Co kilka dni w związku z aktualizacją bloga Media na Emigracji przeczesuję sieć w poszukiwaniu nowych informacji o mediach dla Polaków przebywających na emigracji. Tym razem trafiłam na raport dotyczący społeczności polskiej na Islandii, która – choć młoda stażem – stanowi najliczniejszą mniejszość narodową w tym kraju i jest to jedyny taki przypadek na świecie.*
O Polakach na Islandii wiadomo w kraju niewiele, dlatego raport wydaje się niezwykle interesujący – zwłaszcza, że napisany jest przystępnym dla laików językiem, choć jako efekt projektu badawczego polskich i islandzkich badaczy zawiera oczywiście sporo naukowych danych. Być może ktoś z czytających ten tekst brał nawet udział w prowadzonych w 2010 i 2011 r. badaniach – wówczas pamięta może, że realizujący je skupili się przede wszystkim na problemach, które wiążą się z adaptacją imigrantów w nowym miejscu osiedlenia – w tym przypadku Islandii.
Imigranci na Islandii?
Oficjalna polityka islandzka wobec imigrantów ma charakter integracyjny – przybysze i miejscowi powinni według niej spotkać się w pół drogi. Jednym z głównych czynników, które wpływają na proces „wchodzenia” imigrantów w nowe społeczeństwo i „wychodzenia” członków społeczeństwa naprzeciw imigrantom są media – zarówno te, z których imigranci korzystają, jak i te, które kreują obraz przybyszów wśród społeczności przyjmującej. Niestety i z jednej, i z drugiej strony sytuacja nie wygląda najlepiej.
Po pierwsze, aby media mogły kształtować jakiekolwiek postawy integracyjne wśród imigrantów, muszą być dla nich dostępne – przede wszystkim językowo. W tej materii Islandczycy nie mają się czym pochwalić. Przykładowo, islandzka telewizja publiczna nie stworzyła do dziś żadnej polityki w kwestii służby którejkolwiek grupie mniejszościowej, choć jako własność wszystkich obywateli, ma służyć całemu społeczeństwu. Brak polityki programowej w odniesieniu do imigrantów tłumaczono faktem, że przybyszów w Islandii jest tak mało, że nie ma sensu jej tworzyć – ale to było w 2005 r. Dziś imigranci stanowią 9% islandzkiego społeczeństwa, a sytuacja w telewizji publicznej nie zmieniła się. Ciężko to nawet porównywać choćby z polityką telewizji BBC, która w otwarty sposób promuje wielokulturowość, tworzy specjalnie dedykowane mniejszościom kanały i zatrudnia wielu ich przedstawicieli.
Prawdą jest, że Islandczycy nie mieli zbyt dużo czasu na to, aby oswoić się z wielokulturowością i wymogami, jakie stawia ona przez społeczeństwem i rządzącymi. Jeszcze 20 lat temu państwo islandzkie zamieszkiwało społeczeństwo niemal jednolite etnicznie, cudzoziemcy trafiali się sporadycznie, a do 2007 r. islandzki rząd nie prowadził żadnej oficjalnej polityki integracyjnej dla imigrantów!
Dziś jest inaczej, a mimo to media islandzkie, które mogą być motorem integracji, wcale nie sprzyjają temu procesowi – czego dowodzą dalsze fakty.
Krzywe zwierciadło islandzkich mediów
Przede wszystkim, media islandzkie przedstawiają rzeczywistość emigracyjną w dość selektywny sposób. Oczywiście każde przedstawienie faktów dokonywane przez media jest związane z selekcją informacji i zwykle nagłaśniane są newsy o zabarwieniu negatywnym – bo są one dla nas odbiorców (czy tego chcemy czy nie) najbardziej interesujące. Jednak poziom selektywności w tym wypadku jest trochę zbyt gorliwy w wyławianiu perełek pesymistycznych przekazów. Monitoring mediów islandzkich prowadzony przez Media Watch wyraźnie pokazuje, że „od 2007 roku jedna trzecia tematów związanych z imigrantami dotyczyła przestępstw i różnego rodzaju lżejszych wykroczeń .” W tutejszych mediach „obcokrajowców przedstawiano za pośrednictwem stereotypów, według których mężczyźni ze wschodniej Europy byli związani z przestępczością zorganizowaną, gwałtami i walkami gangów” – dowodzą badania prowadzone przez islandzkich uczonych. Międzynarodowa Federacja Dziennikarzy zaś stwierdziła, że niektóre media na Islandii wręcz zachęcają do przemocy.
Biorąc pod uwagę, że „Islandczycy należą do europejskiej czołówki, jeśli chodzi o korzystanie z mediów”, można wyobrazić sobie, że mają one dość duży wpływ na to, jak mieszkańcy wyspy postrzegają obcych. Skutek jest taki, że „dyskusje dotyczące imigrantów koncentrują się głównie na zbrodniach i uprzedzeniach, co skutkuje dezaprobatą w stosunku do imigrantów.” Innymi słowy, media na plan pierwszy wysuwają skrajne zachowania, jakich dopuszczają się imigranci (nie tylko oni przecież), a skłonne są pomijać takie tematy jak trudności życia codziennego imigrantów czy choćby dotykające ich w nowym kraju nieprzyjemności.
W takiej atmosferze trudno wyobrazić sobie jakąkolwiek przychylność do przybyszów ze strony islandzkiego społeczeństwa – jednym słowem, nie ma się co dziwić ich negatywnym postawom.
Sytuacji Polaków jako imigrantów nie poprawia fakt, iż – obok kreowanego przez media negatywnie zabarwionego stereotypu – wśród Islandczyków pokutuje przekonanie, że niechętnie uczą się oni miejscowego języka, o którego ochronę zarówno rząd, jak i Islandczycy bardzo dbają.
Klucz do komunikacji. Co z tym językiem?
Język jest i zawsze był dla Islandczyków jednym z najważniejszych symboli narodowych, postrzegają go oni jako coś, co spaja ich z historią ojczystej ziemi. Przez wiele lat prowadzono na Islandii bardzo protekcjonistyczną politykę językową – np. w latach 1951 – 1996 obywatelstwo mogła uzyskać tylko osoba, która miała islandzkie imię.
Mimo to, do niedawna Islandczycy byli jeszcze skłonni iść na różne „ustępstwa” językowe wobec imigrantów – dokumenty prawne i przepisy ich dotyczące tłumaczyli na języki narodowe, przybysze mogli także korzystać z tłumaczeń ważnych artykułów z islandzkiej prasy zamieszczanych w Internecie.
Obecnie sytuacja się zmieniła. Rząd uznał, iż taka polityka językowa nie sprzyja wdrażaniu oficjalnie przyjętej polityki integracji ludności napływowej i narodu islandzkiego, powrócono więc do ścisłej ochrony islandzkiego. Stwierdzono, że jego znajomość jest kluczem do tego, aby stać się członkiem islandzkiego społeczeństwa – podkreślając przy tym (znowu), że imigranci nie zawsze chcą uczyć się miejscowego języka.
To ostatnie podlega jednak dyskusji, gdyż często to rządowi brak funduszy na organizację bezpłatnych kursów językowych, a czasem po prostu brakuje materiałów dydaktycznych i wykwalifikowanych nauczycieli. Oficjalnie mówi się, że negatywne skutki dla możliwości wspierania nauki islandzkiego wśród imigrantów ma przedłużająca się recesja.
Polacy nie gęsi…
Recesję obwinia się także o ograniczenie dostępu do miejscowych mediów w ojczystym języku wśród Polaków zamieszkujących Islandię.
Z powodu kryzysu zamknięto wydawany przez rok i tłumaczony na kilka języków kwartalnik Centrum Międzykulturowego (czytany przez 60% Polaków na Islandii), a także redagowaną po polsku internetową stronę informacyjną (maj 2009).
Jeszcze w 2008 roku informacje po polsku dostępne były na stronie 138 telegazety – dziś link nie jest aktywny. Jeśli chodzi o radio, to w 2006 r. stacja Hallo Hafnarfjordur rozpoczęła nadawanie audycji radiowej w języku polskim na falach ultrakrótkich – ale dziś nie sposób znaleźć źródeł informacji na temat tego, co się z tymi audycjami działo i czy w ogóle miały jakichś odbiorców.
Także w mediach polskich, tworzonych w kraju i w wielu przypadkach dostępnych w Internecie, próżno szukać informacji o Islandii – pojawiają się sporadycznie i zwykle nie są to teksty autorskie. Media z kraju są więc kiepskim przewodnikiem po nowym życiu na północy.
Ciekawym źródłem informacji w języku polskim mógłby być portal Iceland.pl, w zamyśle przeznaczony dla wielbicieli Islandii w Polsce – ten jednak od co najmniej kilkunastu miesięcy nie jest aktualizowany, ostatni news nosi datę 15 kwietnia 2009 r. Aktualny jest serwis Islandia.org.pl – założony przez pierwszego Kosnula Generalnego RP w Reykjaviku – Michała Sikorskiego. Według autorów omawianego raportu, wśród dostępnej dziś oferty „polskie forum informacje.is dobrze sprawdza się w tłumaczeniu wiadomości na polski”.
Pewnym źródłem informacji o Islandii mogą być dla Polaków materiały publikowane w języku angielskim – dostępne na Islandii dwa miesięczniki (np. Iceland Review) oraz kilka stron internetowych – i media o zasięgu ogólnoświatowym, jak CNN czy BBC. Znajomość języka angielskiego wśród Polaków jest coraz powszechniejsza, toteż można sądzić, że część imigrantów z Polski z tych właśnie źródeł czerpie wiedzę o bieżących wydarzeniach w Islandii.
Pomimo optymistycznie brzmiących ostatnich akapitów, podsumowanie kwestii dostępności językowej mediów dla imigrantów wypada jednak smutno – dla tych, którzy nie znają angielskiego albo islandzkiego w stopniu umożliwiającym przynajmniej pobieżne czytanie lub rozumienie ze słuchu oferta informacyjna jest na Islandii bardzo uboga. I nie dotyczy to tylko Polaków.
Czytają mimo wszystko
Pomimo problemu z dostępnością, Polacy mieszkający w Islandii nie zrezygnują z korzystania z mediów. Czerpią zarówno z tych o zasięgu ogólnoświatowym, z mediów polskich, ale także islandzkich – pomimo obiektywnych trudności.
Oczywiście lepiej z mediami islandzkim radzą sobie ci, którzy bieglej posługują się językiem – szczególnie jeśli chodzi o islandzkojęzyczną prasę. Około 3/5 badanych Polaków, którzy ocenili swoją znajomość islandzkiego jako dobrą codziennie czyta miejscową prasę. Nawet ci, którzy rozumieją ten język słabo, nie rezygnują całkiem z korzystania z gazet – 1/3 z nich robi to codziennie.
Aż 70% wszystkich badanych zadeklarowało, że przez cały czas pobytu na Islandii, nawet w okresie, kiedy słabo znali islandzki, w miarę możliwości śledziło gazety, szczególnie tytuł Fréttablaðið. Polacy „czytali kursy wymiany walut, prognozę pogody, ogłoszenia oraz przeglądali zdjęcia i nagłówki” – piszą autorzy omawianego raportu.
Najmniejszym zainteresowaniem badanych cieszy się islandzka telewizja – wolą oglądać polskie kanały dostępne drogą satelitarną. Podobnie jest z mediami online – cztery razy więcej Polaków zagląda na strony polskie niż na islandzkie (80% korzysta z polskojęzycznych portali codziennie lub prawie codziennie).
Najczęściej Internet służy badanym do „nadrabiania zaległości informacyjnych”, co jest zrozumiałe w sytuacji, kiedy codzienna ciężka praca utrudnia śledzenie wydarzeń na bieżąco. Wiele osób poszukuje też wiadomości z Polski – której media islandzkie prawie w ogóle nie poświęcają uwagi.
Czasem lepiej nie wiedzieć
Prawdopodobnie lepsza znajomość islandzkiego pozwoliłaby większej liczbie imigrantów śledzić doniesienia tutejszych mediów. Być może byliby oni bardziej zainteresowani oglądaniem islandzkiej telewizji, chętniej korzystaliby także z oferty kulturalnej.
Analizując badania zadaję sobie jednak pytanie: czy faktycznie miałoby to wymiar integracyjny i wpłynęłoby pozytywnie na wzajemne stosunki islandzko-polskie na wyspie?
Okazuje się bowiem, że paradoksalnie znajomość języka może być dla wielu badanych Polaków źródłem frustracji! Jest to związane z negatywnym wydźwiękiem wielu przekazów medialnych dotyczących imigrantów, o którym pisałam wcześniej.
Jak dowodzą wspomniane badania naukowców z Collegium Civitas i Uniwersytetu Islandzkiego, kiedy Polacy zaczynają coraz lepiej rozumieć przekazy mediów islandzkich zdają sobie sprawę, jak nieprawdziwy i krzywdzący ich obraz te media przedstawiają islandzkiej publiczności. Prawie 40% z nich zgodziło się ze stwierdzeniem, że wizerunek obcokrajowców w islandzkich mediach często był niesprawiedliwy. To całkiem sporo, zważywszy, że wśród badanych poziom znajomości islandzkiego jest różny.
Podsumowując ten wątek autorzy badań stwierdzają, iż „dyskurs medialny dotyczący imigrantów jest generalnie postrzegany jako negatywny. Im więcej Polacy rozumieją po islandzku, im dłużej pozostają na wyspie i im częściej czytają gazety – tym bardziej oceniają go jako dyskryminujący.” I nie jest to bynajmniej tylko wrażenie.
Przyczynianie się do wytwarzania negatywnej atmosfery wokół imigrantów poprzez powielanie stereotypów dwukrotnie już zarzuciła islandzkim mediom Europejska Komisja ds. Rasizmu i Nietolerancji (raporty z 2007 i 2009 r.). Komisja zwróciła uwagę, że Islandczycy mogą odnieść wrażenie, że jedyne, czym zajmują się imigranci na Islandii to działalność przestępcza. Nie dziwi zatem fakt, że Polacy mogą czuć się dyskryminowani – szczególnie ci, którzy lepiej rozumieją co się o nich i do nich mówi…
Komentarz na zakończenie
Być może fakt, że na Islandii tak mało jest mediów, które mogłyby zaspokoić potrzeby polskojęzycznych jej mieszkańców, nie jest taki straszny. W końcu, jeśli ludziom na czymś naprawdę zależy, biorą sprawy we własne ręce i – tak jak choćby Polacy w Londynie czy Dublinie – zakładają portale, gazety, stowarzyszenia. W Islandii grupa Polaków zauważając potrzebę rozwinięcia mediów pod kątem mieszkającej tam Polonii postanowiła utworzyć portal www.informacje.is. Portal już od 2 lat dostarcza mieszkającym w Islandii Polakom codziennych wiadomości. Islandzcy Polacy łakną informacji na temat kraju, w którym żyją dlatego równie często sięgają po islandzkie media, dzieje się tak nawet wtedy, kiedy nie do końca je rozumieją…Choć tego nie jestem w stanie rozstrzygnąć. Takich badań jeszcze nie przeprowadzono.
Ponad wszystko, wydaje mi się po prostu zaskakujące, że kraj, który postrzegałam dotychczas jako wzorzec neutralności i otwartości, z jednej strony pozwala swoim mediom na tak oczywiste zakłamywanie rzeczywistości, a drugiej – tak łatwo rezygnuje z małych, ale jednak – osiągnięć – na rzecz społeczności imigrantów, jakim w mojej opinii były dostępne prawie wszędzie tłumaczenia dokumentów, najważniejszych informacji czy kwartalnika Centrum Międzykulturowego. Nie wydaje mi się, aby nawet w obliczu ogromnej recesji, oszczędności poczynione poprzez te działania uratować mogły islandzki budżet. Tymczasem to imigranci podratowali ten budżet wówczas, gdy Islandczycy porzucali pracę w osadach rybackich, przetwórniach ryb, przy połowach. I za to – moim zdaniem – należałoby się im chociaż „Dziękuję”.
Autorem tekstu jest Iwona Leonowicz-Bukała
mgr kulturoznawstwa, medioznawca, politolog. Badaczka mediów etnicznych z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, autorka profesjonalnego bloga pt. Media na Emigracji (medianaemigracji.wordpress.com). Doktorantka UW.
*Polacy stanowią 3% populacji Islandii i 37% wszystkich imigrantów, to jest około 9500 osób. Następni w kolejności są Litwini (prawie półtora tysiąca), Filipińczycy (ponad 1300) i Niemcy (1151). Największe skupisko Polaków znajduje się w Reykjaviku i jego okolicach, gdzie zamieszkuje ponad połowa przybyszów z Polski.
Dane i cytaty pochodzą z raportu z badań zrealizowanych w październik 2009 – czerwiec 2011 w ramach projektu badawczego pt. „Integracja czy asymilacja? Strategie stawania się członkiem nowej wspólnoty: przypadek polskich imigrantów w Islandii”. Cały raport oraz informacje o projekcie w języku polskim i angielskim można znaleźć Tutaj. Projekt, sfinansowany z tzw. grantów norweskich, zrealizowali pracownicy i studenci warszawskiego Collegium Civitas oraz The Research Center on International Migration and Ethnic Relations University of Iceland, oni także są autorami raportu.