Jak podają Islandzkie Służby Meteorologiczne, od stycznia na półwyspie Reykjanes zarejestrowano około 8000 wstrząsów. Zdecydowana większość z nich była stosunkowo niewielka, jednak jest bardzo prawdopodobne, że na tym obszarze doszło do nowej intruzji magmy.
W styczniu aktywność sejsmiczna w południowo-zachodniej Islandii wzrosła do takiego stopnia, że Departament Ochrony Ludności i Zarządzania Kryzysowego ogłosił „stan niepewności”. Aktywność ta charakteryzowała się nie tylko występowaniem serii wstrząsów, ale także mierzalnym podnoszeniem się gruntu w pobliżu wulkanu Mt. Þorbjörn.
Od tego czasu obszar ten jest ściśle monitorowany, a 26 marca odbyło się posiedzenie Naukowego Komitetu Doradczego, na którym omówiono wyniki pomiarów. Odnotowano nie tylko tysiące wstrząsów na tym obszarze i wokół niego, ale zmierzono również całkowite wyniesienie gruntu, które wyniosło około 7–8 cm w całym tym okresie.
„Członkowie Naukowego Komitetu Doradczego nadal uważają, że najbardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem tego wyniesienia jest wtargnięcie magmy, która „przepycha się” poziomo między warstwami w skorupie i tworzy próg na głębokości około 3 do 4 km” – czytamy w podsumowaniu wcześniejszego spotkania. „Ta intruzja magmy powoduje wiele trzęsień ziemi na północ od Grindavíku”.
Akumulacja magmy nie musi oznaczać, że wybuchnie wulkan. Aktywność wulkaniczna jest z zasady nieprzewidywalna. Ostatnio liczba wstrząsów zmniejszyła się, a trzęsienia ziemi na tym obszarze nie są przecież niczym niezwykłym.
Ponadto należy podkreślić, że nie istnieje zjawisko „spóźniania się” erupcji wulkanu. Nie tak to działa. Ostatni wybuch wulkanu Mt. Þorbjörn miał miejsce w 1211 roku i trwał mniej więcej do roku 1240, ale nic nie wskazuje na to, że wulkan ten ma jakiś regularny harmonogram wybuchów.
Naukowcy nadal uważnie obserwują sytuację. Wstrząsy były wielokrotnie odczuwane przez mieszkańców pobliskiego Grindavíku, a w niektórych przypadkach nawet w Reykjavíku.
Monika Szewczuk