„Każdego ranka pierwszą myślą po obudzeniu jest: Znalazłam go!” – mówi Heiða B. Heiðarsdóttir. Po prawie czterdziestu latach bezskutecznych poszukiwań jej marzenie o odnalezieniu biologicznego ojca w końcu się spełniło. Obecnie utrzymują ze sobą kontakt telefoniczny i planują spotkać się w Stanach Zjednoczonych.
Heiða B. Heiðarsdóttir, która prowadzi sklep internetowy Pomp og prakt, została adoptowana, gdy miała zaledwie sześć dni. Jej matka była Islandką, a ojciec Amerykaninem. Wychowywano ją w świadomości, że jest adoptowana i nie uważano tego za problem, ale kiedy sama urodziła dzieci, zaczęła się zastanawiać nad swoim pochodzeniem. Odnalezienie matki zajęło jej niewiele czasu, ale miała już dwadzieścia lat, gdy rozpoczęła poszukiwania ojca. Dowiedziała się, że nazwisko, które jej nadano, nie było prawdziwym nazwiskiem ojca, ale inne informacje podane przez matkę były prawidłowe.
Dziś nie jest zła z tego powodu, ale mówi, że jej matka kłamała i była nieuczciwa w stosunku do niej i jej rodziców adopcyjnych. Jest jednak jej wdzięczna za wiele rzeczy. „Miała sporo rozsądku, aby znaleźć mi najlepszych rodziców na świecie” – mówi Heiða w rozmowie w programie Síðdegisútvarpið na kanale Rás 2.
Jej biologiczna matka zmarła w grudniu, a Heiða mówi, że miała ona swoje tajemnice. Heiða jest przekonana, że matka znała nazwisko jej biologicznego ojca, ponieważ byli razem przez ponad pół roku. „Wiedziała dokładnie, kim on jest” – mówi Heiða. Podanie przez matkę nieprawdziwego nazwiska ojca bardzo skomplikowało poszukiwania.
„Spędziłam całe życie szukając Roberta Monroe, który nie istnieje” – mówi Heiða. W końcu dołączyła do grupy ludzi, którzy pracują jako wolontariusze, aby pomóc w takich poszukiwaniach. I zakończyły się one sukcesem. Wyniki badania DNA wskazały, że prawdopodobnie Heiða ma rodzinę w Stanach i że dwóch mężczyzn, na podstawie ich wieku, może być uważanych za jej ojca. Jeden z nich był w wojsku, więc to musiał być on. „Gdy w końcu dostałam wyniki i zobaczyłam, że dzielę 26% DNA z jego bratem, wiedziałam, że go znalazłam” – wspomina po 37 latach poszukiwań.
„Wyobrażałam sobie ten moment przez całe życie” – mówi Heiða. „Myślałam, że będę wiedziała, jak się poczuję, ale targały mną mieszane emocje. Kiedy dostałam od niego pierwszego maila, poszłam do łazienki i zwymiotowałam” – opowiada. Ale ta wiadomość również rozgrzała jej serce. „To był bardzo piękny e-mail. Wyjaśniał, że to kompletna niespodzianka dla niego, nic o tym nie wiedział, ale czułam, że jestem mile widziana w jego życiu”.
Heiða cieszy się, że jej ojciec żyje i powitał ją z otwartymi ramionami. „Był na wojnie i mógł umrzeć, mógł być w domu opieki, cierpiąc na chorobę Alzheimera. Mógł nie chcieć mieć ze mną nic wspólnego, mógł mieszkać w kartonowym pudle” – myślała. „Ale on jest po prostu wspaniały. Niezwykle otwarty i gotowy na spotkanie, ciekawy mojego życia, dzieci i wnuków”.
Ojciec Heiðy jest żonaty i ma dwie córki, których Heiða jeszcze nie poznała. „Nie zaczęłam z nimi rozmawiać, po prostu chcę go lepiej poznać” – mówi. Jego babcia i dziadek byli Włochami, ale w latach 40. ubiegłego wieku przenieśli się z Neapolu do Stanów Zjednoczonych. Rodzina ojca mieszka teraz w Karolinie Północnej. „Rozmawiamy raz lub dwa razy w tygodniu przez dwie, trzy godziny” – mówi Heiða. „To nie jest trudne, on daje dużo od siebie i słucha entuzjastycznie. Dobrze się rozumiemy”.
W przyszłym roku ojciec Heiða ma odwiedzić Islandię, ale najpierw Heiði planuje spotkać się z nim w Stanach przy filiżance kawy.
Z Heiðą B. Heiðar rozmawiali Andri Freyr Viðarsson i Hrafnhildur Halldórsdóttir w programie Síðdegisútvarpið na kanale Rás 2.