„Na tę drogę do wyspy Islandyji wyprawieliśmy się beli ze sławnego miasta niemieckiego Bremu, które w niższej saskiej ziemi nad rzeką Warezą leży czternaście mil od morza (…) Szczęśliwie tedy, za Bożą pomocą, w piątek Świętej Trójcy, na drugi koniec Islandyji, do odnogi, która jest blisko Helgapeldu, przypłyneliśmy”.
Daniel Vetter (1613-1638)
Książkę Piotra Milewskiego, podróżnika, pisarza – warto czytać powoli, smakując poszczególne sceny, rozdziały, odkładać, myśleć o niej i do niej wracać. Zwykle pochłaniam lekturę szybko, taką już mam czytelniczą naturę. Ale są książki, dla których warto tempo zwolnić. Ta jest z pewnością jedną z nich.
To podróż w czasie i w przestrzeni – Milewski wyruszył bowiem do Islandii – po lekturze dzieła Daniela Vettera, Morawienina, członka Jednoty Braci Czeskich, który na wyspę popłynął w roku 1613, a w 1638 roku światu podarował także zapis tej wędrówki, dzieło „Islandia albo krótkie opisanie wyspy Islandyji”. Podobnie jak Morawianin polski podróżnik okrążył wyspę. I chociaż dzisiaj mamy do dyspozycji wygodne hotele, pełen komfort, Milewski przemierza Islandię głównie autostopem, zdając się na los i towarzyszy podróży, śpiąc w namiocie i zmagając z surowym klimatem oraz własnymi ograniczeniami. Ta podróż to spore psychiczne i fizyczne wyzwanie, dodatkowo zaś, co często jest w książce podkreślane, wędrowiec ma do czynienia z „najzimniejszym latem od pięćdziesięciu lat”.
Gór wielkich sieła
„Jest tam jeszcze i inszych gór wielkich sieła, przy których także co osobliwego i podziwienia godnego się dzieje. Z tych beła też jedna, 16 mil od Skalholtu, z którą i przy który to się w roku 1613 podczas zimy stało, to jest: przez trzy dni bez przestanku srodze grzmiało i pioruny bieły, które nie inaczy jednak jakby z największych dział strzelano”.
Daniel Vetter
Trzeba przyznać, że autor „Islandii albo najzimniejszego lata od pięćdziesięciu lat” jak mało kto potrafił oddać słowami surowy, pełen melancholii, a jednocześnie specyficznego piękna, wyjątkowy krajobraz wyspy. Opisy gór, wulkanów, morza, dróg, a nawet mgły – zapierają po prostu dech. Nawet siedząc w wygodnym fotelu, z herbatą pod ręką, czuje się złowieszcze dotknięcie deszczu, słyszy jego stuk o dach namiotu. A jednocześnie porywa nas zachwyt, gdy przed oczami wędrowca rozpościerają się widoki, jakie 400 lat temu oczarowały także Daniela Vettera z Moraw. Owszem, Milewski nie szczędzi opisów trudów podróży, ale to w żadnym stopniu nie zniechęca do odwiedzenia wyspy. Wręcz przeciwnie, staje się inspiracją, bo czytelnik czuje, że czytanie to za mało, że chciałby ten sam wiatr poczuć na własnej skórze, zanurzyć się w gorących źródłach, poczuć radość po dniu wypełnionym wędrowaniem. Spojrzeć daleko poprzez pola lawy, zerknąć w głąb wulkanu.
Podobnie rzecz się ma ze spotykanymi na drodze ludźmi. Na dzień dobry autor wpada na członka chrześcijańskiej sekty, spotyka też mniej lub bardziej zadowolonych turystów, farmerów, podrzucających go do kolejnych miejsc kierowców. Niektórzy są bardzo życzliwi, inni umiarkowanie, ale wszyscy raczej przyjaźnie nastawieni. Autor ich postaw życiowych czy zachowanń jednak nie ocenia. Sporo słucha. Trochę pyta. Bo każdy z nich ma do opowiedzenia historię – o sobie, o miejscu, w którym mieszka albo o tym, do którego przyjechał. Milewski, jak kronikarz, te historie zapisuje i przekazuje. Od nas zależy, która z postaci zainteresuje nas bardziej, do której zechcemy wrócić, nad którą z nich – zastanowić, wreszcie, która jest podobna do nas samych.
Pielgrzym z notatnikiem
„Teraz niech się baczny czytelnik kontentuje, a jeśli się komu więcej chce wiedzieć i widzieć, niechże się tam sam wyprawi”.
Daniel Vetter
Całość historii i jej zakończenie sprawiają, że zaczynamy rozumieć, iż ta podróż w istocie nie tyle jest zwiedzaniem, we współczesnym znaczeniu tego słowa, ile stała się pielgrzymką.
Jest również skonfrontowaniem marzenia i wyobrażenia o Islandii z rzeczywistą wyspą.
Jest podróżą nie tylko po Islandii, ale także wędrówką do siebie, poszukiwaniem w sobie opowieści. Nie bez przyczyny autor kończy ją właśnie tak:
„A wędrowiec? – pomyślałem – Co z wędrowcem?
Wędrowiec wydeptuje drogę stopami, krokami wystukując rytm.
A pisarz?
Pisarz czyni to słowami.
Kiedy ich ścieżki się krzyżują, powstaje opowieść.
I tyle. Tylko tyle. Wystarczy”.
Piotr Milewski
„Islandia albo najzimniejsze lato od pięćdziesięciu lat”.
Warszawa 2018
www.wydawnictwoswiatksiazki.pl
Cytaty z dzieła Daniela Vettera pochodzą z książki „Islandia albo Krótki opisanie wyspy Islandyji”, opracowanej i opatrzonej wstępem Dariusza Rotta, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 1977 i zaczerpnięte z książki Piotra Milewskiego.
Olga Szelc