Húsavík to niewielkie miasteczko leżące na wschodnim brzegu zatoki Skjálfandi, około 50 km na północ od jeziora Mývatn. Ta licząca niewiele ponad 2200 mieszkańców miejscowość, latem przyciąga jak magnes zagranicznych turystów wybierających się na oglądanie wielorybów i fotograficzne safari.
Historia powstania Húsavíku opisana jest w Landnámabók – „Księdze o zasiedleniu“, starodawnej kronice dziejów zasiedlenia wyspy przez pierwszych osadników. Znajdziemy w niej między innymi opis mówiący o tym, że pierwszym odkrywcą Islandii był szwedzki wiking, Garðar Svavarsson, który zgubił swą drogę podczas sztormu, zmierzając na Hybrydy. Kiedy dopłynął do nieznanego lądu, postanowił popłynąć wzdłuż jego brzegów. Okazało się, że ląd jest wyspą. Pamiętając o słowach swojej matki, która przepowiedziała mu, że osiądzie na dalekim lądzie – wybrał na swoje miejsce zamieszkania „zatokę domu”, czyli Húsavík. Tutaj zbudował swój dom, a skrawek lądu, gdzie zamieszkał, nazwał Garðarshólmi na cześć swojego imienia.
Na malowniczym nabrzeżu w centrum miasteczka stoją dwie restauracje, z których jedna została zbudowana w roku 1843 z zebranego na pobliskim wybrzeżu drewna. Dryfując, przypłynęło najprawdopodobniej z odległej Syberii. W czasach kiedy wznoszono restaurację, drewno na wyspie było budulcem na wagę złota. W lokalnej broszurze pojawia się wzmianka, że restauracja jest ekologicznie przyjazna, gdyż nie wycięto żadnych drzew, kiedy ją budowano.
Obok restauracji znajduje się kawiarnia ze stolikami na świeżym powietrzu oraz dwa pokaźne daszki z napisami w kolorze niebieskim i żółtym: „Gentle Giants Whale – watching” (ang. łagodne olbrzymy, oglądanie wielorybów), oraz „North Sailing Whale – watching”. Kiedy się przejdzie pod nimi, dochodzi się na drewniane keje, gdzie cumują kutry, niektóre stylizowane delikatnie na stare łodzie wikingów, które wypływają z entuzjastami fotograficznego szaleństwa na wody zatoki.
Reklama jednej z firm głosi, że na 712 odbytych rejsów w ubiegłym roku 699 zakończyło się pełnym sukcesem, czyli bliskim, wzrokowym kontaktem z kolosami Oceanu Arktycznego. Powstała również nowa, trzecia już firma, która oferuje oglądanie wielorybów i nazywa się „Salka Whale – watching”.
Oglądanie wielorybów rozpoczęło się w Húsavíku w roku 1994 i zaczęło się rozwijać w bardzo szybkim tempie. Sezon rozpoczyna się w kwietniu i trwa do końca listopada. Rocznie, około 60 tysięcy osób bierze udział w wycieczkach organizowanych po zatoce Skjálfandi i około 25 tysięcy turystów odwiedza Muzeum Wieloryba, gdzie między innymi można obejrzeć szkielety 10 wielorybów, które w ostatnich latach zostały wyrzucone na brzeg. Ponieważ oglądanie wielorybów w Húsavíku stało się jedną z największych atrakcji dla tych, którzy odwiedzają Islandię – z tego też powodu miasteczko to stało się znane jako europejska stolica oglądania wielorybów.
Uważa się, że w wodach wokół Islandii żyje w sumie 23 gatunków tych przepięknych ssaków.
Podczas organizowanych rejsów można spotkać humbaki, płetwale karłowate oraz błękitne, orki, sejwale, finwale, grindwale zwane często delfinami olbrzymimi, kaszaloty, delfiny białonose, wale butelkonose oraz morświny. Najdłuższym i najcięższym kolosem pływającym po wodach zatoki jest płetwal błękitny osiągający 33 metry długości. Może żyć nawet dziewięćdziesiąt lat i posiadać wagę dochodzącą do 190 ton. Sam jego język może ważyć tyle ile waży dorosły słoń, a jego serce jest wielkości średniego samochodu osobowego. Natomiast najbardziej zabawnymi i przyjemnymi w oglądaniu są humbaki. Ci, którzy mają trochę szczęścia mogą zobaczyć jak karmią młode, albo jak wyskakując na powierzchnię uderzają przypominającymi skrzydła płetwami po wodzie lub zanurzając głowę w wodzie sprawdzają co dzieje się w pobliżu. Toteż nic w tym dziwnego, że rzesze zaczarowanych turystów, którzy ściągnęli do europejskiej stolicy oglądania wielorybów, wypełniają po brzegi wycieczkowe kutry, aby na długo zapamiętać widoki zapierające dech w piersiach.
Wpadło nam również do głowy, aby wypłynąć takim kutrem wycieczkowym na wody zatoki Skjálfandi w nadziei na spotkanie tajemniczych płetwali – ale niestety na dzień dzisiejszy wszystkie bilety zostały wykupione, a dodatkowo w miejscowym hotelu brakuje miejsca na nocleg. Nie jesteśmy jednakże bezradni, bo zdążyliśmy opanować skuteczną metodę rezerwacji pokoi z kilkudniowym wyprzedzeniem. Wieczorem czeka na nas hotel w Reykjahlíð nad jeziorem Mývatn…
Specjalnie dla czytelników Iceland News Polska, serię Magia północnej Islandii, przygotowała Pani Janina Ryszarda Szymkiewicz, autorka książki „Islandia jak z bajki”.