Ile jest naprawdę pór roku w Islandii, czy da się namydlić gejzer? Gdzie banici hodowali owce, czy renifery lubią wyspę, jak smakuje Islandia i jak się na niej świętuje?
W książce blogerów, znanych jako Wapniaki w drodze – znajdziecie mnóstwo takich ciekawostek!
To nie jest typowy przewodnik, choć oczywiście, można i z taką intencją czytać tę opowieść. „Islandia. Historie pisane wiatrem” przygotowana przez wydawnictwo Pascal, to przede wszystkim historia o uważnym podróżowaniu – doprawionym sporą dawką wiedzy, poczucia humoru i własnego doświadczenia. Autorzy nie kryją, że wiele rzeczy w Islandii ich nie zachwyca, ale też i sporo pokochali. Dzielą się więc indywidualnym – a to bardzo cenne – spojrzeniem na wyspę, którą w ostatnich czasie odwiedza coraz więcej turystów. Czy to dobrze, jak radzą z tym sobie Islandczycy, co na to islandzka przyroda? I jak tam ekologia? Tego też dowiecie się z książki.
„Islandia. Historie pisane wiatrem” zbudowana jest modułowo, co pozwala czytać ją w dowolny sposób, chociaż – oczywiście – zachęcam do klasycznego podejścia, czyli od początku opowieści do końca. Jednak jeśli ktoś nie może się doczekać rozdziału o wulkanach czy kulturze basenowej, może bez problemu zacząć czytanie właśnie od nich, a potem swobodnie skakać z tematu na temat. Każdy jest krótki, zwarty i inspirująco opowiedziany.
A wszystko zaczyna się prawie jak u Hitchcocka – nie zdradzę rzecz jasna, jaka przygoda spotkała blogerów tego szczególnego poranka na sielskiej farmie, nie chcę Wam psuć zaskoczenia – powiem jedno – tego się na pewno nie spodziewaliście, oni zresztą także nie. Scena jest bardzo filmowa! Takich zaskoczeń w książce Katarzyna Bobola i Piotr Kersz serwują czytelniczkom i czytelnikom dużo więcej.
Skąd autorzy wzięli się w Islandii? Oni tutaj od 2018 roku po prostu mieszkają. Od razu jednak spieszą z wyjaśnieniem, że nie chcieliby dorabiać swojemu życiu na wyspie romantycznej legendy, że Islandia i tylko Islandia. Jak sami piszą „fascynowało i fascynuje nas wiele krajów świata”. I dobrze, to daje im dystans i świeże spojrzenie. Niejednokrotnie spotkacie w tej książce mocno wyrażone własne zdanie o wyspie, panujących na niej porządkach oraz pomysłach na większe i mniejsze wyprawy (jak na przykład biwakowanie na lodowcu).
Bardzo doceniam w książce Katarzyny Boboli i Piotra Kersza – towarzyszące wszystkim opowieściom, wędrówkom i przytoczonym faktom, jak i anegdotom – poczucie humoru. Dzięki temu dostajemy m.in. przepyszną opowieść o poszukiwaniu pola lawy; dzieciach bawiących się w ulewnym deszczu i porywistym wietrze; o tym, jaki klejnot skrywają przed światem Islandczycy (chociaż niestety coraz mniej im się to udaje – wiadomo – turyści); o zjeżdżaniu windą do wnętrza wulkanu i polowaniach na zorzę polarną nie zawsze uwieńczonych sukcesem. Autorzy przyglądają się Islandii, spotykanym miejscom i ludziom bardzo uważnie i tą uważnością dzielą się z czytelniczkami i czytelnikami. Podróżują we dwójkę, sami organizując sobie – w miarę możliwości – swoje wyprawy. To sprzyja zrównoważonemu zwiedzaniu. Zauważają też trend, który pojawił się i w Polsce – w czasie pandemii, gdy przemieszczanie się było ograniczone – sporo osób odkryło, jak wiele jest jeszcze ciekawych miejsc w najbliższej okolicy i że warto poznawać region, kraj… w ich przypadku wyspę, na której się mieszka. Do tego dostajemy mnóstwo sprawdzonych podróżniczych porad – w końcu zarówno Katarzyna, jak i Piotr to praktycy.
Pod koniec książki autorzy dzielą się swoimi islandzkimi inspiracjami: literackimi, filmowymi, jak i muzycznymi. To bardzo dobry pomysł. A więc i ja się podzielę. Do ich listy literackiej autorek i autorów islandzkich – dołączyłabym jeszcze poezję i prozę: Elísabet Jökulsdóttir, Lindy Vilhjálmsdóttir, trylogię i inne teksty Einara Kárasona, powieści Lilji Sigurðardóttir i oczywiście Yrsy Sigurðardóttir.
Czy warto zatem sięgnąć po kolejną książkę o Islandii? Z pewnością. Bardzo Wam polecam i zachęcam do poznania bliżej wapniakowej wersji opowieści o wyspie.
Olga Szelc