Wywiad z kapitanem jachtowym Martą Sziłajtis-Obiegło, na parę godzin przed wyjściem w morze, Harpa Reykjavík 5. sierpnia 2014.
Marta Sziłajtis-Obiegło, kapitanem jachtowym została w 2005 roku w wieku 19 lat. Jest najmłodszym kapitanem z patentem zdanym na starych zasadach. W latach 2008 i 2009 jachtem typu Mantra 28, opłynęła samotnie świat. Na Islandię zawitała 17-metrowym aluminiowym jachtem „Operon”, pieszczotliwie zwanym „Maleństwem”…
Witold Bogdański : Na Islandii jesteś pierwszy raz?
Marta Sziłajtis-Obiegło: Tak, pierwszy raz. W tej chwili jestem od czterech tygodni na Islandii. Bardzo chcieliśmy tu przypłynąć od czasu kiedy skończyłam ten samotny rejs dookoła świata. Po tych wszystkich bezludnych podbojach, gdzie było bardzo ciekawie, bardzo etnicznie, bardzo inaczej. No, postarałam się o jacht, który może pływać w tereny najdalsze, najdziksze, najmniej takie zagospodarowane dla żeglarzy, bez marin, bez keji. Żeby można było popłynąć w miejsca ciekawe, jeszcze nie zmęczone tym ruchem turystycznym, gdzie jesteśmy tak samo ciekawi dla miejscowych, jak my jesteśmy ciekawi jak tutaj się żyje, więc zaczęłam pływać gdzieś daleko na północ, na Spitsbergen, do Rosji, na północ Norwegii i teraz przyszła pora na Islandię.
Przypłynęliście tutaj prosto z Polski?
Tak. Cały rejs zaczął się w czerwcu. Wypłynęliśmy z Polski i zmieniając ekipy co tydzień, co dwa tygodnie, płynęliśmy przez Niemcy, Holandię, Belgię, Anglię, później przez Dublin w Irlandii, przez Szkocję, później Wyspy Owcze, południowe wybrzeże Islandii, później dookoła całej Islandii i teraz z Reykjavíku będziemy wypływać przez Heimaey w stronę Wysp Owczych i dalej będziemy wracać jeszcze dwa miesiące.
Tak więc jeszcze jedno zawinięcie na Wyspy Vestmannaeyjar? Bo byliście tam już kiedy was wystraszyła trochę impreza, bo tam było wielkie święto, dzień handlowca.
To będzie dwa razy w sumie (śmiech). Byliśmy też w Ísafjörður, Akureyri, a także w Húsavíku.
Zawinęliście do portu gdzieś na wschodzie?
Na wschodzie nie wchodziliśmy do portów, bo był dość silny wiatr, więc z Húsavíku całe wybrzeże ominęliśmy na rzecz wejścia do Höfn i jechania stamtąd do Jökulsárlón. Musieliśmy to ominąć, bo silnie wiało i stracilibyśmy dużo czasu na halsowanie się. Seyðisfjörður był w planie, ale…
To są bardzo ciekawe rejsy, bo ludzie, którzy nie mają żadnego doświadczenia ani patentu mogą popłynąć z wami…
Tak, niektórzy czują coś takiego. Właśnie, że nie chcą być wożeni autokarem, nie chcą być udziałem tej masowej turystyki, a takich rejonów nie da się inaczej zobaczyć. Więc ja, jak nie zdobędę sobie, nie dopłynę, to nie czuję, że byłam (śmiech).
Widziałem na waszej stronie internetowej (http://www.oceanprzygody.pl), że w pewnym momencie było chyba jedno miejsce na Islandię?
Na Islandię nie było od początku, bo wszyscy chcieli tutaj jechać. Wymianę mieliśmy w Reykjavíku i powrót z Reykjavíku.
Rejsy są tak podzielone, żeby ludzie, którzy mają jakieś stałe zajęcia i niekoniecznie są w stanie popłynąć całą wyprawę, mogli przyjechać na tydzień, dwa tygodnie, a niektórzy przyjeżdżają na następny, następny, następny odcinek. Rejs jest podzielony na kilkanaście odcinków, żeby wymieniać załogi w takich portach, które mają dobre połączenia komunikacyjne, jak Dublin, Londyn, Reykjavík. Następna wymiana jest w Stavanger.
W przyszłości planujesz Islandię jeszcze raz?
Tak, tak, zamierzamy tutaj wrócić w przyszłym roku.
Ale tylko latem? Czy może zimą?
Zimą właściwie to się szykujemy. Ja muszę też czasem popracować, żeby później móc sobie pół roku nie pracować. Chcemy przypłynąć tutaj, później na Grenlandię i na Przejście Północne.
Byłaś najmłodszą żeglarką w historii żeglarstwa, która opłynęła samotnie świat.
Jestem.
Miałaś 23 lata, tak?
Tak. W Polsce jestem najmłodsza.
A! A na świecie jak to jest?
W tej chwili nie wiem.
W tej chwili wypływacie, ile masz teraz osób na pokładzie włącznie z Tobą?
Teraz w siódemkę płyniemy do Stavanger.
Jak się nazywał jacht, którym płynęłaś dookoła świata?
„Mantra ANIA”. To była Mantra 28 budowana przez pana Andrzeja Armińskiego w jego własnej stoczni w Szczecinie. On sam po studiach wybudował sobie łódkę i wypłynął dookoła świata ze znajomymi i stwierdził, że nie ma lepszego zajęcia. I później jakoś tak… zadzwonił i zaproponował mi łódkę. Czy chciałabym sobie gdzieś popłynąć? Łódkę mam zapewnioną, pomoc techniczną mam zapewnioną i czy jest jakieś miejsce, które mi się podoba. No, to to jest bardzo trudne pytanie w życiu. Ciężko jest wszystkiego nie rzucić i nie popłynąć.
Ciekawi mnie jedna rzecz, bo czytałem o Tobie … Ty jesteś poznanianką, tak? Mieszkasz w Gdyni, ale jesteś z Poznania?
Och, Boże, no i wychodzi to wszystko. Urodziłam się, nie wiem, chyba przez przypadek w tym Poznaniu, bo cała rodzina jest … no z różnymi historycznymi przejściami, ale bardziej związana z Gdynią. Mój pradziadek budował Gdynię i tam mamy jak najbardziej rodzinny dom. Mama moja opiekowała się dziadkiem po wylewie kiedy ja się urodziłam w Poznaniu, więc to tak przez przypadek trochę. Później dziadkowie byli starsi, więc tam siedzieliśmy więcej, ale cały czas z wujkami, z babcią w Gdyni też. Ja tam mam swoje mieszkanie. A do mamy się przyjeżdża na święta. I całe życie jeździłam Poznań – Gdynia, Poznań – Gdynia i ciężko mi jest powiedzieć, czy jestem poznanianką, czy gdynianką.
A to zdanie o tym, że w tym domu w Poznaniu jest trochę jak w Muzeum Arkadego Fiedlera. Czyli 28 kamieni z różnych szczytów, korona polskich gór, to sama zbierałaś? Chodziłaś po górach?
Nie, to moja mama. Moja mama jest kolekcjonerem, jest centrum ogniska domowego. Ona stanowi centrum, a my się wszyscy kręcimy, jako takie orbity. Mama zbiera motyle, ma ich też ogromną kolekcję. Ja się staram ze wszystkich ciekawych miejsc coś przywieźć. Teraz jej z wulkanu przywiozłam kawał skały, czy jakieś rogi renifera ze Spitsbergenu. Więc cały czas coś przybywa, takiego znaczącego, wyjątkowego i kiedyś się tego nazbiera.
Ta firma, bo tak można powiedzieć, firma (Ocean Przygody), którą prowadzisz, gdzie ludzie mogą poznać trochę morskiej przygody, to jest jedna rzecz. A czy jeszcze oprócz tego coś robisz? Bo to jest tylko lato, tak?
Tak, tak.
To jest działalność, do której się przygotowujesz zimą. To trwa ile? Pięć, sześć miesięcy?
Staram się nie pływać więcej niż pół roku, bo nie daję rady po prostu.
Z takiego wyczynowego pływania coś szykujesz na przyszłość?
No samo Przejście Północno – Zachodnie zrobiło zaledwie kilkanaście załóg, a co dalej będzie to jeszcze myślę.
Coś się jeszcze może urodzić. To co? Stopy wody pod kilem, pomyślnych wiatrów i do zobaczenia w Islandii. W przyszłym roku, tak?
W przyszłym roku, tak. Myślę, że lipiec to będzie ten czas.
Wywiad z najmłodszą żeglarką w historii żeglarstwa, która opłynęła samotnie świat przeprowadził Witold Bogdański.