Oświadczenia polityczne zespołu Hatari, w szczególności te krytyczne wobec rządu izraelskiego, testują cierpliwość Europejskiej Unii Nadawców (EBU).
Jeszcze przed wyjazdem do Tel Awiwu członkowie zespołu Hatari głosili zamiar wykorzystania tego miejsca do krytykowania polityki rządu izraelskiego wobec narodu palestyńskiego. Obejmowało to m.in. otwarte wyzwanie dla premiera Benjamina Netanyahu na mecz zapaśniczy, w którym stawka bardzo wyraźnie odnosi się do okupacji suwerennego terytorium.
Na swojej pierwszej konferencji prasowej w Tel Awiwie wokalista Matthías Haraldsson powiedział dziennikarzom, że „członkowie zespołu mają nadzieję na zakończenie okupacji”. Po zwiedzaniu Hebronu z palestyńskim przewodnikiem Klemens Hannigan powiedział dla wiwibloggs, że „segregację widać bardzo wyraźnie”.
Matthías zgodził się, dodając: „Okupacja ma wiele twarzy. Sytuacja na południu, w Gazie jest o wiele gorsza. Ale widać to również na Zachodnim Brzegu i w wielu innych miejscach w tym kraju. Rzeczywistość polityczna jest tu naprawdę absurdalna, a apartheid w Hebronie jest oczywisty”.
Wszystko to najwyraźniej przekroczyło granice cierpliwości EBU, gdyż organizacja ta „poinformowała nas bardzo wyraźnie, że osiągnęliśmy granicę ich tolerancji, o ile jeszcze jej nie przekroczyliśmy, jeśli chodzi o wystąpienia polityczne”.
Zespół spotkał się z powszechną krytyką za rzekome upolitycznienie Eurowizji. Wciąż nie wiadomo, jak zachowają się członkowie zespołu Hatari, który zrobił karierę między innymi dzięki politycznym prowokacjom.
Finał Eurowizji odbędzie się już dzisiaj, w sobotę.
Krzysztof Szewczuk