Jónas Jóhannesson, rolnik z gospodarstwa położonego niedaleko plaży Löngufjara w zachodniej Islandii, ostrzega, że wizyta w okolicy, gdzie w zeszłym tygodniu odkryto dziesiątki wielorybów wyrzuconych na brzeg, może być bardzo ryzykowna.
„Ludzie w ogóle nie powinni tam jechać, chyba że z przewodnikiem lub z osobami znającymi ten obszar. Miejsce to może być niebezpieczne” – powiedział dla mbl.is.
Plaża, w najbardziej na wschód wysuniętej części południowej strony półwyspu Snæfellsnes, znajduje się w odległym miejscu, dostępnym tylko pieszo lub konno. Aby się tam dostać, należy wybrać właściwą ścieżkę, która jest przejezdna tylko podczas odpływu i przez bardzo ograniczony czas.
Z tego powodu naukowcom trudno było uzyskać dostęp do obszaru w celu pobrania próbek tusz.
„Naukowcy z Islandzkiego Instytutu Badań Morza i Wód Śródlądowych planują odwiedzić ten obszar w tym tygodniu. Przetransportuje ich tam śmigłowiec Straży Przybrzeżnej” – powiedział dla mbl.is Gísli Arnór Víkingsson, specjalista ds. wielorybnictwa w instytucie.
Gísli twierdzi, że jest to prawdopodobnie największa liczba wielorybów wyrzuconych na plażę od 1986 r., kiedy to w pobliżu Þorlákshöfn wpłynęło ich 148. Żaden z nich nie przeżył. „Wtedy stało się to tuż obok wioski. Zapach był uciążliwy i dlatego trzeba było usunąć tusze”.
Tusze w Löngufjörur gniją w piasku i nie planuje się ich usuwania. „Gdy fale Oceanu Atlantyckiego wkroczą na plażę, nie trzeba będzie długo czekać, aż tusze zostaną wypłukane z piasku i wrócą do morza” – powiedział Gunnar Gylfason, jeden z właścicieli okolicznej ziemi.
Grupa GMT/Monika Szewczuk