Jeśli wchodząc do sklepu mało nie uderzasz głową o jedną z setek, wielkich bombek, Wham! ze swoim hitem króluje w radio a “Kevin” urzęduje na Polsacie, możesz być pewien – Święta tuż, tuż! Jak dotrwać do nich w dobrym humorze, nie zbankrutować i nie oszaleć? I o co w tych całych Świętach w ogóle chodzi…?
Jako mała dziewczynka uwielbiałam Święta. Cudowny zapach unoszący się w domu, smak cytrusów, prawdziwy śnieg za oknem i mnóstwo bożonarodzeniowych bibelotów na półkach, które dzielnie przetrwały kilka już pokoleń. Nie zastanawiałam się wtedy skąd bierze się ten “klimat”. Z biegiem lat coraz więcej przedświątecznych obowiązków spadało na moje barki, zaburzając ten infantylny obraz. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego przed świętami spędzamy 3 tygodnie na sprzątaniu, wydajemy majątek na jedzenie a coraz mniej czasu spędzamy na celebracji życia rodzinnego. Z czasem do tego wszystkiego dołączył kryzys finansowy, który zamiast zbliżyć rodzinę jeszcze bardziej, zmusił rodziców do zastosowania polskiej maksymy “zastaw się a postaw się”. Niestety nawet te nieudolne próby nie sprawiły, że Duch Bożonarodzeniowy zawitał ponownie do naszego domu, a wręcz przeciwnie – najzwyczajniej w świecie znienawidziłam ten wyjątkowy czas. Docierając powoli do trzydziestki zapragnęłam odnaleźć te wszystkie skrywane od dzieciństwa uczucia. Nie jestem do końca pewna skąd pojawiło się te marzenie. Czy było wynikiem kiełkujących we mnie od dawna pragnień, czy może widok moich własnych dzieci zachęcił mnie to tej podróży w czasie?
Przede wszystkim zaczęłam zastanawiać się dla kogo jest Boże Narodzenie. Ponieważ jestem zagorzałą ateistką nie byłam pewna, czy mam jakiekolwiek racje do tego święta. Po głębokim namyśle doszłam do wniosków, że jest to nie tylko religijna opowieść ale przede wszystkim wspaniała historia. Opowieść o rodzinie, o walce za wszelką cenę i o tym, że jeśli będziemy trzymać się razem to na pewno pokonamy wszystkie problemy. Historia ta powinna co roku przypominać nam, że wokół jest wielu ludzi potrzebujących pomocy. Jednak ilu z nas w tym przedświątecznym biegu pamięta o pomocy bliźniemu? Ilu z nas zostawia puste miejsce dla niezapowiedzianego gościa, a ilu z nas oferuje miejsce przy swoim stole potrzebującemu? Jesteśmy tak bardzo tradycyjni, że wolimy aby to miejsce pozostało puste… Nie trzeba być głęboko wierzącym aby podać pomocną dłoń i w tej pomocy drugiemu człowiekowi odnaleźć szczęście więc doszłam do wniosku, że nie tylko ludzie wierzący mogą obchodzić Święta – one są po prostu dla Każdego.
Po obaleniu wątpliwości egzystencjalnych powróciłam w swoich poszukiwaniach na ziemię. O ile w pomaganiu innym (nie tylko w Święta ale i na co dzień!) osiągnęłam poziom zaawansowany to tematyka organizacji najzwyczajniej w świecie mnie przerażała. Pamiętałam co działo się w moim rodzinnym domu, postanowiłam więc postawić na czas spędzony z rodziną a nie porządki i gotowanie od rana do nocy. Fakt – nasze mamy i babcie miały gorzej, ponieważ obecna elektronika niezwykle ułatwia nam życie. Ale powiedzmy sobie szczerze – kto w dzisiejszych czasach ma na to wszystko czas? Nierzadko pracujemy do samej Wigilii, w tygodniu zajmujemy się pracą i dziećmi a w weekendy nadrabiamy zaległości. Więc jak posprzątać i odpowiednio przyozdobić gniazdko, jak ugotować tyle, by najeść się do syta i przy tym nie zwariować? Przede wszystkim spójrzmy na siebie i nasze możliwości realnie. Nic się nie stanie jeśli zgodnie z tradycją potraw nie będzie 12, a zamiast kilku ciast zrobimy dwa ulubione! Wiele potraw może być przygotowanych wcześniej, a odgrzewane nabierają jeszcze lepszego smaku. Pierniczki robione już na początku grudnia zdążą zmięknąć, bigos przesiąknie wszystkimi smakami o śledziach nie wspomnę! Porządki róbmy regularnie już od końca listopada a choinka im wcześniej rozłożona, tym dłużej będzie cieszyć nasze oczy! Zakup prezentów nie zostawiajmy na ostatnią chwilę, przecież nic tak nie zabija Ducha Bożonarodzeniowego jak ogromne korki przed hipermarketem i kolejki do kas mierzone w kilometrach! Rozdzielmy obowiązki po równo tak, by każdy poczuł się ważny ale pamiętajmy, że nie to jest najważniejsze! A co jest? Najważniejszy jest czas spędzony z bliskimi – wspólne lepienie pierogów, ubieranie choinki, ozdabianie pierniczków. Przecież nie chodzi o to aby choinka była odzwierciedleniem najnowszych trendów a nasze ciasto wyglądało niczym dzieło Masterchefa – nikt z Nas nie wspomina łazanek w grzybowej babci, które były równiusieńkie, niczym spod linijki; ale wielu nie może zapomnieć smaku nalewki dziadka, która była robiona z sercem i dojrzewała powoli do powalania swoim aromatem!
Reasumując, najwspanialsze aniołki, gwiazdki i inne ozdoby nie zastąpią szczęścia, dobroci, miłości i pasji a kolorowe światła w oknach i na choince nie sprawią, że nagle staniemy się święci. Zamiast zapadać w świąteczną gorączkę, która napędza i przysparza nerwów, zatrzymaj się!!! Poświęć czas na rozmowy i przemyślenia, nie wysyłaj hurtem bzdurnej świątecznej rymowanki ale zadzwoń, spotkaj się z tymi dla których na co dzień brakuje Ci czasu. Kolekcjonuj wspomnienia. Wtedy to Duch Bożego Narodzenia odnajdzie Ciebie..
Felieton dla Iceland News Polska przygotowała Świtezianka