My już w Polsce. Z żalem w sercu rozstaliśmy się z Islandią. Pozwolę sobie przytoczyć tu słowa naszego serdecznego znajomego rowerzysty, które w pewnym stopniu opisują niedosyt, jaki czujemy: „Tego, co tu jest, nie da się inaczej zobaczyć jak po kawałku. Na raz to tak, jak po dobrej kuchni – wychodzi się najedzonym, a potem żałuje, że się wielu potraw nie spróbowało. Jesteś w przedpokoju, już czujesz zapachy, teraz powoli trzeba wędrować między stołami i smakować…”
Na liczniku 1940 km.
Podczas półtoradniowego pobytu w Reykjaviku odwiedziliśmy m. in. wspominane Muzeum Fallusów (ku zdziwieniu Moniki, niektóre eksponaty były większe od niej samej), Wystawę Fotografii czy sklep muzyczny z instrumentami sprowadzanymi z różnych zakątków świata (zostawiliśmy tam niemałą sumkę pieniędzy).
Prawdziwym zwieńczeniem (a wręcz swoistą nagrodą) wyprawy były odwiedziny u Polaków w Þorlákshöfn. Zostaliśmy ugoszczeni iście po królewsku, nie sposób opisać wszystkich przyjemności, jakie nas tam spotkały. Jesteśmy bardzo wdzięczni.
Zdjęcia, statystyki oraz pełna, obszerna relacja z podróży pojawią się za jakiś czas, jednak zainteresowanych prosimy o cierpliwość, bo prawdopodobnie zajmie nam to trochę czasu.
Natomiast od jutra można nas spotkać w Kostrzynie nad Odrą.
źródło: aroundiceland.pl