Agnes Magnúsdóttir, bohaterka powieści australijskiej pisarki, Hannah Kent, nie jest postacią fikcyjną, Została stracona 12 stycznia 1830 roku. Tuż przed nią ścięto Fridrika Sigurdssona. Oboje zostali oskarżeni o morderstwo. Kary śmierci uniknęła trzecia oskarżona – służąca Sigga. Tyle historia. W opowieści Kent spotykamy Agnes w momencie, gdy została schwytana, osądzona i skazana. Tylko ona i Fridrik. Jak stwierdza w pewnym momencie sama bohaterka w wewnętrznym monologu, Sigga była zbyt młoda i ładna oraz za głupia, więc się nad nią ulitowano. W jej sprawie zadziałała złożona apelacja. Agnes tego szczęścia nie miała. Czy była winna? Czy zabiła? Bohaterka milczy. Wie, że i tak nikt nie uwierzy jej słowom.
Wbrew pozorom to nie jest opowieść kryminalna, lecz raczej historyczna i społeczna. Poznajemy Agnes w chwili, gdy wyrok zapadł. Nie będzie żadnego dodatkowego śledztwa, ono się już dokonało. Nikt się za nią nie ujął. Ponieważ kobieta musi poczekać na wykonanie wyroku, postanowiono ją umieścić tymczasowo w rodzinie urzędnika okręgowego Jóna Jónssona. Agnes początkowo niechętnie przyjęta przez rodzinę Jóna, swoją pełną godności postawą i pracowitością zaskarbia sobie najpierw szacunek. Gdy gospodarze poznają – chcąc nie chcąc – wstrząsającą historię jej życia, budzi także współczucie.
To historia o tym, że bycie biednym i niezależnym jest najgorszą z możliwości, jeśli do tego jest się kobietą. Agnes miała bardzo trudne dzieciństwo, ciągle porzucana, traci matkę, nie zna ojca. Jest od małego pracownicą najemną w kolejnych gospodarstwach, gdzie prawie nikt jej nie szanuje, niemal nikt o nią nie dba, dobrze zna głód, gwałt, zimno i przemoc. Przy tym to osoba inteligentna, mająca bogatą wyobraźnię, ogromną wrażliwość i własne, oryginalne przemyślenia. Zna sagi, czyta (nauczyła ją tego właścicielka jednego z gospodarstw, gdzie przez chwilę miała coś w rodzaju rodziny i gdzie przez moment miała kogoś, do kogo mogła mówić: mamma), układa wiersze, dyskutuje z mężczyznami, uważając, że jest im równa. Nie mogłaby się więc bardziej narazić na obmowę i plotki. Ludzie lepiej wiedzą, kim Agnes jest, co zrobiła albo nie, niż ona sama. Wiedzą też oczywiście lepiej, co zdarzyło się tamtej nocy, gdy zginęli dwaj mężczyźni. To jasne, że oskarżenie dotknie głównie jej, trzydziestoletniej „starej panny”, podstępnej, „łatwej”, za mądrej, podejrzewanej o czary i złe intencje, nawet wtedy, gdy ratuje życie matki i jej nowonarodzonego dziecka.
Agnes jest właściwie skazana już w momencie przyjścia na świat. Skazana na niezrozumienie i odrzucenie. Na śmierć społeczną, bo wyrasta ponad swoje czasy. Topór spadający na jej szyję jest tylko dopełnieniem prawdy, że nigdzie nie ma miejsca, które mogłaby nazwać domem.
W powieści Hannah Kent znajdziemy jednak nie tylko historię nieszczęsnej więźniarki, ale także barwny opis życia na wyspie, surowy, czasem brutalny. Są zapierające dech w piersiach krajobrazy i niszcząca wszystko zima. Są ciemne noce i tańcząca w nich zorza, ciepłe lato i praca w pocie czoła po to, aby krótki czas, gdy wyspa jest ludziom przychylna, wykorzystać i zabezpieczyć się na trudniejsze chwile. I choć oczywiście to postać Agnes wysuwa się na pierwszy plan i poznajemy historię morderstwa w Illugastaðir (dziś atrakcji turystycznej na Północy wyspy) także z jej monologu wewnętrznego, to inne postacie również przyciągają uwagę: zielarz i uzdrowiciel, a także uwodziciel Natan Ketilsson, młoda, lecz już cwana Sigga, ciężko chora na płuca surowa dla siebie Margret (żona komisarza okręgowego), jej córki: posłuszna, zachowawcza Lauga i buntownicza Steina, młody, nieśmiały wikariusz Tóti, spowiednik, powiernik, a w końcu i przyjaciel Agnes. To on będzie jej towarzyszył w ostatniej drodze.
Poznajemy też dzień po dniu ciężką pracę na farmie, obyczaje rodzinne, sposoby obchodzenia świąt, tradycje, wierzenia, światopogląd i porządek społeczny na Islandii w XIX wieku.
Autorka solidnie przygotowała się do napisania tej powieści. Postacią Agnes Magnúsdóttir zainteresowała się podczas swojego pierwszego pobytu na wyspie w ramach wymiany klubu Rotary. Postanowiła zatem dotrzeć do dokumentów opowiadających o tej kobiecie. W książce przytacza między innymi listy przetłumaczone i zaadaptowane z materiałów znalezionych przez nią w archiwach. Korzystała też z zapisków z dziennikach podróżników, odwiedzających Islandię w XIX wieku.
O Agnes Magnúsdóttir mówiono, że jest „nieludzką wiedźmą podżegającą do mordu”. Myślę, że warto przeczytać powieść Hannah Kent, która spróbowała oddać głos samej skazanej i w jakiś sposób zadośćuczynić temu, co ją spotkało.
Olga Szelc