Felieton autorstwa Sigursteinna Mássona, reprezentanta stowarzyszenia IFAW na Islandii, opublikowany na łamach Iceland Magazine.
„Prawie zawsze są zaskoczeni, gdy im to mówimy. Turyści. 1 200 000 osób w minionym roku, w tym zaś prawdopodobnie 1 500 000. Wielu z nich nie ma pojęcia, że Islandia jest jednym z trzech państw na świecie, w których wciąż poluje się na wieloryby w celach zarobkowych. Pozostałe dwa to Norwegia i Japonia.”
Dokarmianie turystów
Czy naprawdę wielorybnictwo jest na Islandii tak istotne? Faktem jest, że polowaniami na płetwale karłowate zajmuje się tutaj tylko jedna firma. Między kwietniem a wrześniem wypływają swoją szarą łodzią z miasteczka Kópavogur i polują na wieloryby tuż przy rezerwacie tych zwierząt w zatoce Faxaflói, gdzie często organizuje się wycieczki na oglądanie wielorybów. Oznacza to, że polują na te same osobniki, które Islandczycy chcą pokazać turystom. Czy to nie absurd?
Ponad połowa mięsa płetwali karłowatych trafia do restauracji, głównie w Reykjaviku. Kto jest głównym konsumentem tego „przysmaku”? Zgadliście: turyści. Od lat utrzymuję kontakt z wieloma restauratorami ze stolicy i to oni uświadomili mi, że mięso wieloryba zazwyczaj zamawiają przybysze z zagranicy: z Wielkiej Brytanii, Stanów, Niemiec, Francji, Holandii, Włoch, Chin i nie tylko. Co ciekawe, kraje te zdecydowanie sprzeciwiają się polowaniom w celach zarobkowych, a 80% turystów deklaruje, że jest przeciwko wielorybnictwu.
Polowań zakazano w 1915
A więc jakim prawem Islandia nadal na to pozwala? Płetwale karłowate są ubijane, żeby zaspokoić kulinarne zachcianki turystów i wprowadzono by zakaz polowań, gdyby nie ta prymitywna ciekawość. Od roku 2011 Międzynarodowy Fundusz Pomocy Zwierzętom (International Fund for Animal Welfare – IFAW) przy współpracy z Icewhale – krajowym stowarzyszeniem organizatorów wycieczek obserwacyjnych – przeprowadził kampanię po hasłem „Meet Us Don’t Eat Us” (Poznaj nas, nie jedz nas). Ponad 400 wolontariuszy SEEDS z przeszło 30 krajów informowało turystów w Reykjaviku, że wielorybnictwo nie jest wiekową islandzką tradycją i że mięso wieloryba nie jest tutaj tradycyjną potrawą. Niestety, niektórzy przewodnicy, którzy niezbyt pilnie zapoznawali się z historią polowań, podtrzymują to nieporozumienie.
Już od samych początków wielorybnictwa na Islandii, zapoczątkowanego przez Basków w 1613, aż do roku 1949, polowaniami zajmowały się głównie firmy zagraniczne. Niektórzy farmerzy organizowali polowania na niewielką skalę. Potem wielorybnictwem chciały się zająć dwie albo trzy islandzkie firmy, które jednak bardzo szybko upadły. W latach 1880 – 1923, a nawet dłużej, Islandia była bardzo przeciwna zabijaniu wielorybów. W 1913 zupełnie zakazano polowań na islandzkich wodach. Ustawa weszła w życie w 1915 i było to prawdopodobnie pierwsze takie zarządzenie na świecie. Presja ze strony Danii i Norwegii sprawiła jednak, że ponad dekadę temu przywrócono prawo do wielorybnictwa w Islandii.
To nie jest islandzka tradycja
Oprócz firmy polującej na płetwale karłowate istnieje też przedsiębiorstwo, należące do pewnego bogacza, które przeprowadza polowania na finwale, dziesięciokrotnie większe od płetwali karłowatych. Dodatkowo, mięso finwali transportowane jest do Japonii, podczas gdy mięso płetwali karłowatych sprzedawane jest tylko w Islandii. Finwale znajdują się na liście gatunków zagrożonych. Płetwale karłowate nie. Nie zmienia to jednak faktu, że sprzeciw wobec polowań na nie jest wyrazem troski o dobro zwierząt, oraz że polowania krzywdzą tych, którzy chcą wieloryby po prostu obserwować.
Dlatego niezwykle ważne jest, aby zagraniczni goście, którzy chcą zjeść na Islandii carpaccio albo stek z wieloryba zrozumieli, że przyczyniają się do bezsensownego, niehumanitarnego zabijania zwierząt. Nie okłamujmy się, takie osoby nie kultywują islandzkiej tradycji – według ankiet, zaledwie 3% Islandczyków jadło mięso wielorybów 6 lub więcej razy w ciągu ostatnich 12 miesięcy. 82% badanych nie próbowało go w ogóle. Dlaczego więc Wy macie to robić?
Wybierzcie się na obserwację wielorybów, a zobaczycie piękno tych zwierząt w ich naturalnym środowisku – nie tylko stek na talerzu.
Iceland Magazine/Ilona Dobosz