Islandia to nie tylko piękne miejsca – krajobrazy, że jakbyś zdjęcia nie zrobił, będzie piękne. To letnie północne słońce malujące świat na nieprawdopodobne kolory. Zimą zorze przyprawiające o łzy wzruszenia tych, którzy widzą to zjawisko po raz pierwszy.
Islandia to także magiczne dźwięki – skowyt wiatru, huk wodospadów, szum fal, odgłosy dzikiego ptactwa, rozdzierający łomot pękającej ziemi, ryk cielącego się lodowca, szklisty chrobot toczącej się lawy, czy wreszcie grzmot wybuchającego wulkanu. (Tych i innych dźwięków prosto z Islandii możecie posłuchać TU).
Islandia to to wszystko, co czujesz całym ciałem – zgrabiałe palce u rąk, bo jest czerwiec i kto by nosił rękawiczki, ale właśnie spadł śnieg; piekący ból, bo rozpędzone wiatrem krople deszczu sieką po policzkach, nagrzana jedna strona ciała, ta obrócona ku słońcu, ale zmarznięta ta druga, której słońce nie oświetla, no i te skostniałe stopy w grubych skarpetach i górskich buciorach, kiedy czekasz na jakimś pustkowiu, aż wreszcie wylezie na niebo zorza.
Islandia to jeszcze to, co czujesz nosem – słona woda niesiona wiatrem od morza, ten dziwny mineralny zapach wciskający się drobniutkim pyłem do nosa i ust; siarka nie tylko w miejscach geotermalnych, ale i wtedy, gdy odkręcasz kran z gorącą wodą; ryby – i te świeże i te mniej świeże, a i jeszcze czasem tran.
Islandia to także interesujące doznania smakowe – zwiedzanie tego nieziemskiego świata warto domknąć wizytą w miejscu, gdzie potrawy są smaczne, świeże, a obsługa na szóstkę, a nawet siódemkę!
Niebawem wystartujemy z wakacyjnym cyklem „Islandia wszystkimi zmysłami”.
W temacie: