Maria Hólm Magnadóttir jest znaną wulkanolog, znaną specjalistką, choć niedocenianą przez kolegów. Tyle można dostrzec, gdy spogląda się na zewnętrzny portret bohaterki. Tak naprawdę jednak Maria jest samotna i stoi na rozdrożu. Straciła ojca, odszedł od niej ważny w jej życiu mężczyzna i przeżyła poważny wypadek, ponosząc bolesne osobiste konsekwencje.
A teraz leci służbowo do Paryża.
Obok niej w samolocie siada śródziemnomorska piękność, która zwraca na Marię uwagę… To, co wydaje się przypadkiem, zmienia się w relację, która przewróci życie wulkanolog do góry nogami. Gemma bowiem obserwuje Marię od dawna i ma wobec niej ambitne plany.
Opowieść o zbawiennym kryzysie
Mówi się, że kryzys to także szansa. Wszystkie trudności, jakie spotykają bohaterkę, kształtują ją i tworzą. Czy stałaby się wulkanologiem, gdyby nie to, że to właśnie ojciec pokazywał jej w dzieciństwie lodowiec i tajemnice islandzkiej ziemi? Czy umiałaby patrzeć na świat z poczuciem humoru i autoironią, gdyby nie jej dzielna matka, która nawet w najtrudniejszych chwilach nie traciła optymizmu? Pomimo wielu osobistych strat Maria jest odważna i nie waha się wyruszać na niebezpieczne wyprawy, a nieokiełznana moc wulkanów ukazuje jej to, co jest większe, ważniejsze i starsze niż człowiek. W pewnym momencie, podczas rozmowy z tajemniczą Gemmą, która pragnie radykalnej kobiecej rewolucji, Maria mówi, że brzydzi się polityką i przemocą. Tajemnicza Włoszka chciałaby stworzyć wyspę-utopię rządzoną tylko przez kobiety. Miałaby to być właśnie Islandia. Z kolei Marii nie po drodze z takimi pomysłami, prezentuje rozważne i rozsądne podejście do idei równości.
Jako naukowiec wie, że od rewolucji dużo lepsza jest ewolucja, a niechęć do innych ludzi (w tym wypadku mężczyzn) i wykluczanie ich nie doprowadzi do niczego dobrego. A jednak Gemma ma także sporo racji w swoich nieco pretensjonalnych wywodach. Autorka przerysowuje tę postać, pokazując nam jednocześnie, że możemy się z pewnymi tezami nie zgadzać, co nie znaczy, że nie warto wzbudzić w sobie na ich temat refleksji. Jeśli postać Gemmy nas drażni, to może jest lustrem, tak jak jest to w przypadku Marii, choć ona w pewnym momencie zdaje sobie z tego sprawę i wybiera własną drogę.
Maria szuka samej siebie i odpowiedzi na nurtujące ją pytania – podobnie jak bada wulkany. Spokojnie i metodycznie. Jej podejście do własnego ja podkreśla sama konstrukcja powieści: raz Maria mówi nam o sobie przez to „ja” właśnie, następnym razem opisuje samą siebie z oddalenia, z dystansu, jakby opowiadała o innej kobiecie, osobnym bycie.
Taką zdolność autorefleksji zyskujemy często właśnie w momentach przejścia, momentach granicznych w życiu: po doświadczeniu straty, choroby, śmierci, podczas przechodzenia żałoby, żalu po stracie. Wtedy to właśnie, czasem na moment, czujemy, co jest naprawdę ważne.
A tym czymś jest po prostu to, że istniejemy i możemy doświadczać.
Poszukiwanie siebie
Powieść Steinunn Sigurðardóttir to także historia o szukaniu tożsamości i wolności, w tym także wolności seksualnej. Jak każda żyjąca istota Maria pragnie bliskości i chce być kochana.
Jest takie powiedzenie, że „najpierw wszyscy jesteśmy ludźmi”, a w jednym z popularnych na platformie streamingowej seriali biseksualna bohaterka tłumaczy, że „najpierw zakochuję się w istocie ludzkiej, a nie w jej płci”. Maria wchodzi więc w związek z Gemmą, chociaż ta osoba ją trochę przeraża. Ostatecznie odpycha Włoszkę nie ze względu na płeć, ale jej nieprzewidywalność i radykalizm poglądów. Potem wiąże się z Martą, z którą relacja rozpada się z powodu braku miłości ze strony Marii i trochę z powodu jej braku odwagi, aby przyznać się do relacji z partnerką. To również wydarza się w związkach heteroseksualnych. Zazdrość, zdrada, nieporozumienia, niedogadanie, niedopasowanie, nie mają nic wspólnego z płcią, a wiele z tym, jakimi jesteśmy ludźmi.
Sensualność w powieści, podobnie jak konstrukcja opowiadania poprzez „ja” i „ona”, nie jest jedynie ozdobnikiem. Maria jest tak zmysłowa, jak ziemia, którą bada. Nie ocenia, obserwuje. Samą siebie i innych ludzi.
Odkrywa, że tak jak na samotnej wyprawie najłatwiej i najdokładniej da się wyczuć puls wulkanów, tak trzeba zejść w głąb siebie, aby znaleźć prawdę i odwagę, by trwać przy swoim „ja”, niezależnie od tego, jak nas widzą, oceniają i definiują inni. Kobiety z klasą czy szerzej człowieka z klasą nie określa eleganckie ubranie, zajmowane wysokie stanowisko, posiadany majątek, prestiż, sława czy sprawowana nad innymi władza. Określa ją/jego samoświadomość, poczucie wewnętrznej wolności i wiedza o tym, że jedyną pewnością jest niepewność, a życie jest procesem zachodzących w świecie nieustających zmian.
Olga Szelc
Emiliana Konopka, organizatorka wydarzenia na Facebooku „Dzień Islandzki 2021”, zaprosiła do rozmowy o książce jej autorkę Steinunn Sigurðardóttir i tłumacza Jacka Godka. Rozmowy można wysłuchać TU (od momentu transmisji 5:05:30).