Przygód naszych dzielnych rowerzystów ciąg dalszy. Podczas gdy Piotr Mitko zmagał się ze sztormem na fiordach zachodnich Monika Huetter i Bartosz Jakubowski z Around Iceland 2012 dojechali do doliny gorących źródeł czyli Hveravellir. A jeszcze 3 dni temu pomimo deszczu i wiatru w twarz, pędzili w szaleńczym tempie do Varmahlid, by zdążyć przed zamknięciem sklepu – była to ostatnia przystań przed Interiorem. Następnie ruszyli dalej.. Oto jak relacjonowali dalszą drogę:
„Po szybkim pitstopie, czyli zmianie opon ze slików na terenowe oraz długim prysznicu z jacuzzi ruszyliśmy drogą F35. Po 50 km nic nie wskazuje na to, że jest to droga o której tyle czytaliśmy – jedzie się podejrzanie przyjemnie. Dziś (piątek – przyp.red.) śpimy na absolutnym pustkowiu. Oznak życia gdzie okiem nie sięgnąć. A cisza taka, że aż piszczy w uszach.”
Jak się później okazało była to przysłowiowa cisza przed burzą, albo jak kto woli – przed sztormem..
„Wiatr dmie coraz silniej, wszędzie tylko nie w plecy. Droga znacznie się pogorszyła. Mijamy Ratunk Jeepa – odpowiednik naszego GOPRu – ostrzegają nas przed sztormem i burzą piaskową, radzą czym prędzej się schronić. Z trudem osiągając 8 km/godz. docieramy do Hveravellir. Ból i przymusowy postój rekompensuje nam kąpiel w naturalnych gorących źródłach.”
Miejmy nadzieję że to najgorsze załamanie pogody nasi rowerzyści mają już za sobą, a jeżeli już musi wiać, to niech chociaż wieje w plecy. Trzymamy kciuki!
źródło: aroundiceland.pl