Guðríður Arnardóttir, przewodnicząca stowarzyszenia nauczycieli szkół ponadgimnazjalnych (uczących głównie młodzież w wieku od 16 do 19 lat) ma wrażenie, że negocjacje w sprawie wynagrodzeń będą długie i ciężkie. Jej stowarzyszenie podchodzi do nich w zupełnie inny sposób niż związki zawodowe sektora prywatnego, które w zeszłym tygodniu podpisały nowe umowy zbiorowe.
Obecna umowa dla nauczycieli formalnie wygasła 31 marca, a negocjatorzy spotykają się od kilku miesięcy, aby uzgodnić zagadnienia dotyczące wzrostu wynagrodzeń. W hotelu Saga odbyło się doroczne posiedzenie Islandzkiego Związku Nauczycieli, podczas którego doszło do spotkania komitetu negocjacyjnego. Wczoraj rozpoczęły się formalne negocjacje z państwem, których głównym tematem są wynagrodzenia. Guðríður twierdzi, że gdy sektor prywatny załatwiał sprawę swoich umów, nauczyciele przyglądali się z boku, ale teraz przyszła kolej na nich.
„Nauczyciele licealni wysunęli bardzo skromne żądania, chcąc jedynie dorównać zmianom płacowym, które miały miejsce na krajowym rynku pracy, aby ich wynagrodzenia nie odbiegały od wynagrodzeń pracowników na tym samym szczeblu” – stwierdziła przewodnicząca dodając, że nauczyciele mają za sobą długą historię destrukcyjnych strajków, zabezpieczających podwyżki płac, a mimo to znów pozostają w tyle. Guðríður mówi, że ich celem jest zniwelowanie różnicy w płacach i dopilnowanie, aby znowu nie powstała oraz aby wykształcenie i doświadczenie nauczycieli było właściwie wyceniane.
Podkreśla także, że po prześledzeniu zmian w sektorze prywatnym, nauczyciele nie chcą, aby ich podwyżki były obliczane w koronach, zamiast w procentach, co może się okazać trudne do wynegocjowania, ponieważ umowy zbiorowe wielu grup pracowników oświaty wygasają teraz lub w lecie. „Obawiam się, że nowa umowa może rodzić się w bólach” – przewiduje Guðríður.
Grupa GMT/Krzysztof Grabowski