W jednym z domów znajdujących się w centrum Reykjaviku, na rogu ulic Vesturgata i Bræðraborgarstígur o godzinie 16:00 wybuchł pożar. Cztery osoby przewieziono na izbę przyjęć, a trzy inne zatrzymała policja. Na miejsce wezwano wszystkie jednostki straży pożarnej.
Ogień rozprzestrzenił się bardzo szybko, a nad okolicą unosił się ciemny dym. Zgodnie z informacjami podanymi przez strażaków, z wielu okien wydostawał się ogień, a w wyniku pożaru budynek uległ poważnemu uszkodzeniu.
Naoczny świadek, z którym rozmawiali dziennikarze agencji prasowej powiedział, że widział, jak z jednego z okien wyskoczyła kobieta, która upadła na kubeł na śmieci.
Na krótko przed godziną 17:00, na miejscu zdarzenia był fotograf visir.is, który dodał, że z budynku unosił się ciężki i ciemny dym, ale już nie było widać ognia.
Wszystkich mieszkańców w okolicy poproszono o szczelne zamknięcie okien, aby do ich domów nie dostał się dym wydobywający się z budynku. Obszar, gdzie wybuchł pożar, został ogrodzony przez policję, aby straż pożarna mogła bez przeszkód wykonywać swoją pracę.
Budynek, który spłonął, był sprawdzany przez związki zawodowe Efling i mieszkali tam pracownicy zatrudnieni przez agencję znaną wcześniej jako Menn í vinnu, która była zarejestrowana jako główny najemca lokalu.
Przedstawiciel związków Efling ds. komunikacji, Benjamin Julian, przyznał, że Efling martwił się stanem budynku, w którym mieszkali pracownicy.
„Obawialiśmy się trochę, że wyposażenie i stan tego budynku będzie podobny do tego, w jakim pracownicy mieszkali w ubiegłym roku. Według informacji od ludzi i z doświadczenia wiemy, że często mieszkają oni w bardzo złych warunkach” – dodał Benjamin, mówiąc, że przedstawiciele związków mieli powód do tego, aby je uważnie monitorować.
Powiedział także, że monitorowanie tych lokali wcale nie jest takie proste i nie było wiadomo, że warunki są aż tak poważne.
„Musimy mieć oko na to, w jakich warunkach pracują i mieszkają pracownicy z agencji” – komentował.
mmn/visir.is