Yrsa Sigurðardóttir w kolejnej części serii o detektywie Huldarze i psycholog dziecięcej Freyi tworzy mroczną i poruszającą historię o zbrodni i poczuciu winy.
Owdowiała, samodzielnie wychowująca córkę Disa zgadza się na morską wycieczkę, na którą zaprasza ją kolega z pracy, Frikki. Mężczyzna budzi w niej ciepłe uczucia, próbuje nawiązać z nim relację. Matka, córka i starający się o ich sympatię mężczyzna usiłują wspólnie łowić ryby, ale niezbyt im to wychodzi. Za to w sieci zaplątuje się diabolicznie wyglądająca lalka.
Początkowo Disa nie chce zabierać tego przedmiotu do domu, ale jej córka, Rosa upiera się, że to może być dla kogoś ważna pamiątka i lalka jest jej zdaniem niezwykła, nie straszna. Kobieta postanawia pokazać dziwne znalezisko w mediach społecznościowych. Tego samego dnia w nocy ktoś włamuje się do jej domu i rano Disa jest już martwa. Jej śmierć uznaje się za wypadek. Lalka znika bez śladu i z domu, i z konta na mediach społecznościowych. A Rosa zostaje sierotą, przekonaną, że matka zginęła nie bez powodu. Nikt dziecku jednak nie wierzy.
Kilka lat później w tym samym miejscu na morzu przypadkiem znajdują się ludzkie kości. Kim był topielec? Policja musi sprawdzić trop, a detektyw Huldar i tak ma już sporo na głowie. Jego przełożona Erla jest jeszcze bardziej nieprzewidywalna emocjonalnie niż zwykle, stażystka Lina doprowadza wszystkich do szału, a on sam kombinuje jak znów spotkać się z psycholog dziecięcą Freyą. A do tego jeszcze Huldar prowadzi śledztwo w sprawie molestowania seksualnego w ośrodku dla młodzieży. Jak się okazuje, świadkiem tych wydarzeń miała być Rosa, obecnie szesnastolatka. Tylko, że dziewczynę trudno namierzyć, bo wciąż ucieka i się ukrywa. Za nastolatką ruszają policjanci, którym śledztwo utknęło w miejscu, a z mroku przeszłości wyłaniają się kolejne zwłoki i mroczne sekrety.
Zło w książkach Yrsy Sigurðardóttir jest często banalne, niemal przypadkowe, a pierwszy podły uczynek, kłamstwo i niezdolność do ponoszenia konsekwencji – prowadzą do kolejnych tragedii. Są jak kamień wrzucony do wody, kręgi rozchodzą się i pochłaniają kolejne ofiary. Jest to także historia o mechanizmie uzależnienia i współuzależnienia oraz o tym, jak nie jesteśmy przygotowani, aby sobie z nimi radzić, jak łatwo też oceniamy i wyrzucamy poza nawias tych, których dotykają takie sytuacje. To również opowieść o tym, jak trudno czasem wydobyć się z upadku, nawet jeśli się tego chce oraz o tym, że nikogo nie da się uratować na siłę. O tym, że są jednostki na zawsze skazane na niepowodzenie, nieszczęście, cierpienie i podłą śmierć. Smutny to wniosek, zważywszy, że to Islandia jest na niezłym miejscu w rankingu krajów, których obywatele uważają się za szczęściarzy.
Yrsa Sigurðardóttir po raz kolejny okazuje się mistrzynią tworzenia pełnego zagrożenia klimatu opowieści, gmatwania zagadki kryminalnej (policja prowadzi jednocześnie kilka śledztw i bywa wyprowadzana w pole przez świadków), budowania wyrazistych i nieoczywistych postaci oraz dodawania do tego wszystkiego szczypty sarkastycznego poczucia humoru. Zaraz po scenach, w których twarz wykrzywia nam – może nieco gorzki uśmiech – autorka wprowadza postacie lub sytuacje, które sprawiają, że czytelnik czuje dreszcz na plecach.
Diabelska lalka towarzyszy pośrednio lub bezpośrednio poczynaniom policji, ofiarom i świadkom. Każdy, kto styka się z tą zabawką, czuje lęk, przerażenie, obrzydzenie, niepokój. Tyle, że największe zło mieszka nie w samej lalce, ale w ludziach. Ta książka to nie tylko powieść kryminalna, ale – jak zwykle u autorki – również historia o nas samych, tak kruchych wobec przemocy i skłonnych do upadku.
Olga Szelc
Książkę znajdziecie TU.