Niedaleko od głównej drogi, gdzieś na piećdziesiątce czwórce pomiędzy polami lawowymi i w cieniu wysokich gór, które zmieniają kolor w zależności od pogody, stoi niewielka farma.
Wersja do posłuchania dostępna poniżej
Nie byłoby w tym widoku nic dziwnego gdyby nie fakt, że przy wejściu ktoś zaparkował samochód z podpiętą przyczepą, na której leżą dwa kilkumetrowe, niedawno złowione rekiny.
Farma Bjarnarhöfn leży na pięknym Półwyspie Snaefellsnes, mniej więcej w połowie drogi między Grundarfjörður i Stykkishólmur. Bardzo łatwo tam trafić – ogromny znak w kształcie rekina kieruje wprost na drogę wydzierganą ludzką ręką pośród pól lawowych. Widoki są niezapomniane, a możliwość spróbowania lokalnego przysmaku, dla niektórych może być wyzwaniem życia. Ale bez obaw moi drodzy, rodzina, do której należy to miejsce, zajmuje się obrabianiem rekina od wielu, wielu lat.
W głównym budynku znajduje się tzw. Muzeum Rekina, które w rzeczywistości przypomina trochę rupieciarnię. Znajdziecie tam dosłownie wszystko, co przez lata kurzyło się na islandzkich strychach. Niewątpliwie ma to swój urok i w jakimś stopniu pokazuje jak wyglądało życie kilkadziesiąt lat temu. Ale najciekawsze obiekty są ustawione w centralnym miejscu, na stole oraz pod dużą wiatą stojącą nieopodal budynku.
Można by się zastanowić co jest gorsze: smak czy zapach, ale po doświadczeniach z przetwórnią rybną na Vestmannaeyjar (która produkowała mączkę i smród potrafił budzić w nocy), można dojść do wniosku, że zdecydowanie smak. W życiu nie próbowaliście czegoś podobnego. Pierwsze trzy sekundy – spoko, trochę jak wędzona ryba. Potem robi się ciekawiej, bo nagle zaczynasz czuć „glutowatą” fakturę rekina i pojawia się amoniak. Uderzający prosto w nos, obrzydliwy amoniak, który, bądźcie tego pewni, ni stąd ni zowąd wróci nagle po kilku godzinach. Skojarzenie zapachowe, które możecie z łatwością sobie wyobrazić, to wieczorny spacer koło Żabki i zapach lokalnego alko-barda, który właśnie honorowo oddaje szczocha na pobliski mur.
Procedura przygotowania Hákarla jest bardzo prosta i niezmieniona od dziesięcioleci. Rodzina z farmy Bjarnarhöfn, wie jak obrabiać rekinie mięso, bo truchło obrobione nieodpowiednio, urządziłoby wam niechybnie w żołądku festiwal „Powroty” lub mogłoby doprowadzić nawet do śmierci. Cały proceder najlepiej zobrazuje film, który został nakręcony na farmie przez National Geographic.