W Egilstadir panowała ponura atmosfera. Wokół campingu i na parkingach przemarznięci podróżni rozwieszali przemoczone ubrania, śpiwory, namioty. W rozmowach dało się odczuć rozczarowanie, ale trudno się dziwić. Nasz wiatr zdmuchujący samochody nie był najgorszy, spotkaliśmy Amerykanina, który przejeżdżał sam przez interior i dopadła go burza w „najbardziej suchym miejscu Islandii”, tam gdzie podobno nigdy nie pada. Często powtarzającym się pytaniem było „Jak stąd można się tanio wydostać?”.
My zdecydowaliśmy się „odrobić” kilometry, które przejechaliśmy autobusem i pojechać do doliny jeziora Lagarfljót, będącej jednym z ulubionych przez Islandczyków miejsc na spędzanie lata, ze względu na swój o łagodny, ciepły klimat. My, pierwszego dnia mieliśmy deszcz i 3 stopnie, a drugiego dnia wieczorem mróz.
Oprócz jeziora znajduje się tam największy kompleks leśny Islandii, Hallormsstaðursskogar, oraz dwa niezwykłe wodospady spadające wśród bazaltowych formacji (Hengifoss i Litlanesfoss). A w niegościnnych odmętach jeziora, gdzieś pomiędzy skałami, mieszka potwór!
Pierwsze znane opisy potwora pochodzą już z 1345 roku. Według legendy (dość niejasnej, ale może trzeba być Wikingiem, żeby ją zrozumieć) młoda dziewczyna otrzymała złoty pierścień od swojej matki. Gdy zapytała, jak może najlepiej wykorzystać ten pierścień, najwięcej na nim zyskać dowiedziała się, że ma go umieścić pod ślimakiem (!). Po kilku dniach okazało się, że ślimak urósł do niezwykłych rozmiarów, a przerażona dziewczyna wyrzuciła zarówno ślimaka jak i pierścień do jeziora. Ślimak rósł dalej aż wyrósł na prawdziwego potwora.
Potwór, zwany przez nas ze staroangielskiego Wyrmem, ma mieć prawie 100 metrów długości, choć niektóre źródła podają, że może mieć 30 kilometrów (tyle co całe jezioro). Ma kształt węża i był widywany nie tylko w wodzie, ale też na lądzie, na plaży i między drzewami.
Na przestrzeni lat był obserwowany wiele razy. W 2012 zostało wyemitowane nagranie Wyrma poruszającego się pod powierzchnią zamarzniętego jeziora (do zobaczenia na YouTube).
Dzień 13 – Eglisstadir -> gdzieś nad jeziorem Lagarfljót – 34,5km (śr. prędkość 13,4km/h, czas jazdy: 2:15)
Dzień 14 – gdzieś nad jeziorem Lagarfljót -> Eglisstadir – 55,7km (śr. prędkość 12,9km/h, czas jazdy: 4:19) W Egilsstadir jest camping, mało miejsca na namioty, brak kuchni, darmowe prysznice. Są dwa duże supermarkety i dwa sklepy i serwisy rowerowe. W centrum informacja turystyczna. Miasteczko jest niewielkie, więc bardziej oszczędni mogą wyjechać 3 kilometry za miasto i na łące rozbić namiot.