Jeszcze bardziej rygorystyczne przepisy wejdą w życie na islandzkich granicach 1 kwietnia i pozostaną w mocy do końca kwietnia.
Zgodnie z rządową stroną internetową, nowe zasady są następujące:
„Dzieci, które do tej pory były zwolnione z kontroli na granicy, będą poddane testom i kwarantannie (z pewnymi wyjątkami opisanymi poniżej). Podróżni, którzy w ciągu ostatnich 14 dni przebywali na obszarach o kodzie ciemnoczerwonym (zgodnie z klasyfikacją Europejskiego Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób tam, gdzie 14-dniowy wskaźnik zachorowań przekracza 500 lub nie ma wystarczających danych), będą musieli odbyć kwarantannę przez okres 5 dni pomiędzy testami. W przypadku pozytywnego wyniku testu, będą zobowiązani do przebywania w izolacji w zarządzanych miejscach kwarantanny”.
Wspomniane wyjątki dotyczą dzieci urodzonych w 2005 roku lub później:
„W przypadku pozytywnego testu, będą one musiały pozostać w izolacji. W przeciwnym razie będą musiały być w kwarantannie tylko wtedy, gdy podróżują z rodzicami lub opiekunami, którzy są zobowiązani do odbycia kwarantanny”.
Informacje na temat kwarantanny można znaleźć w języku polskim TU, a na temat izolacji – TU.
Oczekuje się, że począwszy od 1 kwietnia nowe zasady spowodują znaczny wzrost liczby osób przebywających w miejscach kwarantanny. Jak donosi mbl.is, kilkuset dodatkowych podróżnych będzie musiało zostać zakwaterowanych w specjalnych ośrodkach.
Do tej pory w Islandii takie ośrodki prowadził Czerwony Krzyż. Obecnie działa tylko jedno miejsce kwarantanny, na Rauðarárstígur w Reykjavíku, ale od początku pandemii było ich aż pięć – trzy w rejonie stolicy, jedno w Akureyri na północy Islandii i jedno w Egilsstaðir na wschodzie.
„Wciąż szukamy dobrych obiektów i prawdopodobnie jutro będzie jasne, z którego hotelu skorzystamy” – powiedział dla mbl.is Gylfi Þór Þorsteinsson, dyrektor ośrodków kwarantanny.
„Zakładam, że będziemy potrzebowali więcej niż jednego hotelu, może nawet więcej niż dwóch” – dodał, wyjaśniając, że na pokładzie każdego samolotu może znajdować się od 150 do 200 osób.
„Wszystko zależy od zakładu ubezpieczeń zdrowotnych, ponieważ to oni są odpowiedzialni za negocjowanie opłat” – podsumował.