Z jednym z najbardziej znanych fotografów z Islandii, z Ragnarem Axelsonem spotkałam się w galerii Ásmundarsalur w Reykjaviku, gdzie w otoczeniu jego najnowszej wystawy rozmawialiśmy nie tylko o fotografii, ale także o nowych projektach i planach na przyszłość. Ragnar znany jako RAX, zajmuje się fotografią od ponad 40 lat. Jego zdjęcia były publikowane w największych czasopismach na świecie. Publikacje książkowe, wystawy i filmy dokumentalne, nad którymi pracuje uwypukliły zmiany jakie zachodzą w życiu mieszkańców Arktyki. Poprzez swoje zdjęcia pokazuje to jak delikatna i wrażliwa jest natura i jaki wpływ na Arktykę mają zmiany klimatyczne.
„Trochę się obawiałem realizacji tej wystawy i wydawania takiego albumu, dlatego, że jest on bardzo poetycki. Nie wszystkim może się to podobać” – mówi znany islandzki fotograf RAX – Ragnar Axelsson. „Nie wszyscy będą widzieć to, co my teraz. Oczywiście można ten album obejrzeć szybko, przerzucając strona po stronie, nie widząc niczego innego poza lodowcem, szczeliną, jeziorem, rzeką czy morzem. Jednak ci, którzy chcą zobaczyć, i poświęcą trochę więcej czasu, zwrócą uwagę na szczegóły, będą w stanie dostrzec wszystkie ukryte tu obrazy” – dodaje Ragnar, przerzucając strony swojego nowego albumu.
W połowie października, w galerii Ásmundarsalur w Reykjaviku, odbyło się otwarcie wystawy fotograficznej pt. „Jökull”/ „Lodowiec”, jednej z najbardziej poetyckich wystaw fotografii Ragnara Axelssona. Album wydany przez wydawnictwo Qerndu składa się z serii fotografii pokazujących historię lodowców, lodu i wody. RAX na swoich zdjęciach opowiada o cyklach życia lodu, o niekończących się zmianach w naturze.
Z pomysłem stworzenia tej serii wyszedł designer Einar Geir Ingvarsson, który pomagał w wyborze zdjęć. W albumie znajduje się około 140 fotografii, które Ragnar wykonał na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat.
„To jest dość abstrakcyjny album i fotografia, myślę, że jest to swojego rodzaju oda do islandzkich lodowców, które na naszych oczach topnieją” – mówi Ragnar, stojąc przy ścianie, na której wiszą zdjęcia. Na tych lodowcach popiół wulkaniczny stworzył niesamowite, abstrakcyjne wzory. „Kiedy patrzy się na te zdjęcia, można zobaczyć znacznie więcej niż tylko lodowce. Skrzywione twarze, zarysy zwierząt, skrzydła ptaków. Te fotografie działają na wyobraźnię. Mój przyjaciel z Norwegii powiedział, że zdjęcia pokazują twarz Ziemi. Miał rację. Fotografując z samolotu widziałem te zarysy postaci, twarzy czy zwierząt. I nadal odkrywam nowe szczegóły” – dodaje. Na zdjęciach przedstawionych w albumie nie ma linii horyzontu. Ludzie pojawiają się jedynie na dwóch pierwszych fotografiach, ale tylko po to, aby uzmysłowić oglądającemu ogrom tego, co znajduje się w każdym z kadrów.
Oglądając fotografie Ragnara Axelssona w albumie „Lodowiec”, jesteśmy świadkami zmian, jakie zachodzą w przyrodzie i samych lodowcach, które topnieją w zatrważającym tempie. To, co prezentuje nam Ragnar, jest tylko chwilą w ich istnieniu. Lodowiec to ciągle zmieniający się, niemal żywy organizm. Na jego powierzchni pojawiają się szczeliny, pęknięcia, tymczasowe rzeki, jeziora. Dzięki tym fotografiom możemy się do nich zbliżyć. Ragnar wykonywał zdjęcia z samolotu, który sam pilotował. Przelatując nad lodowcami był w stanie sfotografować to, czego nie widać, gdy się na lodowcu stoi. Monochromatyczne kadry hipnotyzują kształtami, pojawiającymi się na powierzchni lodu „szkicami natury” i głębią obrazu. Od jęzora lodowca odrywają się duże części lodu i w postaci gór lodowych wpadają do glacjalnego jeziora, gdzie dryfując topnieją i na koniec wpływają do morza. Tam znów lód staje się wodą. „To jest prawdziwy krąg życia” – dodaje Ragnar, objaśniając kolejne rozdziały albumu, który rozpoczyna się fotografiami lodowca Snæfellsjökull. „Jako dziecko i nastolatek bardzo dużo czasu spędzałem na wsi. Dorastałem blisko natury, w zasięgu lodowca. Kiedy stałem na lodowcach, zawsze czułem tę niesamowitą energię, coś co mają tylko one” – mówi.
Zdjęcia do albumu i na wystawę powstawały przez ostatnie dziesięć lat, ale większość była robiona około dwóch lat temu. Ponieważ na fotografiach nie ma ludzi, trudno jest sobie wyobrazić, jak potężne zjawisko obserwujemy. Detale, kontrasty, gra świateł i cieni przyciągają uwagę, wciągają nas do wnętrza fotografii.
„Gdy pracowałem nad tym projektem, bardzo często wylatywałem z Reykjaviku wcześnie rano, aby mieć lepsze światło i więcej możliwości fotografowania. Planując te podróże, zawsze dokładnie sprawdzałem pogodę i gdy tylko mogłem, startowałem, jak jeszcze było ciemno” – mówi. „Wszystkie zdjęcia wykonałem aparatem, nie korzystam z drona, ponieważ pracując z aparatem w ręce, mogę zmienić kadr tak, aby był dokładnie taki, jak go widzę w danym momencie” – dodaje.
„Obecnie pracujemy nad kolejnym wydawnictwem, które będzie poświęcone grenlandzkiemu psu – niezwykle wytrzymałemu i oddanemu zwierzęciu. Od wielu lat fotografuję Grenlandię, ludzi i żyjące tam zwierzęta. Psy grenlandzkie są wyjątkowe i słyszałem o nich wiele opowieści. Jedna szczególnie ujęła moje serce. Mianowicie gdy podczas polowania z dala od domu właściciel psa zginął, ten nie pozostawił go na mrozie, tylko zaciągnął do domu” – opowiada fotograf.
Świat, który będziemy oglądać w kolejnym albumie i na kolejnej wystawie to opowieść o niezwykłych grenlandzkich czworonogach, bez których życie na pustkowiu byłoby znacznie trudniejsze. Jak ważny dla Ragnara jest temat grenlandzkich psów, widać w nazwie wydawnictwa założonego przez Ragnara Axelssona, Heiðara Guðjónssona i Einara Geira Ingvarssona. Nazwa „Qerndu” to imię grenlandzkiego psa, który będzie bohaterem drugiej książki w tej serii. Wydawnictwo powstało, aby wydać serię książek poświęconych Arktyce.
„Chcemy, aby ludzie zauważyli zmiany, które mają miejsce w Arktyce” – mówi Ragnar. Fotografując Arktykę przez dziesięciolecia jest on świadkiem zmian, jakie zachodzą w przyrodzie i jaki to ma wpływ na życie ludzi zamieszkujących te obszary. „To bardzo ważne, aby zmiany zachodzące w Arktyce zostały zauważone przez ludzi” – dodaje. „To, co możemy zobaczyć na zdjęciach w albumie i na wystawie, już nigdy nie będzie takie samo, i możliwe, że już nie istnieje”.
Z fotografem Ragnarem Axelssonem rozmawiała Marta Magdalena Niebieszczańska.