Według szefa nadzoru budowlanego miasta Reykjavík niebezpieczne jest dalsze wstrzymywanie się od działania. Ruiny domu przy Bræðraborgarstígur 1, w którego pożarze zginęły trzy osoby, mogą zawalić się podczas któregoś ze sztormów na Islandii. Ruiny domu wciąż stoją, ponieważ policja nie odpowiedziała jeszcze na pytania przedstawicieli miasta.
Nikulás Úlfar Másson, przedstawiciel miasta Reykjavík ds. budownictwa, powiedział, że wkrótce po pożarze miasto skontaktowało się z krajową agencją ds. mieszkalnictwa i infrastruktury, a także z policją i strażą pożarną, prosząc o pozwolenie na wyburzenie domu. Nie zezwolono na to, ponieważ na miejscu zdarzenia było jeszcze prowadzone śledztwo.
Śledztwo policyjne zakończyło się już we wrześniu, a zarzuty o umyślne zabójstwo i podpalenie wniesiono przeciwko jednej z osób zameldowanych pod tym adresem. Dochodzenie prowadzone przez agencję ds. mieszkalnictwa i infrastruktury również zostało zakończone, a wnioski z niego zostaną przedstawione w przyszłym miesiącu.
„Ale nadal nie otrzymaliśmy odpowiedzi od policji, mimo wielokrotnych próśb. Chcieliśmy się tylko upewnić, że nie dokonamy naruszenia miejsca zbrodni w czasie trwania dochodzenia” – powiedział Nikulás.
Dodał, że miasto zrezygnowało z czekania i skontaktuje się z właścicielem budynku, aby zawnioskować o jego wyburzenie.
„To oczywiste, że dom w takim stanie może być niebezpieczny. Byliśmy na miejscu tego zdarzenia i sprawdziliśmy, jakie działania zostały podjęte po pożarze. Budynek był ogrodzony i założono na niego siatkę. Ale jeden większy sztorm może spowodować zawalenie się murów”.
Komitet mieszkańców również wezwał do szybkiego przeprowadzenia rozbiórki. W protokole ze spotkania stwierdza się także, że ruiny przywołują złe wspomnienia.
„Ta wielka tragedia pozostanie z mieszkańcami dzielnicy na całe życie. Ruiny domu stoją już cztery miesiące, wokół unosi się zapach spalenizny, istnieje niebezpieczeństwo, że do domu wejdą dzieci, że znów ktoś wznieci ogień albo mury zawalą się na przechodniów” – można przeczytać w protokołach z ostatniego spotkania.
Monika Szewczuk