”Verweile doch!…” Bo oto wczesna idzie starość i nędza ciała, co trupieje” – pisał Kazimierz Przerwa – Tetmajer. Starość prędzej czy później dopadająca każdego szaraka “(…) która leje na nędzne ciało ludzkie kubeł kału i robi zgniłe próchno z „ideału”. Oto ta sama starość dopada super bohatera i o dziwo wnosi powiew świeżości i głębi do kolejnej odsłony filmu o Wolverine.
Lata po tym, gdy widzieliśmy na ekranach kin Logana jako potężnego nadczłowieka, powraca on jako zmęczony życiem kierowca limuzyny, drżący o to, że zostanie rozpoznany jako mutant. Jest słaby, za dużo pije i ma pod opieką schorowanego Profesora X, niegdyś mentora takich istot jak on. Jego życie w ukryciu, burzy pojawienie się dziewczynki, przyszłości jego rodzaju.
Mała superbohaterka jest zbiegiem z laboratorium. Naukowcy nie cofną się przed niczym, aby schwytać swój cenny obiekt badań. Wolverine staje do nierównej walki, w której stawką jest życie dziecka.
Nowy film w reżyserii James’a Mangolda jest dowodem na to, że tematyka filmów o nadludziach nadal może nas czymś zaskoczyć. Ten gatunek fantastyki wydał się już całkiem wyeksploatowany po serii filmów o negatywnych superbohaterach takich jak “Deadpool”, czy też “Hankock”.
Mamy tutaj do czynienia z nadczłowiekiem, któremu jednak to co ludzkie nie jest obce. Jest on przytłoczony szarą codziennością, ciążą na nim obowiązki zwykłych ludzi, wypaliła się w nim wola walki, a przeszłość wyryła w nim głębokie piętno.
Film można oglądać codziennie na ekranie kina Smaralind – TU.
Katarzyna Lukosek