Minister sprawiedliwości, Sigríður Á. Andersen, chce płacić osobom ubiegającym się o azyl za rezygnację z tych starań. Młodzi Socjaldemokraci chcą natomiast zapłacić minister za jej rezygnację ze stanowiska.
Zgodnie z doniesieniami dziennika Fréttablaðið, minister opracowała projekt nowego rozporządzenia, analizowanego obecnie przez organy rządowe, w ramach którego osoby ubiegające się o azyl mogłyby otrzymać do 1000 euro za wycofanie swoich wniosków.
Pomysł ten nie jest aż tak radykalny, jak mogłoby się wydawać. W Szwecji podobno płaci się osobom, które zrezygnują ze starania się o azyl około 3900 euro. Pomysł takiego rozporządzenia – które, nawiasem mówiąc, nie podlega głosowaniu parlamentarnemu – opiera się na fakcie, że robią to inne kraje. Oprócz oszczędności, które ma przynieść to rozwiązanie, Islandia będzie deportować mniej osób.
Propozycja ta spotkała się z krytyką z wielu stron, z których najbardziej znaczący głos pochodził od Młodych Socjaldemokratów. Na stronie FB grupy opublikowano informację, że zapłacą oni Sigríður 1000 euro, jeśli zrezygnuje ze stanowiska.
„Minister nie powinien wykorzystywać trudnego położenia ludzi i dawać im pieniędzy za sprzedaż ich praw człowieka” – napisali. „Dlatego Młodzi Socjaldemokraci zaoferowali Sigríður 1000 euro, taką samą kwotę, jaką zaproponowała ubiegającym się o azyl, jeśli zrezygnuje ona ze swojego stanowiska w Ministerstwie Sprawiedliwości”.
Młodzi Socjaldemokraci uważają, że propozycja minister jest symptomatyczna – zgodna z twardym stanowiskiem wobec osób ubiegających się o azyl. Twierdzą, że takie działanie jest „moralnie wątpliwe”, a islandzki rząd powinien zamiast tego włożyć więcej wysiłku w pomoc ludziom, a nie odwracać się od nich.
visir.is/Grupa GMT/Grażyna Przybysz