„Chłód kwietniowego słońca” – nagrodzona powieść Elísabet Jökulsdóttir w tłumaczeniu Jacka Godka

Dodane przez: Monika Szewczuk Czas czytania: 6 min.

Bohaterka powieści Elísabet Jökulsdóttir to młoda, samotna matka. Jej życie i wybory naznaczyły traumatyczne dzieciństwo, a potem nagła śmierć ojca. Rodzina Védís to miejsce wzajemnego braku zrozumienia, milczenia i współuzależnienia. Dziewczyna jest wrażliwa i krucha, wypracowuje więc sobie strategię uporania się z tym, co najtrudniejsze – alkoholizmem ojca, milczeniem matki i jej pretensjami o to, że córka nie potrafi sobie poradzić z targającymi nią emocjami i kryzysem psychicznym. Védís nie mówi o tym, co czuje, stara się nie wypuszczać na zewnątrz emocji, dusi je w sobie, milczy. Zwłaszcza że jej rodzina jest słynna, ojciec to artysta, mama cieszy się szacunkiem sąsiadów. W takiej rodzinie przecież nie może dziać się nic niedobrego.

Kiedy umiera ojciec (ten, który miał być jej przewodnikiem w świecie, lecz się w tej roli nie sprawdził) Védís jest siedemnastoletnią samotną matką, która nie radzi sobie z rzeczywistością. Nie może też liczyć na wsparcie rodziny. W tej familii każdy jest samotny, każdy pozostawiony we własnej ciemności. Jest taka scena po pogrzebie, gdy bohaterka opisuje, że „nie potrafili usiąść razem, aby dać sobie ten wieczór. Nie potrafili odczuwać żalu w ogóle ani żalu po nim, ponieważ jego stracili już dawno temu, cały czas łudząc się, że to nieprawda. Myślę, że nie byli w stanie wytrzymać patrzenia sobie w oczy”. Paradoksalnie dopiero poważny kryzys sprawi, że matka Védís zacznie działać.

- REKLAMA -
Ad image

Védís jest więc spragniona miłości i bliskości, choć jednocześnie boi się ich i nie rozumie. Nie lubi być dotykana, unika głębszych relacji, boi się zranienia, aż w końcu spotyka kogoś, kto podobnie jak ona został zraniony, i to ją otworzy. Wpada więc we współuzależniający związek z mężczyzną, który – jak się jej wydaje – może jej wreszcie podarować coś prawdziwego, dopełnić ją, ożywić. Gdzieś znika z kręgu jej zainteresowań mały synek (wysłany do rodziny), dotychczasowe życie, bo przecież miała skończyć szkołę i utrzymać siebie i dziecko. Védís pije, ćpa, traci pracę, oddaje się destrukcyjnej miłości, pozwala przekraczać swoje granice, nie potrafi żyć bez tego mężczyzny. Kiedy on wyjeżdża – czytelnik czuje, że ją porzuca – choć ona wierzy, że to tylko chwilowe – zaczyna się jej psychiczny kryzys i równia pochyła.

Powieść Elísabet Jökulsdóttir to poruszające emocje studium współuzależnienia, uzależnienia i prób funkcjonowania w dorosłym świecie dziecka, które wyrosło w dysfunkcyjnej rodzinie, a więc „nigdy nie pozwolono mu być małym”. Być małym to znaczy – zaznać rodzicielskiej zdrowej miłości i poczucia bezpieczeństwa, móc dorastać w poczuciu akceptacji i poszanowaniu emocji, w domu, który chroni, nie wykorzystuje. Bohaterka Jökulsdóttir nie miała szans tego zaznać. Nie bez przyczyny takie osoby jak ona określa się DDA, czyli Dorosłymi Dziećmi Alkoholików, i Védís właśnie taka jest. Nie miała szans dojrzeć, pozostała mentalnie zranionym dzieckiem w ciele kobiety, bardziej wierzącym we własne fantazje (są bezpieczniejsze, może mieć nad nimi kontrolę) niż mającym styczność z rzeczywistością (w której ponosi się konsekwencje, doznaje trudności). Jest w tej powieści chłód – chłód samotności, wykluczenia i niezrozumienia. Védís żyje w poczuciu wstydu, czuje się gorsza, inna, usiłuje szukać siebie, jednocześnie bojąc się tego, co znajdzie.

„Czasem, gdy była kompletnie zjarana, nieśmiało spoglądała w lustro. Godzinami mogłaby się w nie gapić, naćpana, i przyglądać się osobie, która zdawała jej się nią samą i kimś innym. […] Wiedziała też, że patrząc tak na siebie w lustrze, znika, i to było przyjemne. Było w tym coś z odurzenia – zniknąć. Obserwować, jak znika”.

Opowieść islandzkiej autorki charakteryzuje specyficzny styl opowiadania, jednocześnie bezkompromisowy i poetycki. Elísabet Jökulsdóttir portretuje również styl życia środowiska artystycznego Reykjaviku w latach 80. XX wieku, pełen alkoholu, narkotyków i niefrasobliwości. Powieść jest – moim zdaniem – pewnym dopełnieniem tomiku „Miłość – jeden kłębek nerwów: żaden taniec pod Rybią Skałą”. W wydanym w 2015 roku zbiorze (także w tłumaczeniu Jacka Godka) Elísabet Jökulsdóttir rozkłada na czynniki pierwsze umysł i emocje kobiety, która „kocha za bardzo”, ale – i tu jest różnica – szuka z tej sytuacji wyzwolenia. To historia kobiety dojrzałej, która już wie i czuje, że to droga donikąd. W „Chłodzie kwietniowego słońca” wyzwalająca mogłaby być miłość, ale nie romantyczna, lecz ta, której młodziutka bohaterka nigdy nie dostała…

„Gdyby tylko jej mama – w tym ułamku sekundy – zechciała się rozmyślić, uwolnić ją z niewoli, przyjąć słowo, powiedzieć »nie, rozmyśliłam się, oddajcie ją«, a potem wzięła ją w objęcia.. […] … mama, głaszcząca po głowie, pozwalająca się jej wypłakać, aż poczuje, że umiera i ponownie ożywa, nic, tylko objęcia mamy, mówiącej: »Tak, tak, płacz, dziecko moje, tak, tak. Wszystko będzie dobrze«”.

Elísabet Jökulsdóttir to islandzka prozaiczka, poetka i dramatopisarka. Pochodzi z artystycznej rodziny. Jej ojciec Jökull Jakobsson uważany jest za twórcę współczesnego islandzkiego dramatu, a matka Johanna Kristjónsdóttir była dziennikarką i pisarką. Wydana na Islandii w 2020 roku powieść „Chłód kwietniowego słońca” przyniosła twórczyni Islandzką Nagrodę Literacką. W 2024 roku jej powieść w Polsce ukazała się nakładem wydawnictwo GlowBook.

Olga Szelc

Udostępnij ten artykuł