogłaby w tym uczestniczyć, czy też byłaby zmuszona do dokonania wyboru między USA a Chinami.
Lanteigne jest Kanadyjczykiem i prowadzi między innymi wykłady w Nowej Zelandii. Zauważył on, że od czasu kryzysu finansowego w 2008 r. wpływ Chin w Nowej Zelandii wzrósł wraz ze wzrostem wymiany handlowej między krajami. Stwierdził, że władze Nowej Zelandii nie wypowiadały się na temat konfliktów na Morzu Południowochińskim i w Hongkongu.
Wreszcie Lanteigne mówił o zainteresowaniu Chin wykorzystaniem Arktyki jako drogi morskiej.
Grupa GMT/Monika Szewczuk