Tej książki czytelniczkom i czytelnikom – zainteresowanym kulturą Północy – niewątpliwie brakowało. To zbiór nigdy wcześniej nieprzetłumaczonych na język polski baśni i legend z Wysp Owczych, Islandii i Norwegii. Autorki zbioru, znawczynie Północy: Agnes Ársól Bikowska, Kinga Eysturland, Emiliana Konopka i Anna A. Prorok, gwarantują jakość publikacji.
„Nordyckie opowieści” to zresztą nie tylko historie o postaciach mniej lub bardziej fantastycznych, zaludniających nordyckie baśnie, ale też i o tym, jak funkcjonowały one niegdyś, skąd się wzięły i jak dzisiaj odnajdują się w kulturze. Wielu z nas słyszało zapewne o tzw. „ukrytych ludziach” albo o tym, że Islandczycy wielkim szacunkiem otaczają miejsca, zamieszkałe przez te istoty. W popkulturowej papce często miesza się nam jednak, kto jest kim i jak powinno się o nim opowiadać. Dobrze, że autorki porządkują tę wiedzę w swojej książce.
Jak możemy przeczytać we wstępie „nie wiadomo, od jak dawna znane i opowiadane są historie o elfach, trollach i innych istotach, o których przeczytacie w tej książce. Wzmianki o wierzeniach ludowych w krajach Północy pojawiają się już w XVII wieku, ale informacje na ten temat zaczęto zbierać dopiero w pierwszej połowie XIX wieku”. Było to zjawisko powszechne w całej Europie. Romantyzm spowodował wybuch zainteresowania kulturą ludową; poeci, pisarza, malarze, rzeźbiarze czerpali z niej inspiracje, zatem pojawiła się także potrzeba zbadania źródeł, dotarcia do rodzimych bajarzy i twórców. Nie inaczej niż wszędzie było w Norwegii, Szwecji, Danii, na Islandii czy Wyspach Owczych. Nagle opowieści snute wieczorami przy ogniskach czy piecach stały się cenne, wyjątkowe. Jak podkreślają autorki – większość z tych opowieści, popularnych w krajach Północy, nie była dotąd znana polskim czytelnikom, a jeśli już, to w ugładzonej czy uproszczonej wersji, często bywa – nieco też przekręconej. Postanowiły zatem zmierzyć się ze źródłami. Publikacja ma solidne podstawy – inspirowana jest bowiem projektem „Elfy i trolle. Podcast o Północy”, w którym etnolożki i skandynawistki dokonały obszernego wyboru opowieści. We wstępie wymienione są też oryginalne teksty z Islandii, Wysp Owczych i Norwegii, które zostały starannie przetłumaczone i opracowane.
Publikacja podzielona jest na rozdziały poświęcone kolejno fantastycznym istotom, takim jak: elfy, skrzaty (ciekawy rozdział o podmieńcach), huldry (w damskim i męskim wydaniu), nykury, wodniki i inne wodne stworzenia, kobiety-foki, trolle, olbrzymy, czarownicy i magowie (z których większość to mężczyźni, a niejeden to pastor!), potwory, duchy i upiory. Pojawiają się też opowieści bez sił nadprzyrodzonych, ale charakterystyczne dla danej społeczności. Każda z nich opatrzona jest charakterystyką danej postaci lub zjawiska z uwzględnieniem wersji z Islandii, Norwegii i Wysp Owczych.
Przyznam, że bardzo mi przypadła do gustu opowieść o huldrze (piękna kobieta z krowim ogonem, wabiąca mężczyzn), która straciwszy urodę (oraz ogon), wyszła za mąż za człowieka. Mąż zawiedziony niezbyt urodziwą żoną nie traktował jej uprzejmie, aż do momentu, w którym kobieta-huldra pokazała swą fizyczną siłę i przy tym pouczyła go, że też mogłaby być bardzo nieuprzejma, ale go kocha i nie wykorzysta nigdy swojej przewagi. Od tej pory mąż zachowywał się jak należy.
Oprócz przytoczenia charakterystycznych dla danego obszaru opowieści, autorki zwracają również uwagę na funkcjonowanie danej postaci w popkulturze, wskazują, jak zmieniały się jej wyobrażenia pod wpływem tekstów kultury: książek, filmów, sztuk wizualnych. Dobrym przykładem są chociażby elfy czy krasnoludy z powieści Tolkiena i filmów nakręconych na ich podstawie albo trolle występujące w dziecięcych animacjach. Możemy też obserwować te zjawiska, korzystając z kodów QR publikowanych na poszczególnych stronach – znajdziecie tam bogactwo wszelkich materiałów.
Przetłumaczonym historiom towarzyszą zdjęcia m.in. Piotra Mikołajczaka i Tomasza Macherzyńskiego oraz ilustracje, podkreślające klimat opowieści. Ilustracje te stworzyła Sylwia Chrabałowska, wpisując się oszczędną, lecz ekspresyjną kreską w korespondującą z tekstami estetykę. Niewątpliwą zaletą jest obszerna bibliografia, która może posłużyć jako inspiracja do dalszych lektur i indywidualnego poszukiwania wiedzy. Sporo książek jest już wydanych po polsku i po angielsku. Co do reszty, możemy mieć nadzieję, że któregoś dnia ktoś je przetłumaczy…
Wartością „Nordyckich opowieści” jest więc solidna dawka wiedzy, jaką zawierają, ale także lekkość opowiadania i urok tych historii. Wszystko to tworzy spójną, fascynującą całość. I wiem, że książek nie powinno się oceniać po okładce, ale projekt Sabiny Bicz również przyciąga uwagę. Szukajcie więc tej okładki na półkach księgarń i bibliotek!
Olga Szelc